czwartek, 28 października 2021

Od Isidoro cd. Serafina

Łowca patrzył na nich przez pewien czas w milczeniu, trudno było odgadnąć jego myśli. Rozważał coś w sercu, wahał się, rozmyślał. W końcu zdecydował się odezwać:
— Już wcześniej byli tu tacy, którzy obiecywali ratunek. Ugościliśmy ich, ale… — Mężczyzna pokręcił głową. — Ja już w nich nie wierzę. Pomyliliśmy się. Ale inni - oni wciąż czekają, wciąż mają nadzieję.
Książę uniósł brew, w oczach coś błysnęło.
— Porozmawiamy teraz o tym — oznajmił i skierował się w kierunku mrugającego do niego z chaty paleniska.
Wnętrze chaty było skromne, ubogie. Dawało jasny obraz tego, czym zajmuje się jego właściciel - jedyne łóżko zarzucone było skórami zwierząt, większość sprzętów wykonano z kości, drewna nie było prawie wcale. Niski stół, kawałek ławy, parę skrzyń. I tyle.
Serafin wkroczył do izby, w ostatniej chwili uchylił się przed kościaną belką stropową. Prychnął, zasiadł wśród rozłożonych przy palenisku skór. Isidoro przycupnął zaraz obok, ściągnął plecak. Łowca porzucił cokolwiek robił przed chatą i też wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Przez moment stał, nie wiedząc do końca, co robić, dopóki Serafin ze zniecierpliwieniem nie wskazał mu kawałka podłogi. Mężczyzna posłusznie usiadł.
— Kiedy przybyła tamta grupa — spytał, szpony wybijały na kolanie powolny rytm.
— Ledwie parę tygodni temu, nie aż tak dawno.
— I co to byli za ludzie? Ilu ich było?
— Jeden im przewodził, odnosili się do niego z szacunkiem, on najwięcej mówił. Starszy mężczyzna, z ogoloną głową. Ci inni, dużo młodsi, było ich ośmiu, nie wyróżniali się. Ludzie jak ludzie - nie czynili niczego z ogniem — wskazał gestem w kierunku Serafina. — Powinniśmy się byli domyślić, ale ten ich główny mówił tak, że się nie dało…
Serafin wydał z siebie tylko głuche „hmm".
— A po co przyszli? Mówili o tym cokolwiek?
— Och, tak. Od razu pierwszego dnia spytali się, czy mogą dostać dostęp do wewnętrznego sanktuarium, chcieli złożyć pokłon Matce Yajdinie…
— Czyli po prostu banda nic nieznaczących zealotów — prychnął książę.
— Powinniśmy byli być uważniejsi. Przecież wiadomo, że nikomu nie wolno wejść do sanktuarium, oprócz najstarszego szamana… Gdyby naprawdę wierzyli w Matkę Yajdinę, na pewno by o tym wiedzieli.
Przez chwilę panowała cisza, Serafin nad czymś się zastanawiał, sięgając swojego wciąż nienagannego wąsa. Łowca kręcił się niespokojnie na podłodze.
— Czy… planujesz nam pomóc, panie? — zapytał nieśmiało.
Książę spojrzał na niego z uprzejmym zaskoczeniem.
— Pomóc?
Do tej pory milczący Isidoro zabrał w końcu głos.
— Tak, pomożemy wam. Ale musisz opowiedzieć nam więcej o tym, co tu się dzieje…
Serafin prawie nie prychnął. Łowca, zbyt zaskoczony perspektywą pomocy oferowaną tak po prostu i jasno, jakoś nie myślał o tym, że wysłannicy bóstw powinni chyba wiedzieć co wiosce dolega i jak tubylcy rozdrażnili swoich bogów.
— Nie wiem, czym obraziliśmy Matkę Yajdinę… Ale to musiało być coś wielkiego. Szamani zawsze błogosławili nas przed polowaniami, przygotowywali amulety dla myśliwych. Dzięki nim zwierzyna nie słyszała jak nadchodzimy, nasze strzały nie chybiały celu. Ale potem… Amulety rozpadały się nam w dłoniach, przestawały działać. Szamani przestali słyszeć głos bogów, zostaliśmy sami.
Dopiero te słowa przykuły uwagę Serafina. Spojrzał ponownie na mężczyznę, zmrużył nieco oczy. A potem jego wzrok uchwycił jakieś pęczki kości i skórek związanych rzemykiem, powieszone u powały. Książę uniósł się nieco, sięgnął dłonią i po prostu wziął sobie pęk amuletów.
— Panie, to święte…
— A ja jestem waszym nowym bogiem — uciął czarnoksiężnik, przyglądając się dziełom szamanów.
Złowił wzrokiem wydrapane w kościach runy, pokiwał do siebie głową, rozwiązał rzemyk, obejrzał wytrawione na skórce znaki.
— Prymitywne, ale powinny działać. Bawiłem się w podobne rzeczy jak byłem małym dzieckiem — powiedział do Isidoro, ignorując łowcę. — Czyli ta antymagia tutaj to nie jest naturalny stan artefaktu, coś musiało się wydarzyć.
Serafin zmarszczył brwi, zasępił się. Złote szpony bębniły po udzie, książę utkwił spojrzenie w tańczących w palenisku płomieniach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz