poniedziałek, 25 października 2021

Od Tassariona CD. Pelagoniji

Cień uśmiechu wtargnął na wampirze lico, a czerwone ślepka błysnęły głuchą czułością, gdy młoda Pelagonija, z tak charakterystycznym jej ciepłem oraz entuzjazmem, okręciła się wokół własnej osi, chcąc Tassariona upewnić, że chłodem zimy, w jej własnym przypadku, wcale martwić się nie musi. Blada dłoń mężczyzny złapała za drewnianą belkę bramy, pchnęła ją w przód. I kiedy tylko zrobił pierwszy krok ku wiejskiej drodze, ku ciemnościom pobliskiego lasu, drobna rączka młodej Eternum chwyciła za rękaw tassarionowej koszuli, nagle i zupełnie niespodziewanie. Uniósł siwe brewki w zaskoczeniu, raz jeszcze przewrócił spojrzenie w stronę dziewczynki. Wszystko to, by zaraz, po całej sytuacji zrozumieniu, sam złapał leciutko za jej rączkę, pozwalając Pelagoniji, jak i samemu sobie, na ten drobny, serdeczny gest.
— W porządku, wierzę — odparł króciutko, bez pośpiechu wychodząc poza tereny gildyjnej posiadłości, wprost na zaśnieżoną, polną dróżkę. Miał tylko nadzieję, że niziutka Eternum nie zostanie w pewnym momencie pochłonięta przez masywne zaspy śniegu, kompletnie tonąc w warstwie białego, zimnego puchu. Parsknął cichutko. — To chyba dobry pomysł. Taki uśmiech zadziała nawet na panią Irinę.
Zefirowe wiatry musnęły ich twarze, zimnem drobnych igiełek wbijając się w tę młodej dziewczynki, polików wampira, jak i wystających zza siwych loków, spiczastych uszu, nie drażniąc jednak w ogóle. Księżycowa tarcza rozświetlała pogrążone we śnie pola, łyskając przyjemnie w iskrzących drobinkach śniegu, dopóki gołe gałęzie masywnych drzew nie przysłoniły srebrnego światła, pozostawiając ich dwójkę w kompletnych ciemnościach. Tassarion zatrzymał się na moment, zerkając kątem oka na pozostawiane w tyle zabudowania wioski. Być może, w towarzystwie Pelagoniji, rozważniej byłoby ruszyć w przeciwną niż zwykle, stronę, pozwalając dziewczynce na ten nocny, zwyczajny oraz spokojny, spacer.
— Jak to gdzie? Na spacer, tak jak sama chciałaś — stwierdził, zerkając w stronę Pelagoniji, wciąż jej rączki nie puszczając. Uśmiechnął się, zupełnie szczerze, dodając temu mroźnemu wieczorowi odrobiny ciepła. — A więc? W którą stronę wolałabyś pójść? Decyzja należy do ciebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz