niedziela, 24 października 2021

Od Jamesa, CD Apolonii

Ze wszystkich błędów, jakie popełnił, ten z Maleficią zdecydowanie był najgorszym. Oblivian zresztą też się do tego przyczyniła, uparcie wmawiając każdemu z dzieci, że, oczywiście, jest bardzo wysokie prawdopodobieństwo, że odziedziczyli po nich magię. W przypadku dwóch magów praktycznie równe jeden, a przecież nawet jeżeli sama siedziała głową bardziej w magopsychologii, tak przecież ich ojciec z matematyką miał już dużo więcej wspólnego i mógł potwierdzić. Rzucała przy tym Jamesowi to swoje długie, paskudne spojrzenie, które niosło w sobie jeden, prosty przekaz: spróbuj się tylko źle odezwać. Wobec tego milczał, uśmiechając się po swojemu, jak wtedy miał jeszcze w zwyczaju, otumaniony już nie kamieniami, bo te schowali dawno temu, ale rzeszą reszty artefaktów, która wciąż zalegała w ich gościńcu.
Potem lata mijały i Mal z magią miała tyle wspólnego, co reszta jej rodzeństwa. Nic. Zero. Absolutna, wdzierającą się w duszę pustka typowa dla osób, które wspaniałości sztuki magicznej na własnym języku mieli nigdy świadomie nie posmakować. Coś, co mogłoby być tylko złudną nadzieją dla jednych, prostą szramę do ominięcia w jednym paśmie zwycięstw i porażek, dla innych stanowiło już rzecz nie do przeskoczenia. Zostawiało po sobie ślad. Nie taki w postaci żadnej rany czy nawet blizny na psychice, tylko to założenie świadomości, że niczego nie warto brać na poważnie.
Jak teraz, gdy Maleficia wpatrywała się w ojca z charakterystycznym dla jego lat młodzieńczych uśmieszkiem. Zbudowanym na fałszywej pewności siebie. Opartym o serię zasad, które wyniosło się z dobrego domu, bo przecież niczego jej nigdy nie brakowało. Postawionym na fundamencie przekonania o wiedzy wszystkiego o wszystkich przez wzgląd na jedną, malutką tajemnicę. Tę jedną rzecz mogłaby nawet mieć po nim, choć w rzeczywistości stanowiła praktycznie idealną kopię samej Liv, no, pomijając kolor włosów.
— Spodziewałam się, że masz lepszy gust, naprawdę, jak na gildyjskie warunki spróbowałbyś zaliczyć przynajmniej jedną z tancerek, a nie ulubioną aktorkę Hildy. — Złajała go z rozbawieniem, wyraźnie słyszalnym w głosie, zanim przytuliła go w mocnym, serdecznym uścisku, który trwał przez dobre kilka sekund.
Bo Mal, mając już te dwadzieścia lat, wierząc, że choć nie jest ani charyzmatyczna, ani piękna, ani mądra, to nadal może mieć łeb na karku i wystarczająco dużo oleju w głowie, żeby udawać, że wszystko było w porządku. Może naprawdę tak myślała, może tylko wolała trwać w ładnym teatrzyku kukiełek, ale uparcie trwała w swoim postanowieniu wyciągania wszystkiego, czego mogła z okolicznych sytuacji.
Ze swoim zmarnowaciałym ojcem na czele. W końcu nie potrzebowała rodziny od momentu, gdy po śmierci matki ochoczo zaoponowała w liście jej potencjalny powrót do domu. Była w dobrym internacie, uczyła się, czego chciała, wyrabiała sobie znajomości i prędzej wolałaby puszczać się na głównej ulicy w Toirie, niż odmarzać dupę na wsi.
— Nie wiedziałam, że dzisiaj przyjedziesz, mogłabym oprowadzić cię po Sorii! Załatwiamy powoli wszystkie formalności z Feliksem w kwestii oficjalnych przenosić do Nalaesii, ale wiesz, jak to jest z papierkową robotą. — Machnęła przy tym dłonią w powietrzu, otwierając mały, misternie wykonany zielono-niebieski wachlarz. Machnęła nim kilka razy, bardziej dla podkreślenia kroju gorsetu sukni czy zasłoniętych koronką ramion niż z powodu duszności.
— Przyjazd z ostatniej chwili — odpowiedział niezręcznie, jak zawsze, gdy temat schodził nawet w najmniejszym stopniu na tego nieszczęsnego chłopaka. Jakkolwiek by nie było, Mal od roku czy dwóch dużo częściej wracała w rodzinne strony czy odpowiadała na listy, właśnie za sprawą pozytywnych wpływów młodzieńczej miłości. O ile za to James był wdzięczny, tak jakoś nie potrafił powstrzymać zgrzytania zębów. Może odruch? Kto by to tam wiedział, gdy wspomniany jegomość właśnie kierował się w stronę stojącej przy wejściu na balkon pary, trzymając w dłoniach dwa kieliszki wina.
Policzył w głowie do dziesięciu. To będzie zdecydowanie długi wieczór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz