czwartek, 28 października 2021

Od Ayrenn cd. Kukume

― Szybko zjeść. I nigdy nie karmić nim jeleni, zapamiętaj, Kukume. Nigdy nie karmić jeleni ciastem ― Ayrenn pokręciła głową, bardziej sama do siebie, niż do towarzyszki, najwidoczniej w odpowiedzi na podsunięte przez umysł wspomnienie. Nie pamiętała, kiedy dokładnie to było, ale nakarmienie jelenia – początkowo jednego – ciastem, poskutkowało bólem brzucha u zwierzaka i jakimś fanatycznym parciem po więcej. Elfka, wtedy jeszcze nie tak doświadczona jak obecnie, nie wiedziała jak sobie radzić z nachalnym zwierzakiem, w efekcie czego straciła cały zapas jedzenia i później sama głodowała. A zwierzak, zamiast zachować historię dla siebie, rozpowiedział całemu leśnemu towarzystwu, w efekcie czego Ayrenn nie miała na głowie tylko jednego jelenia, ale całe stado, dwa borsuki, cztery bażanty z pobliskiej łąki i jednego lisa. I wszyscy pożądali ciasta.
Jabłko, całkiem urokliwe w swej czerwonej szacie, przykuło wzrok elfki. Przykucnęła, ustawiła obok koszyk i dokładnie obejrzała owoc, nim wrzuciła go do koszyka. Zwierzęta – zwierzętami, elfie przywiązanie do życia i stworzeń – elfim przywiązaniem, ale robakom mówiła stanowcze nie i do widzenia, bo inaczej biorę kapcia. W oddali rozległo się wesołe szczekanie. Wisielec, zajęty jak dotąd obgryzaniem losowego jabłka, podniósł łeb. Oklapnięte uszy nadstawił, spojrzenie basiora wyrażało prawdziwe skupienie.
― Oho, zaraz możemy mieć towarzystwo ― poinformowała wesoło nową towarzyszkę, chłodny turkus roziskrzył się łagodnie, psotliwie jakby.
Wisielec porzucił obgryzanie jabłka i pognał w tylko sobie znanym kierunku. Powiew wiatru przyniósł ze sobą niknący gwizd.
― O ile moje skromne doświadczenie kulinarne się nie myli, to konfitura jest słodsza i jest robiona z większej ilości owoców. Ale marmolada to już inna para kaloszy, nawet ja nie wiem czym się różni ― przyznała ze śmiechem, ewidentnie rozbawiona własnymi lukami w wiedzy. Jak na elfkę mająca ponad dwieście lat na karku, nie wyglądała na szczególnie mądrą i oświeconą. Nie to co elfy z zakonu, wciąż mieszkające w magicznej puszczy. Ayrenn pozwoliła sobie na moment odpłynąć ku nim myślami, wzrok zawiesiła na kołyszących się gałęziach, wciąż skromnie poubieranych w kolorowe liście.
Z zamyślenia oczywiście wyrwał ją napad w wykonaniu psa. Gnatołama konkretnie, który szarżą władował się jej na plecy i przewrócił biedną elfkę. Magiczka parsknęła, mimo ataku nie ukazała po sobie nawet odrobiny strachu. Znała już każdego z małgorzacich psów, każdego odpowiednio wygłaskała i poznała ich charaktery, więc nie było się czego bać. Niezrażona, pozbierała się z ziemi i objęła psa ramieniem, jak dobrego kumpla.
― A widzisz, mówiłam. Nadchodzi psie szczęście, jakby to powiedziała Małgorzata ― w przypływie radości, ucałowała psi łeb. I zaraz potem efektownie wypluła na bok parę ciemnych włosów z futra. Gnatołam nie wyglądał na urażonego takim pluciem. ― Kawa i mleko brzmią dobrze, ale czy piłaś kiedyś kakao? ― Zagadnęła, znów z tym rozbójnickim błyskiem w oku.
― Proszę, proszę ― nowy głos wplótł się w dyskusję, przeciął ptasie trele, ukrócił nerwowe, psie bulgotanie pod nosem w wykonaniu Wisielca. Małgorzata pojawiła się w kręgu widzenia, wsparła ramieniem o pień drzewa w niezobowiązującej pozie. Bawełniana, luźna koszula równie niezobowiązująco zjechała nieco bardziej na prawe ramię, na ciemnych spodniach, centralnie na kolanie, widniała bardzo ekskluzywna dziura, a podrapane kolano świadczyło o tym, że ów ozdoba została nabyta całkiem niedawno i być może całkiem niezamierzenie. ― Ayrenn, dalej męczysz się z tymi jabłkami? ― dwie pozostałe psie sylwetki zamajaczyły między drzewami, jadowicie zielone oko podążyło ich śladem, kontrolując. Po chwili, jakby znudzone przewidywalnością, przeskoczyło na twarz niepoznanej dotąd osoby. Jadowniczka uśmiechnęła się, skinęła głową w ramach powitania.
― Jak widać. I wcale nie męczę, bo dla mnie to przyjemność. Poza tym, popatrz, teraz mam nawet towarzystwo inne niż pies. ― Ayrenn parsknęła, a spytana o to, czy jabłko się nada, rzuciła na nie okiem. Ostatecznie skinęła głową ― Takie też będzie dobre. Może jest nieco bardziej kwaskowate, ale hej, nie samym słodkim się żyje.
― Miło, miło. Może wam pomóc, drogie panie? We dwie zapewne idzie wam przyzwoicie, ale we trzy to mamy nawet szansę zdążyć przed pierwszym śniegiem.
― Gosiu! ― fuknęła zabawnie elfka, brzmiąc niemalże tak, jakby rzeczywiście poczuła się urażona uwagą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz