niedziela, 31 października 2021

Od Hotaru cd. Serafina

Czarnoksiężnik zniknął w gęstym lesie. Hotaru w panice wróciła do swego wierzchowca, poprowadziła Idalię w ślad za Serafinem.
— Panienko… — odezwał się znów mężczyzna, nie do końca rozumiejąc.
— Musimy za nim iść.
— Tak, ale… — zerknął w stronę lasu, nachylił się do kobiety, odezwał nieco ciszej. — To człowiek?
— Wbrew pozorom - tak.
Hotaru skinęła na mężczyznę, naprawdę musieli iść. Nie chciała tracić Serafina z oczu, po prostu instynktownie czuła, że to nie był dobry pomysł. Nieznajomy podążył za nią, z niepewnością wciąż malującą się na twarzy.
— Jestem Tarou — powiedział w końcu.
— Hotaru.
Tarou uniósł brew, przemknął wzrokiem do konia. W Yamato koni dosiadała jedynie szlachta - zwierzęta te były zbyt drogie w utrzymaniu i za mało przydatne w górzystym kraju, by mogli pozwolić sobie na nie ludzie z gminu. Zaś co do nazwisk - je również posiadała tylko szlachta. Mężczyzna miał lekki problem z połączeniem obu rzeczy, po chwili jednak doszedł do jedynego słusznego wniosku - straszliwy pan ze złotą rękawicą musiał być widać tak majętny i wpływowy, by móc sprezentować rumaka swej służącej. Tarou wziął głęboki, długi oddech. Kogóż on tu spotkał?
Hotaru nie wierzyła w to, co stało się potem na polanie. Czarnoksiężnik znał jej mowę, na dodatek mówił bardzo płynnie - o wiele lepiej, niż jakikolwiek handlarz czy podróżnik, którego spotykała na swej drodze gdy uciekała z Yamato. Mówił tak, jakby urodził się gdzieś w centralnej części cesarstwa, a przecież ten język był tak trudny… Tancerka pokręciła głową, gdy pierwszy szok minął. Magia księcia faktycznie musiała być przepotężna, skoro dawała mu umiejętność idealnego opanowania języka, z którym problem mieli sami mieszkańcy Yamato.
— Ja na grzbiecie konia? — wypalił Tarou na słowa Serafina.
Nie śmiał się jednak nie posłuchać, zaś czarnoksiężnik zdawał się w ogóle nie zwracać uwagi na to, co działo się za jego plecami. Hotaru zaś, i tak wytrącona z równowagi wydarzeniami przy węźle, potem straszliwą wiadomością w kwestii Hikaru, następnie pojawieniem się Tarou i tym całym… portalem..?
— Po prostu wsiądź. Podsadzę cię.
Nie miała wątpliwości, że Tarou pierwszy raz będzie siedział w siodle i dziękowała bogom w duchu za to, jak spokojnym rumakiem była Idalia. Klacz się nie płoszyła, nie denerwowała, z pokorą niosła nawet najbardziej niedoświadczonego jeźdźca. Parsknęła tylko, gdy Tarou ciężko załadował się na siodło, w panice złapał przedniego łęku. Hotaru wyjęła mężczyźnie nogę ze strzemienia, z trudem wsiadła, starając się nie dać po sobie poznać, jak źle czuje się z koniecznością dzielenia siodła z nieznanym mężczyzną. A potem skierowała Idalię za Falafelem, zamykając oczy i modląc się do wszystkich bogów, fortun i przodków, by mieli ją w opiece.


Tarou zleciał z siodła, Hotaru wspierała się ciężko na łęku, ze wzrokiem utkwionym w końskiej grzywie. Wokół - bambusowy gaj.
Serafin tradycyjnie nie zwracał najmniejszej uwagi na to, co robi dwójka towarzyszących mu osób. Jego okryta złotem dłoń wyciągała się w nieokreślonym kierunku, mężczyzna zdawał się sięgać po coś, co jedynie on widział. Uniósł brew, wydał z siebie zamyślone „hmm".
Tarou usiadł, potem z trudem wstał, otrzepał spodnie. Rozejrzał się dookoła.
— To tutaj — powiedział, radość malowała się na jego twarzy. — Bogom niech będą dzięki, wiem, gdzie jestem! — Zrobił krok w kierunku Serafina. — Nie wiem, jak ci dziękować, panie…
Urwał, gdy czarnoksiężnik zmarszczył brwi, odprawił go niecierpliwym gestem. Tarou zwrócił się do powoli dochodzącej do siebie po przejściu przez portal Hotaru.
— Dziękuję, panienko, nie wiem co bym zrobił…
Czarnoksiężnik nagle ruszył, szybko zaczął znikać wśród bambusów. Hotaru momentalnie za nim podążyła, podobnie zrobił i Tarou, drepcząc obok konia na piechotę.
Serafin szybko jednak się zatrzymał, dotarł do jakiejś ścieżki w gaju, ledwie parę kroków od portalu. Obok ścieżki - kamień. Masywny, szary, z jednej strony obrośnięty mchem. Prócz tego - otoczony charakterystyczną pętlą z plecionej, ozdobionej frędzelkami liny. Shimenawa zdawała się nowa, ledwie co wymieniona. O kamień dbano.
— Nie wiem, jak mógłbym się odwdzięczyć… — podjął znowu Tarou, zerkając w kierunku Hotaru.
— Nie musisz. Wróć do domu i nie mów innym o portalu — poprosiła go Hotaru. Mężczyzna zdziwił się nieco, ale pokiwał głową i zniknął wśród bambusów.
Tancerka zaś odetchnęła głęboko, usiłując zebrać myśli, jakoś to wszystko przeprocesować.
Była w Yamato.
Nie miała co do tego najmniejszych wątpliwości. Jakimś cudem udało się jej dostać do kraju, z którego oboje z Hikaru pochodzili i w którym, według słów najpotężniejszego shugenja, jakiego Hotaru kiedykolwiek widziała lub o jakim słyszała, dało się pomóc Hikaru. Kobieta wzięła długi, głęboki oddech. Tutaj dało się pomóc Hikaru, ale ona nadal nie wiedziała, jak. Miała jednak na wyciągnięcie ręki kogoś, kto na pewno wiedział. Spojrzała na Serafina.
— Panie… — zaczęła niepewnie, instynktownie dotykając dłonią miejsca za paskiem, gdzie schowała swój wachlarz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz