poniedziałek, 25 października 2021

Od Talluli CD. Ayrenn

Zawahała się. Czując, jak przesycająca powietrze energia muska jej skórę, jak przedostaje się przez mięsiste fałdy, wprost do kobiecych mięśni, do tych rączek, w każdym momencie gotowych zaatakować. Nie było szans na jakikolwiek element zaskoczenia, gdy przeciwniczka wiedźmy również należała do tych, dawno już z magią obytych, doskonale specyficzną woń owej mocy rozpoznających. Kiwnęła więc głową, smukłe dłonie otrzepała o materiał białej, krochmalonej sukni, zupełnie jakby z bladych opuszków chciała się jakichkolwiek resztek magii pozbyć, a modre spojrzenie, to letnich bratków, raz jeszcze znalazło się na elfiej sylwecie, chcąc się upewnić, że i nieznajoma z możliwego ataku zrezygnowała. Ramiona uniosły się leciutko ku górze, chudziutka rączka pognała z powrotem do koszyka z ziołami. Na tę chwilę postanowiła jej zaufać.
— Zdarza — odparła krótko, półszeptem i ostrożnie, wciąż mając się na baczności. Blade paluszki, od kilku już miesięcy pełne zadrapań czy drobnych ranek, do których ręce nadwornej czarownicy przyzwyczajone nie były, owinęły się wokół zebranych przez nią różności, wszystkie wykładając na stół. Bez pośpiechu, jakiejkolwiek presji czy choćby porannej energii, zaczęła rozdzielać zielone łodygi oraz listka; liście babki wąskolistnej, kwiatostany szczawiu, żółte nagietkowe główki i nasiona ostropestu.
Wzięła głęboki wdech, skupiając modrość swych oczu na wykonywanej pracy. Mimo to, zbłąkany cień uśmiechu dostał się na lico rudowłosej. Imienia elfki dalej nie rozpoznawała.
— Tallulah, miło mi.
Do tego typu próśb przyzwyczaiła się dość szybko, codziennie znajdując na progu lecznicy kolejną, zbłąkaną, gildyjną duszyczkę, to proszącą o coś na silne migreny, to na bolące plecki, problemy z zasypianiem czy nagłe duszności. Problemy płowowłosej elfki wydawały się więc należeć do problemów z pokroju tych prostych, dość podstawowych, na które remedium znaleźć miała w krótką chwilę. Nie mogła jednak wiedzieć, że stan Ayrenn pogarsza się z każdą, kolejną, spędzoną na piętrze medycznym, sekundą. Że w okamgnieniu, jakby nigdy nic, postanowi uchylić jedno z okien, by następnie – na całe szczęście w stronę podłogi, nie tę przeciwną – upaść bez przytomności na stare, obszympane dechy.
Donośny huk rozniósł się po całym piętrze, siwy gołąb zaskrzeczał przeraźliwie, zaraz obok pogrążonego we śnie ciałka swej towarzyszki przysiadując, a modre spojrzenie pospiesznie zwróciła ku źródłu całego tego ambarasu, czując nasilający się, gdzieś w okolicach serca, ucisk. Rude brewki uniosła w zaskoczeniu, owoce jarzębiny wypadły z uścisku bladych paluszków. I wstrzymała na moment oddech, zaraz jednak w stronę elfki podbiegając, by szybko przewrócić bezwładne ciało na jego plecki.
— Niedobrze — mruknęła sama do siebie, pospiesznie przykładając opuszki do elfiej, smukłej szyjki. Odetchnęła z ulgą, gdy puls zapukał o skórę jej paluszków. — Ty mi jej raczej przenieść nie pomożesz, co? — Spojrzenie niebieskich ocząt wylądowało na siwym ptaszysku, na co ten zaświergotał krótko, odpowiadając w sobie jedynie znanym języku. Tallulah pokiwała głową, wsunęła dłonie pod elfie ramiona. A przecież mogła tak łatwo wspomóc się kontrolowaną przez siebie magią, bez większych problemów kładąc kobiece ciałko na stojącym nieopodal stole.
— W porządku. To raz, dwa, trzy. — Wyprostowała nóżki, a nieprzytomne ciało elfki wstało wraz z nią, wciąż jednak sunąc po podłodze ociężałymi łydkami. Odetchnęła, spinając wszystkie, uchowane w jej rączkach, mięśnie. I zapewne, gdyby nie ostatnie lekcje u Antaresa, nie byłaby w najmniejszym stanie przeciągnąć nieznajomej kobiety w odpowiednią stronę, bez skutku siłując się z ciężarem, którego jej cherlawe ciałko, udźwignąć nie potrafiło. Elfia sylweta wylądowała wreszcie na powierzchni starego stołu, skąd Tallulah przyjrzeć się Ayrenn mogła nieco dokładniej.
Dwie, brzydkie zmarszczki wstąpiły na porcelanowe czółko, w samych Talluli oczach, sprawnie formułując niewypowiedziane pytanie. Samotny paluszek sięgnął do elfiego polika, w zwykłej ciekawości i zaintrygowaniu, oraz tych, tak u elfów charakterystycznych, wystających, jarzmowych kosteczek. Tak w tej jednej, krótkiej chwili, niezwykle czarownicy znajomych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz