poniedziałek, 25 kwietnia 2022

Od Mefistofelesa cd. Calithy


— Calitho, ciebie także niezwykle miło mi widzieć.
Wampir, odsunąwszy się zgrabnie i wyjątkowo szybko, kto wie, czy nie z pomocą swych nadnaturalnych zdolności, bo i ciemny dym unosił się jeszcze spomiędzy posiwiałych włosów, skinął kobiecie głową na powitanie, uśmiechnął się ładnie, ale zębów nie szczerząc, bo to przecież niezbyt eleganckie, a i obawiał się, że gdyby kieł ładnie i kusząco błysnął w świetle której to lampy, to straciłby go, wyrwany zostałby mu z gęby, nim zakończyłby mrugać okiem. A swe kły cenił bardzo i nawet zdążył je polubić, przywiązać się do nich, jak robią to ludzie z cennymi dla siebie, choć w rzeczywistości przemijającymi przedmiotami. I lubił te swoje kły, bardzo lubił, choć czasami przysparzały mu trochę problemów w kontaktach międzyludzkich – nikt w końcu nie lubił podziwiać kłów szczerzącego się drapieżnika gotowego do skoku ku szyjnym tętnicom.
— Calitho, niektórzy nudę uważają za najbardziej z kreatywnych i twórczych stanów, w które może wpaść człowiek — rozpoczął swój monolog, oczy standardowo przymknął; nie wiadomo, czy w rozmarzeniu, czy może jednak po to, by nie dostrzec coraz bardziej to nietęgiej twarzy kobiety. — I choć standardowo jest ona uważana za bardzo negatywny stan emocjonalny, okropną, frustrującą pustkę, która charakteryzuje się jednostajnością i obojętnością, a powodowana jest brakiem nowych bodźców, czasami monotonnością i ciągłym przebywaniem w jednym miejscu, tak nadal potrafią z niej wziąć się piękne twory. Czyż w końcu nie dekadenci z nudy czerpali swą siłę twórczą, by tworzyć zaskakujące i zachwycające, choć czasami przerażające dzieła? Pustka potrzebna nam jest, by czymś ją zapełnić, pustka powoduje, że zaczynamy poszukiwać, a poszukiwania prowadzą nas do… — I tu Mefistofeles otworzył swe oczy, uniósł powieki i jakże uradował się, gdy zorientował się, że Calitha, pomimo tego, że ni razu mu nie przerwała, co można było traktować jako pewien rodzaj osiągnięcia. Nie zmieniło to jednak faktu, że monolog czym prędzej należało przerwać, jeżeli nie chciało się skończyć z jakimś psikusem zafundowanym przez kręcącą teraz dołki w ziemi stopą kobietę. — Ach, tak. Wracając. Robota. Nuda. Rozrabiać i sprzątać. Jasne — westchnął ciężko, podrapał się po brodzie, opuszkiem nawet i zahaczył o wargę.
Przekrzywił głowę w lewo, w prawo, mruknął niby bardzo poważny myśliciel, ciało przyjęło pozycję zastanawiającej się nad rozwiązaniem rzeźby. Rzeźby poszukującej w pustce.
W pustce oczywiście niczego nie znalazło, ale już w ciągle rosnących i wcale się niekończących zapasach bimbrowych Mefistofelesa, a i owszem.
— Potrzebowałbym kogoś, kto pomoże mi trochę w opróżnieniu butelek na nową serię bimbru z mandragory. Co na to powiesz, Calu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz