czwartek, 28 października 2021

Od Hotaru cd. Serafina

Moment, gdy Serafin starał się pomóc Hikaru, był jednym z najstraszniejszych w jej życiu. Tancerka patrzyła rozszerzonymi oczami na to, co działo się na środku polany, nie mogła oderwać wzroku od konających drzew, od czerwieni lśniącej w dłoni czarnoksiężnika ani upiornego złota czającego się na dnie jego oczu. Jednak jeśli to miało pomóc jej wachlarzowi, jeśli dzięki temu miał poczuć się lepiej, była skłonna jakoś to przetrwać, pogodzić się z tym, że to tknięte mocą bogów miejsce musiało umrzeć, by Hikaru mógł żyć.
Ale to wszystko było na próżno.
Gdy wracali, Hotaru jechała w absolutnej ciszy, ze wzrokiem utkwionym w końskiej grzywie. Nie, żeby wcześniej ich wspólna podróż wypełniona była rozmowami, jednak teraz cisza wokół kobiety przepełniona była smutkiem, wręcz rozpaczą. Zaciskała usta, walcząc z napływającymi do oczu łzami. Czy naprawdę uciekając z Yamato bezwiednie skazała swój wachlarz na śmierć?
Ciepłe uczucie przepłynęło od wachlarza do jej serca, Hotaru trudno było jednak pozwolić, by wyparło z niego ten żałobny chłód. Musiała wrócić do kraju, nie widziała innej drogi. Tylko czy zdąży, nim życie Hikaru się wyczerpie? Choćby dosiadła najbardziej rączego konia i jechała dniem i nocą, nim dotrze do Yamato miną całe miesiące… A i na miejscu nie wiedziała nawet, czego tak naprawdę miałaby szukać. Cała sprawa była przegrana. To był koniec.
Hotaru odwróciła się od Serafina. W całkowitej ciszy, pozwoliła łzom popłynąć. Jej ramiona drżały tylko trochę, kłykcie pobielały, gdy zaciskała je na łęku. Jeśli płomień życia Hikaru zgaśnie, odejdzie razem z nim. Może w następnym wcieleniu bogowie okażą się dla niech choć trochę łaskawsi.
Jej wzrok się rozmazywał, może dlatego nie zauważyła, że od strony lasu ktoś się zbliżał. Pochłonięty rozpaczą umysł nie od razu dostrzegł aż zbyt familiarne odzienie, uszy nie wychwyciły znajomej mowy.
Heej! Przepraszam! Panienko! Pomocy!
Hotaru w okamgnieniu wróciła do rzeczywistości. Rękawem otarła mokre od łez policzki, spojrzała na mężczyznę, oniemiała.
Kolorowe, luźne happi z wizerunkiem ryby - mężczyzna mógł pracować na stoisku gdzieś w Yamato, całe dnie krzyczeć do ludzi, zachwalać swój towar. Do tego ta charakterystyczna opaska na głowie, hachimaki, którą mężczyźni zakładali do pracy w upalne dni. Południowy akcent, ogorzała skóra.
Niemożliwe — wymsknęło się Hotaru.
Nieznajomy mężczyzna podbiegł, machając dłonią, ale gdy jego wzrok padł na Serafina, natychmiast stanął, cofnął się niepewnie.
Youkai — Poruszyły się jego usta.
Mężczyzna znalazł się na tyle blisko, że czarnoksiężnik zwrócił na niego w końcu uwagę. Zerknął tylko, uniósł brew.
— Znacie się?
— Nie, panie. Ale on pochodzi z moich stron, pozwól, że chociaż z nim pomówię.
— Skoro to takie konieczne…
Hotaru nie obejrzała się na to, co książę przez ten czas robił. Zamiast tego zsiadła z konia, niemal podbiegła do mężczyzny.
Nie wyglądał na podróżnego. Brakowało mu wierzchowca, plecaka, chociaż jakiejkolwiek chusty, w której mógłby nieść jedzenie. Lekkie sandały nie odpowiadały porze roku, happi było nieco brudne, utytłane mchem i ziemią. Sam mężczyzna - o rozbieganym spojrzeniu, rozszerzonych, ciemnych oczach.
Panienko... — Natychmiast się jej skłonił. — Bogowie, jak dobrze zobaczyć w końcu ludzką twarz…
Wzrok uciekł mu znów do Serafina, mężczyzna chyba przez moment zastanawiał się, czy podróżująca w towarzystwie demona kobieta sama na pewno jest człowiekiem.
Powiedział pan, że potrzeba pomocy — wydusiła z siebie Hotaru, wciąż nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć. Była pewna, że już nigdy nie zobaczy kogoś z jej rodzinnych stron, nigdy nie usłyszy ojczystej mowy. A tu nagle pojawiał się jakiś mężczyzna, tak bardzo nie na miejscu w samym sercu Iferii.
Zgubiłem się. Może żeśmy trochę więcej na wieczór wypili, ale nie aż tyle, żebym tak daleko od domu poszedł, żebym potem trafić nie mógł. — Mężczyzna poczerwieniał, podniósł na nią wzrok. — Panienko, którędy do Kinoko?
Hotaru zamarła, wpatrywała się w mężczyznę. Ten kontynuował.
Kinoko nie jest duże, prawda. To zaraz na północ od Gyoson.
Familiarne nazwy - Hotaru domyślała się, że to jakieś maleńkie wioseczki, zbyt małe, by osoba niewykształcona, tak jak ona, miała jakiekolwiek pojęcie, gdzie mogą się znajdować. Ot, kolejne miejsce, gdzie większa grupa ludzi trudniła się połowem ryb, gdzie zatrzymywali się pielgrzymi, a poborca podatków nie docierał regularnie.
Panienko? Czy to dobra droga? Gdzie ja właściwie jestem?
W Nalesii.
To daleko od Kinoko?
Hotaru nie odpowiedziała od razu.
Tak. Bardzo.
Tancerka odwróciła się do Serafina. Czarnoksiężnik nie patrzył jednak ani na nią, ani na mężczyznę. Wzrok utkwiony miał w lesie, z którego nieznajomy przyszedł, a odziana w złotą rękawicę dłoń wybijała dość szybki rytm na przednim łęku. Książę podkręcił wąsa.
— Interesujące — mruknął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz