niedziela, 24 października 2021

Od Kukume cd. Ayrenn

Kiedy Kukume słuchała melodyjnego głosu kobiety, jej oddech powoli wracał do normalnego rytmu. Psy, Małgorzata, konfitury, placki i jabłka - Ayrenn w przeciągu trwającej raptem kilka chwil wypowiedzi zdążyła poruszyć tyle wątków, że gdyby podróżniczka nie była przyzwyczajona do rozgardiaszu ulicy, zapewne zdążyłaby już dawno zgubić się w tym miłym, acz wartkim potoku słów. Początkowo z lekką obawą obserwowała jej reakcję, bo przecież musiała zauważył niepewność Kukume i mogła mieć jej to za złe lub poczuć się zwyczajnie zasmucona, przecież i ją bolały jej własne odruchy, na policzki wpełzła szkarłatna fala, dowód tego palącego wstydu. Ale nawet jeśli, Ayrenn nie dała nic po sobie poznać, raźno rozprawiała o jabłkach i ogromie związanej z ich zbiorem pracy. Ona sama zatem również postanowiła nie wracać do tematu i wypchnąć go gdzieś na peryferie pamięci, skupiając się przede wszystkim na zbieraniu niezmasakrowanych owoców i pociągnięciu wcale przyjemnej konwersacji.
― Słodycze można spotkać w każdym miejscu ― odparła w końcu, choć nie była pewna, czy kobieta dalej oczekuje odpowiedzi na pytanie ― choć rzadko kiedy sama je robię. Ale ciasta całkiem wygodnie się przechowuje w podróży, tylko trzeba je szybko zjeść.
Wzięła głęboki oddech, pochyliła się nad ziemią, by podnieść z trawy soczyste jabłko. Kiedy się denerwowała, czasem dopadał ją lekki słowotok i w końcu zawiesiła głos, założyła za ucho wywijający się kosmyk. W pewien sposób chciała też może wynagrodzić kobiecie swoją początkową reakcję, wyjść ku niej i wyciągnąć dłoń. Bo przecież była sympatyczna i nie przyłożyła ani widmowego, ani zwykłego palca do lęków Kukume. Ale te zdawały się nie przyjmować jej argumentacji i uparcie próbowały namówić jej ciało do jak najszybszego odmaszerowania, oczy wciąż uciekały od pewnego konkretnego miejsca skrywanego przez płaszcz. Skupiła się zatem na czym innym: na miodowych włosach kobiety, na kolejnym wątku, na leniwie opadających liściach.
― Nigdy nie mogłam zapamiętać, czym różni się dżem od konfitury. Albo marmolady ― przyznała z delikatnym uśmiechem, błądząc oczami po ziemi. Po następnej chwili wahania dodała znowu, już nieco pewniej: ― Ale słoik pod ręką zawsze warto mieć. Posmarować chleb grubą warstwą, do tego szklanka kawy, ewentualnie mleka.
Rozmarzona wyobrażeniem smacznej przekąski nawet nie zarejestrowała, że użyła wyrażenia z felerną częścią ciała. Podniosła za to kolejne jabłko i krytycznie obejrzała skórkę - co prawda, pięknie zarumienioną, ale z wielkim, brzydkim zbrązowieniem, które tworzyło widoczny kontrast ze szkarłatem, w kolejnym za to pewien pracowity robak zdążył wygryźć całkiem pokaźną dziurę. Zostawiła je na trawie, zapewne niedługo zainteresuje się nimi jakieś zgłodniałe zwierzę, ale do przetworów kobiety nadawać się z pewnością nie mogły. Zaraz jednak zdążyła znaleźć dwa kolejne, te upadły już bardziej fortunnie, jakby tylko czekały na dłoń, która je podniesie i schrupie lub zaniesie do ciepłej kuchni. Przez chwilę wahała się, nie do końca pewna, gdzie odkładać znaleziska - złapać za skraj spódnicy i tam je wrzucać, czy też odkładać do koszyka Ayrenn? Przez chwilę obracała je między palcami, wreszcie starannie umieściła owoce na małej stercie i przyjrzała im się krytycznie, choć z pewnością nie z taką wprawą, jak druga kobieta. Musnęła opuszką ich gładką powierzchnię jeszcze raz i przemknęło jej przez myśl, że właściwie to cieszy ją perspektywa tych zbiorów.
― A takie się nada? ― podniosła kolejne jabłko, co prawda mniej obite, ale też ledwo zaczerwienione.

< Ayrenn? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz