sobota, 23 października 2021

Od Apolonii cd. Jamesa


    — Podważa szanowny pan moje umiejętności? — szept należał do kategorii wyzwań. Rzuciła mu rękawiczkę, ładną, jedwabną i nigdy cudzą krwią oczywiście nieskalaną. Rękawiczka wylądowała na wybiegu dla lwów, niedźwiedzi i czarnych, niezwykle skocznych panter, czekając na odważnego, który zdecyduje się ją podnieść, by oddać odpowiedniej, oczekującej na ten niezwykle odważny gest pewnej pani. — Jeszcze wezmę to do siebie i zrobi mi się przykro.
    Na twarzy pojawił się przemyślany grymas teatralnego niezadowolenia, gdy nóżka uciekła w akcie całkowicie kontrolowanym; tego wymagała w końcu następna figura, drobne przechylenie się ku podłodze. Nie za mocne jednak, by nie zostać wypuszczoną z jego rąk – lubiła plotki, jednak te musiały mieć jakikolwiek wydźwięk pozytywny, nieupokarzający. Obawiała się, że wywrotka z mężczyzną na parkiecie mogła mieć jedynie negatywne konotacje przyprawiające o wstydliwe rumieńce na polikach.
    W obrocie przyspieszyli, by po chwili ponownie wrócić do tego znanego sprzed chwili, wolniejszego tempa. I choć Apolonia, musiała przyznać, lubowała się niezwykle w szaleństwach na parkiecie pozbawiających jej dechu w piersi, przyprawiających o czerwień na polikach i na nosie, tak narzekać nie mogła – pan Hopecraft okazał się bowiem partnerem niezwykle rozważnym, ostrożnym i po parkiecie wcale tak źle nie płynącym. Oczywiście, w niektórych figurach łapała mężczyznę sztywność w barkach, którą aktoreczka starała się jak najszybciej zbijać za pomocą sprytnego ruchu palców. Czasami również musiała uciekać stópką w skrzącym się pantofelku, nie chcąc, by ta została przyszpilona do podłogi przez skórzany but czarodzieja. Prawdopodobnie zabolałoby to okropnie. 
    Ale ostatecznie żadna z tych przypadłości wcale tak bardzo jej nie przeszkadzała, ze wspólnego tańca kobieta czerpała jak najwięcej tej prędkiej i ulotnej radości, która miała rozpłynąć się, gdy nadejdzie czas na przerwanie tych wszystkich swawoli, gdy nastąpi moment, w którym zajmie się przypisanym jej zadaniem, a nie radowaniem się wszystkimi atrakcjami spotkania towarzyskiego. Topazowe oczęta łypnęły w kierunku innych osób na sali, poszukując i upewniając się, że w pobliskim tłumie nie znajduje się Lord Harvord, mogący jedynie pokrzyżować jej plany związane z tą ekscytującą nocą.
    — Panie Hopecraft. — Oczęta ponownie skierowały swą uwagę ku mężczyźnie, błysnęły z rozbawieniem. — Proszę się rozluźnić, przecież pana nie zjem. — Kolejny krok, gdy palce na barku poruszyły się delikatnie, chcąc choć trochę rozmasować napięty mięsień. — No chyba, że woli pan, żebym to ja poprowadziła. Wcale nie wykluczam takiej możliwości.
    Bo co Apolonii z jej kobiecego anturażu, persony skrojonej na niezwykle delikatną i wrażliwą niewiastę, gdy w świecie tym należało bez przerwy chodzić w męskich, za dużych butach. Podejmować męskie decyzje i być twardym, jak mężczyzna oczywiście. Prychnęła w myślach, przypomniawszy sobie, w jak patriarchalnym świecie przyszło jej żyć i jak wiele tragedii zdołało już z tego wyniknąć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz