niedziela, 31 października 2021

Od Małgorzaty cd. Apolonii

Co by było gdyby?
Małgorzata lubiła zadawać sobie to pytanie, choć wymyślanie możliwych odpowiedzi nie niosło za sobą niczego pożytecznego. Każdy z obmyślonych scenariuszy nie miał prawa się sprawdzić, był bowiem albo zbyt absurdalny, albo zamykał się w ramach pobożnych życzeń, bądź sytuacji, które wydarzyć się nie mogą z prostej przyczyny: charakter osób zawartych w scenariuszach nie pozwalał na takie naginanie zasad. A przynajmniej nie pozwalał zazwyczaj.
I tak też Małgorzata, postawiona przed faktem niebywale uroczym, acz potencjalnie niebezpiecznym, zamkniętym w osobie niepoznanej dotąd Apolonii, rozważyła co by było gdyby. Z rozważań tych wyszło jej natomiast, że gdyby zamiast stojącej obok kobiety, stanął tu sam wicehrabia, z którym ostatnio miała mniej lub bardziej na pieńku, zapewne zdzieliłaby go tą ręką po łbie, a później usiłowała się wyłgać, że przecież to wcale nie ona i proszę nas nie oskarżać, bo nic przecież nie zawiniliśmy. A te wspomnienia, niby żywe, wciąż kotłujące się w sędziowskiej głowie? Przywidzenie zapewne. Przemęczenie i wynik bezsenności. Nic szczególnego, proszę się rozejść.
Gdyby zamiast Apolonii na krótki spacer wybrał się Cahir, zostałby powitany psim pociskiem z serii nowofundland, model Gnatołam, numer seryjny osiemdziesiąt cztery. Do kompletu dołożyłaby uśmiech specjalnie skrojony pod okazję; odrobinę zaczepny, a przy tym niosący w sobie pewną nutę łagodności. Jadeitowe oko zasugerowałoby natomiast, że wachlarz jej sztuczek nie kończy się tylko na drobnym oszustwie mającym za zadanie wyciągnąć kogoś do tańca. Zapewne w niedalekiej przyszłości, zamiast sprawcy zabójstwa, znaleźliby butelkę czegoś mocniejszego, a śledztwo zakończyli na jej dnie.
Gdyby zamiast Apolonii, czy Cahira, trafiłby się Mattia, opowiedziałaby mu o znalezisku, a astrolog użyłby tylko sobie i bratu znanych sztuczek, by zlokalizować ciało. Gdyby przeznaczenie okazało się łaskawą panią, a nie dziwką Fortuną, być może do kolacji mieliby śledztwo z głowy, a resztę czasu wolnego poświęciliby na głaskanie psów i niezobowiązujące rozmowy o wszystkim i o niczym. Kto wie, być może hrabia i tym razem zdołałby wyczarować jakieś ciastka, o ciepłym kocu już nie wspominając.
Tak, układanie fantazyjnych scenariuszy szło Małgorzacie bardzo dobrze. A pożytku z tego ile?
No cóż, nic. Ale nikt fantazjować przecież nie zabraniał, a w tym całym myśleniu co by było gdyby można było znaleźć czasem całkiem interesujący, dotąd nieodkryty pogląd wobec danej osoby.
― Małgorzata De Verley ― skinęła głową, złote loki, stale wymykające się z ciasnego upięcia warkocza, drgnęły lekko, zakołysały się, jakby swym fantazyjnym skrętem chciały dorównać tym hebanowym, łagodnie wkradającym się na szyję aktorki. ― Ach, nie posuwałabym się aż tak bardzo w podejrzeniach, ile potem z tego nieprzyjemności, ile nieporozumień ― machnęła dłonią, jakby odganiając słowa Apolonii. Szmaragdowe oczko pierścionka zdobiącego palec wskazujący mrugnęło, odbiło ciepły promień słońca. Gnatołam, zniecierpliwiony brakiem uwagi i brakiem pieszczot, szczeknął nisko, jakby ponaglająco.
Praesumptio boni viri, Apoloniu. ― Jadeit mrugnął zadziornie. ― Czego pan sędzia nie widzi, tym się nie zainteresuje. ― Bo w końcu kto prócz Tezeusza byłby na tyle uparty w dążeniu do celu, by już z miejsca stawiać zarzuty, oskarżać i cytować paragrafy kodeksu karnego? Nawet ona, posiadająca przecież rodzinny rodowód prawniczy, obyta w przepisach i zasadach, nie śpieszyła się ze stawianiem jakichkolwiek teorii, tym bardziej zaś, jeśli takowe teorie miałyby zabarwienie czysto spiskowe.
Zaśmiała się cicho, kiedy aktorka przywitała się także z denatem, choć ten docenić uroku powitania nie mógł. Małgorzata przejęła więc tę powinność na siebie, uśmiechnęła się ładnie, przechyliła nieznacznie głowę, obdarzając Apolonię spojrzeniem długim, acz nienachalnym. Łagodność uśmiechu ustąpiła, pokonana podświadomą koniecznością wplatania zaczepki w każdy gest i każde spojrzenie.
― Ciekawe co nieboszczyk, niech mu ziemia lekką będzie, zrobił takiego, że go bogi pośmiertnie wynagradzają tak zabójczo atrakcyjnym zespołem śledczych. ― Małgorzata poprawiła ciążące jej na barku ramię i być może chciała nawet coś dodać, ale jak to już w takich sytuacjach bywa, kiedy tylko rozchyliła wargi, między dwie kobiety wtrąciło się psie ujadanie niesione z daleka, zza linii drzew pobliskiego lasu.
Kącik ust uniósł się więc nieznacznie, tajemniczo jakby, a myśl odpłynęła.
― Mamy chyba nawet pierwszy trop. Zapraszam, zapraszam. Uwaga na to przeklęte błoto, bo szkoda pantofli. A, no i uwaga na kleszcze. Te małe skurwysyny nie odpuszczają nawet jesienią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz