poniedziałek, 25 października 2021

Od Serafina do Tezeusza

Nie wyspał się. W zasadzie, może nawet nie tyle nie wyspał, co w ogóle oka nie zmrużył. Próbował oczywiście, zawsze próbował, ale z różnym skutkiem. Tym razem, mimo szczerych chęci, skutek był zdecydowanie negatywny i odwrotny od zamierzonego, sprawiając, że książę był w – delikatnie rzecz ujmując – nienajlepszym nastroju.
Kiedy ciemna noc ustąpiła szarości wczesnego dnia, ruszył się z zajmowanego od dłuższego czasu fotela. Wertowana księga spadła na podłogę, Serafin nawet nie pomyślał o tym, by ją pozbierać, czy to własnymi dłońmi, czy z pomocą magii. W zasadzie, w obecnym stanie ciężko było mu myśleć o czymkolwiek poza jakąś wybitnie mocną kawą. Ogarnął się, doprowadził do porządku i bez większego przekonania skierował się do stołówki. O ile dobrze kalkulował, za chwilę powinna być pora śniadania, w sam raz więc na przygotowanie sobie czego trzeba i zaszycie się znów we własnym lokum, celem kolejnych prób odespania, lub po prostu pogrążenia się w pracy.
Na stołówce nie był jednak sam.
Zmęczone, ciemne spojrzenie maga musnęło sylwetkę wicehrabiego, który majstrował coś przy słoiku z kawą. Najwidoczniej nie tylko on potrzebował dziś czegoś stawiającego na nogi o tak barbarzyńskiej porze. Mag w milczeniu podszedł bliżej, sięgnął po drugi kubek. Tezeusz w tym czasie nadal siłował się ze słoikiem. Serafin zabębnił szponami o blat, w końcu pojemnik puścił - za sprawą magii, lub nie - pokrywka odskoczyła, obu mężczyzn uraczył znajomy aromat. Tezeusz zanurzył łyżkę w pojemniku, bez słowa przesypał pożądaną ilość do swojego kubka, a słoik odłożył tam, gdzie stał uprzednio. Książę uniósł nieznacznie brew, ale nic nie powiedział. Najwidoczniej niewychowana szlachta to coś zupełnie normalnego w tym kraju.
Słoik, szurając bardzo głośno, przesunął się z powrotem w stronę maga. Złote szpony delikatnie, z wyczuciem rozprawiły się z pokrywką, która odeszła zaskakująco łatwo – za sprawą magii, lub nie – a w kubku pojawiły się dwie miarki ciemnego proszku.
Wicehrabia wyciągnął dłoń w kierunku słoika, jakby chciał po namyśle nasypać sobie nieco więcej, Serafin skontrował ruch. Pacnął łyżeczką w wierzch dłoni sędziego, w szarych oczach mignęła iskra irytacji. Onyks odpowiedział złośliwością.
― Teraz ja korzystam ze słoika. Jaśnie pan raczy poczekać. ― Mruknął i choć wcale ze słoika korzystać nie zamierzał, nagle wykazał niezmiernie spore zainteresowanie etykietą na której ktoś koślawo nasmarował kawa. De Sauvignon oparł się niezobowiązująco o blat, a księcia obdarzył spojrzeniem co najmniej pogardliwym.
― Długo jeszcze? ― Spytał znudzonym tonem sędzia, w kuchni brzdęknęły garnki.
― Wystarczająco. Gdyby szanowny najpierw podał mi tę puszkę, to może teraz nie musiałbym tak intensywnie analizować tego zacnego napisu.
― Nareszcie ― wicehrabia uśmiechnął się paskudnie ― Nareszcie ktoś ci do głowy natłukł jak przybłęda powinna zwracać się do osób wyższych rangą.
Przez onyks przemknęła irytacja. W oczach sędziego, tak złudnie podobnych do szarego agatu, zamigotała złośliwość.
Słoik trafił z powrotem na stół, dokładnie na środek dzielącej ich, niewielkiej mówiąc szczerze, odległości. Tezeusz uśmiechnął się brzydko i bez cienia sympatii, jakby nawet tryumfalnie. Dłoń ułożył władczo na zakrętce słoika. Serafin tylko na to czekał. Złote szpony przygniotły dłoń sędziego do nieszczęsnej nakrętki, uniemożliwiając mu ruch i zagarnięcie słoika na swoją stronę. Mag zdobył się na uśmiech prawdziwie czarujący, acz podszyty kompletnym brakiem szacunku, i pochylił się znacząco. Ciężki zapach cynamonu starł się z świeżą nutą pomarańczy i wina.
― Strasznie chujowa ta twoja wyższa ranga, skoro skończyłeś pośród przybłęd ― ciepły oddech księcia musnął sędziowskie ucho, podobnie jak musnął je także szept niosący słowa przeznaczone tylko dla niego. ― Zawsze możesz poprosić o ten nieszczęsny słoik. Czy może użycie tego magicznego słowa również ci uwłacza? ― złote szpony mocniej przyszpiliły dłoń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz