sobota, 23 października 2021

Od Serafina cd. Hotaru

Serafin spędził dzień będąc błogo nieświadomym tego, że dziwka Fortuna szykuje dla niego coś naprawdę dużego.
Posiedział wraz z Isidoro na polance, skorzystali z ładnej pogody o którą było coraz ciężej. Przeczytał całkiem interesujące opracowanie o kamieniach szlachetnych w artefaktach i dość kontrowersyjnej teorii dotyczącej zużycia mocy umieszczonej w takim kamieniu. Wypił wyjątkowo dobra kawę, głowa nie bolała go praktycznie wcale. Do pełni szczęścia brakowało mu co prawda solidnego wyspania się, ale wyglądało na to, że tej jednej rzeczy dzisiaj nie dostanie, choć próbował. Próbował zasnąć po obiedzie, próbował po czytaniu książek, próbował po śniadaniu, w nocy, po kawie i przed kawą. Nic z tego. Sen nie nadchodził i wyglądało na to, że brak tego jednego elementu jest w stanie skutecznie go rozdrażnić. Książę nie potrafił docenić tak wielu sprzyjających okoliczności, bowiem klasycznie dla siebie, pożądał wszystkiego.
― Proszę. ― Rzucił znudzonym tonem, przelotnie spojrzał na drzwi. Nie spodziewał się gości innych niż Serafina, czy Isidoro, ale tę dwójkę rozpoznałby z daleka, nim nawet znaleźliby się we właściwym korytarzu. Osoby stojącej w progu nie kojarzył, nie znał i nie wiedział co na ten temat sądzić. Niezobowiązującym spojrzeniem musnął trzymaną w dłoniach tacę, wzrok maga zatrzymał się na krótką chwilę na kamionkowym imbryku. Potem wrócił do rozłożonej na kolanach księgi zawierającej opis monstrów wszelkiego rodzaju. Po wycieczce z Isidoro w pierdolone góry uznał, że pora się doedukować w pewnych kwestiach.
Strona przewróciła się sama, cichy szelest zastąpił ciszę.
― Chodzi o artefakt.
Serafin – który zdążył już stracić zainteresowanie i wrócić do oglądania ryciny jakiejś paskudnej gadziny z terenów względnie górzystych – ponownie uniósł spojrzenie. Przyjrzał się kobiecie uważniej, dokładnie prześledził jej sylwetkę, wzrok w końcu utknął na szerokim pasie.
― W rzeczy samej. Chodzi o artefakt. ― Potwierdził mrukliwie, księga zatrzasnęła się ciężko i leniwie przepłynęła w powietrzu, spoczęła na komodzie, tuż obok wazonu z jakimś kolorowym chabaziem, który przyniosła mu Serafina. Książę założył nogę na nogę, gładkim ruchem dłoni wygładził zmarszczkę materiału. Złoty haft zamigotał w ostatnich promieniach słońca, kiedy smukłym palcem zarysował w powietrzu kółeczko. Krzesło odsunęło się od biurka i przysunęło bliżej niego, tuż obok stolika na którym zalegała kolejna księga.
― Ciekawie pachnie. Co to za herbata? ― spytał, śledząc wzrokiem tackę, jak jastrząb upatrujący sobie ofiarę. Księga zniknęła ze stoliczka w niewyjaśnionych okolicznościach.
― Czarna. ― Padła krótka, wyduszona odpowiedź, jakby tancerka z całych sił starała się utrzymać spokojny ton. Tacka spoczęła na lakierowanym drewnie mebla, onyksowe spojrzenie pochwyciło lśniące borówki, fantazyjnie udekorowane listkiem mięty. Pod nosem zatańczyła znajoma, łagodząca obyczaje, woń kokosa.
― Zastanawia mnie jak bardzo poważny jest twój problem ― kolejne niezobowiązujące spojrzenie, mag podkręcił starannie wąsa. ― Skoro przychodzisz tak dobrze… uzbrojona. ― nie był pewien, czy właśnie tego słowa szukał, ale innego, równie dobrze pasującego, znaleźć nie potrafił. Ponadto, wyczuwał w tym wszystkim subtelne muśnięcie przeznaczenia odzianego w charakterystyczny płaszcz w gwiazdki i księżyce. Tylko Isidoro mógłby jej powiedzieć o kokosach. No, może jeszcze Serafina, ale wątpił, by kobieta pytała o cokolwiek jego siostrę.
― Coś złego stało się z moim wachlarzem. ― Przyznała w końcu Hotaru, wargi ponownie zacisnęły się w wąską kreskę.
― Siadaj. ― Polecił, sięgając po borówkę. ― Nie będziesz przecież tak stać cały dzień. ― Złoto znów zamrugało leniwie, tym razem swoje źródło błysku mając nie tylko w misternym hafcie, ale i wysuniętej w jej kierunku szponiastej dłoni. ― Muszę go obejrzeć, żeby cokolwiek stwierdzić.
Bezimienna kobieta zacisnęła znów wargi. Powoli sięgnęła za szeroki pas materiału, wydobyła stamtąd wachlarz. Wyglądał normalnie, zdecydowanie niemagicznie. Jak zwykły przedmiot towarzyszący damom, choć ten był wyjątkowo prosty w swym wyglądzie. Serafin zastanawiał się nawet, czy właściwym byłoby go określenie „biednym”.
Hikaru w końcu trafił w jego dłoń, Serafin gładkim ruchem rozłożył wachlarz, jakby sam wiele razy z podobnego przedmiotu korzystał.
― I mówisz, że jak się nazywasz? ― W głosie maga przebrzmiała nutka zainteresowania, ciemne oczy aż błyszczały wpatrując się w artefakt.
― Hotaru. ― Znów ten zduszony głos. ― Panie.
Książę posłał jej przelotne spojrzenie, znów skupił się na wachlarzu. Odwrócił go w dłoni, ze sztywnego papieru pomiędzy żeberkami posypały się snopem złote iskry, chwilę później rozległ się bardzo niepokojący trzask, jakby kruche drewno ozdoby pękło pod złotymi szponami. Czarnoksiężnik znów podkręcił wąsa. Tym razem nieco intensywniej.
― Artefakt, który znalazł się w twoim posiadaniu jest dość… niezwykły. Ale o tym pewnie wiesz. ― jeszcze raz przyjrzał się wachlarzowi z obu stron, kątem oka dostrzegł, że Hotaru zrobiła się blada jak ściana. A może już była blada w chwili, kiedy wziął przedmiot do ręki? Chyba nie zauważył.
― Ma bardzo unikalną, specyficzną aurę ― znów urwał na moment. Złożył wachlarz z cichym szelestem, odebrał jego życzenie. Ponownie spojrzał na Hotaru, tym razem nie jak na człowieka, a na bardzo interesujący artefakt. Wachlarz wyślizgnął mu się z dłoni i poszybował do swojej właścicielki. Szpony zaczęły wybijać na podłokietniku powolny rytm. ― Rzadko spotyka się artefakty mające specyficzną, unikalną więź z tylko jedną, wybraną osobą.
Onyksowe oko zahaczyło o kubek wypełniony parującym naparem. Kiedy, u licha, mu nalała?
― Za unikalnością i rzadkością podąża też i trudność. Artefakt nie pochodzi stąd, jego magia rezonuje w kierunku bardzo dalekiego wschodu. I tam też musiałby się znaleźć, by odzyskać pełnię swoich mocy. ― Orzekł, a kiedy wyrok zapadł, sięgnął po kamionkowy kubek.
Nie miał odwagi przyznać się sam przed sobą, że koncepcja ciasta jest mu niebywale obca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz