piątek, 29 października 2021

Od Serafina cd. Lei

― Umiem się skradać ― padła odpowiedź, a w odpowiedzi na tę odpowiedź, Serafin uniósł nieznacznie brwi.
― Skradać? Cóż, może okaże się to przydatne. Może nie ― podsumował mrukliwie, dłoń odruchowo powędrowała w kierunku wąsa, podkręcając go nieznacznie, nieustannie dbając o ten idealny skręt.
― Zioła. Polowanie.
― Zioła z tego wszystkiego brzmią chyba najsensowniej ― znów się wtrącił, nie dał na spokojnie dokończyć wypowiedzi. Być może znudził się zbyt długimi przerwami między nimi, być może nie spodobał mu się kolor lotek strzał, a być może mucha zbyt głośno zabrzęczała mu koło ucha. Kto wie, kto wie.
― No i zaceruje koszulę ― ciemna brew uniosła się nieznacznie ku górze, czarnoksiężnik prychnął.
― Trzeba było zostać przy tych ziołach. ― Skomentował z prychnięciem.
Przez dłuższą chwilę zapadła częściowo niezręczna cisza. Niezręczna na pewno dla Lei, która do obecności osób tak wysoce nieprzyjaznych - bez wyraźnego powodu - po prostu nie przywykła. A częściowo całkiem naturalna, bo Serafin od dawna przywykł do tego, że to on kieruje rozmową. Wydarzeniami zresztą też.
― Cervan nic ci nie mówił? ― Odezwał się pierwszy, kiedy kobieta próbowała odzyskać panowanie nad sobą strzelając do celu. Jak na gust maga, który w temacie był zielony niby młoda trawa, szło jej nawet całkiem dobrze. Pokręciła głową w ramach odpowiedzi. ― Na wschód, u podnóży gór, znajduje się jakaś wioska zapomniana przez cywilizację. W zasadzie, nawet parę wiosek ― książę wsunął ponownie dłonie w rękawy szaty, przeszedł się wolnym, dostojnym krokiem po placu treningowym. ― Męczą je magiczne stwory z którymi sobie nie radzą. Trzeba przetrzebić monstra, znaleźć powód dla którego nękają tamtych ludzi i możliwie polubownie to zakończyć ― błysk zrozumienia mignął w onyksowym spojrzeniu. Mag jeszcze raz prześledził sylwetkę kobiety wzrokiem. Rozwiązywanie spraw jego sposobami na pewno nie wpisywało się w szeroko pojęte ramy słowa polubownie. Być może więc głównym atutem jego towarzyszki będzie zdolność do zażegnania ewentualnych konfliktów, które niechybnie tam wywoła. Chociaż po tym co zaprezentowała chwilę temu – wątpił w powodzenie tej misji.
― Mamy tam pojechać. We dwójkę ― uściślił szybko, gasząc tym samym ewentualne nadzieje na to, że w towarzystwie okropnego czarnoksiężnika nie będzie sama. Dziwka Fortuna nie sprzyjała Lei w tym dniu.
Serafin zatrzymał się w końcu, po zatoczeniu koła wokół swojej nowej towarzyszki. Spojrzał krytycznie na powbijane w cel strzały, mruknął pod nosem coś w swoim ojczystym języku, a co na pewno nie oznaczało niczego miłego.
― Sądzę więc, że powinniśmy się zapoznać pod względem posiadanych umiejętności. Prościej będzie podejść do tego zadania od tej strony, a im szybciej się z tym wszystkim uporamy, tym szybciej każdy odejdzie w swoją stronę. Parę potworów nie brzmi jak coś szczególnie wymagającego ― w ostatnie słowa wkradła się nuta lekceważenia. Serafin nadal uważał, że równie dobrze mógłby to wszystko zrobić sam.
― Nie jestem magiem znającym się na leczeniu, więc jeśli coś się stanie któremukolwiek z nas, to będzie twoja działka. Zajmę się fantazyjnym i efektownym pozbawianiem życia, niezależnie od tego czy będzie to człowiek, czy też nie. ― Uśmiechnął się. Specyficznie i niemiło. ― Strzelałaś kiedyś z ładunkami magicznymi na strzałach?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz