niedziela, 24 października 2021

Od Mattii cd. Małgorzaty

Mattia nie mógł narzekać na towarzystwo mimo nieobecności Małgorzaty.
Dotarł do salonu na górze, rozsiadł się na sofie. Nie zdążył nawet obejrzeć zbytnio pokoju, nie złowił wzrokiem kominka za plecami, lustra z boku ani biurka, po którym walały się sterty papierów. Cała uwaga astrologa była zaprzątnięta psami, a skoro u jego boku nie było nikogo, kto oceniającym wzrokiem patrzyłby na to, jak zachowuje się szanowny pan hrabia, Mattia przez okno wyrzucił wszelkie konwenanse.
— Chodź, Gnatołam — Mattia wyciągnął dłonie do psa.
Gnatołamowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Zaraz wsadził łeb w gotowe do głaskania ręce, ogon kołysał się z werwą na boki. W międzyczasie Wisielec popatrzył na swojego brata, a następnie wyłożył się dystyngowanie z boku, na niewielkim dywanie przed kominkiem.
— Ale z ciebie słodki pieseł — Astrolog drapał Gnatołama za uszami. — Taki wielki pluszak.
Wielki pluszak, zachęcony pieszczotami, najpierw włożył Mattii łeb na kolana, potem jedną łapę. Cudownie nieświadomy zagrożenia astrolog radośnie skupił się na łbie Gnatołama tylko po to, by po chwili pies władował mu się całą przednią częścią. Tylne nogi wciąż stały na podłodze, rozjeżdżały się nieco, gdy głaskany Gnatołam przymykał z zadowoleniem oczy.
— Nie jest ci niewygodnie?
Pies uchylił oko, zerknął na Mattię. A potem uniósł się i władował się astrologowi na kolanka całą swą kudłatą, psią osobą. Mężczyzna wydał z siebie głuche sapnięcie, gdy cięższe od niego zwierzę po prostu sobie na nim usiadło, ale skoro mimo wszystko miał jeszcze jakiś szczątkowy przepływ krwi w nogach, to nie narzekał. Korzystał za to z okazji, radośnie tuląc sobie wielgachnego psa.
— Totalnie pluszak — mruknął, zanurzając dłonie w sierści.
Cały widok astrologa stanowiło teraz morze czarnej sierści, toteż mężczyzna nie zauważył nawet, że ktoś wszedł do salonu.
— No ładnie. — Dźwięk kroków Małgorzaty się przybliżył. — Rozpuszczasz mi dziecko.
Kobieta podeszła bliżej, Mattia bardziej poczuł, niż zobaczył, że usiadła obok. Gnatołam dostrzegł w tym okazję - udeptał sobie astrologa, odwrócił się i położył, obdzielając Małgorzatę swoją głową i łapami, zadnią część zostawiając Mattii na kolanach.
— Nie za dobrze ci? — Małgorzata parsknęła krótkim śmiechem, jednak zaraz spoważniała. Czarna sierść Gnatołama utonęła pod jakimiś mapami, schematami. — Nie wiem, na ile Cervan wtajemniczył cię w szczegóły operacji.
Profesjonalny, rzeczowy ton, kontrastował z tym pogodnym, luźnym, nieco zaczepnym, którym Małgorzata tak często się posługiwała.
— Niestety - niewiele — odpowiedział Mattia, od razu przechodząc do poważniejszych tematów. — Mistrz wspominał tylko, że wszystkiego, czego potrzebuję, dowiem się od informatora na miejscu. Nie powiedział mi nawet, kto miałby to być.
Małgorzata uniosła brwi.
— Pięknie.
— Niemniej jednak — Astrolog kontynuował. Skoro Małgorzata należała do Gildii i skoro Cervan postanowił przydzielić im misję wspólnie, zamierzał grać w otwarte karty. — Mam znajomego, nazywa się Howard Covington - to raczej bawidamek i lekkoduch, jednak ma ten szósty zmysł arystokraty i czuje, że coś wisi w powietrzu. Wspominał mi, że niepokojąco duża liczba jego znajomych postanowiła opuścić jego towarzystwo na rzecz rozrywek wykraczających stosownością daleko poza niewinne popijawki młodych paniczyków. — Mattia wsunął dłoń pod papiery, znalazł dłonią sierść Gnatołama. — Nie chodzi tylko o coś, co mogłoby przynieść ujmę na honorze takiego panicza. Chodzi o sprawy takiego kalibru, które mogłyby pogrążyć cały ród.
Przyłapanie szlachcica w objęciach sprzedajnej kobiety rutynowo zamiatano pod dywan nie przejmując się w najmniejszym stopniu, a co poniektórzy sądzili wręcz, że nim dany młodzieniec na zawsze da się zakuć w obrączkę, jego świętym prawem jest dobrze się wyszumieć.
— Howard nie wchodził w szczegóły, papier to niedobre medium, by przekazywać sekrety. Jego słowa były dość ogólnikowe, jednak znam go i wiem, że nie zdecydowałby się porzucić swego lekkiego tonu, jeśli sytuacja naprawdę by tego nie wymagała.
Małgorzata słuchała go uważnie, w jadeitowych oczach błyszczało skupienie.
— A więc tu jest połączenie — powiedziała jakby do siebie, nie dzieląc się jeszcze z Mattią swymi przemyśleniami. — Znasz więcej osób z tutejszej szlachty?
— Większość chociaż z nazwiska i ogólnych informacji, ze sporą częścią miałem okazję porozmawiać, znajdzie się pewnie też garść osób, z którymi nie pogardziłbym wspólnie spędzonym wieczorem, zaś spośród nich Howard jest osobą, którą mógłbym prosić o przysługi — streścił gładko. — Czy myślisz o kimś szczególnym? Potrzeba konkretnego nazwiska?
— Nie, ogólnego kontaktu w towarzystwie. Mam pewien pomysł. — Oczy Małgorzaty rozbłysły niebezpiecznie. — Ale najpierw może powiem ci, czego ja sama się tu dowiedziałam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz