niedziela, 24 października 2021

Od Lei cd. Serafina

Dzień zapowiadał się - co tu dużo mówić - zwyczajnie. Nie w złym tego słowa znaczeniu, lubiłam swoją rutynę, wypracowany rytm dnia, wypełniony ciepłej gildyjnej atmosfery. Nie spodziewałam się niczego znacząco wychodzącego poza utarty schemat, dlatego zdziwiłam się, gdy zostałam poinformowana o zbliżającym się zadaniu. Po szczegóły miałam się zgłosić do Mistrza, ale dopiero za parę godzin - ale i tę informację przyjęłam ze spokojem, po prawdzie nawet się ucieszyłam. Misje były wymagającym doświadczeniem i nieraz zdawało się, że przerasta możliwości zwykłego śmiertelnika, ale obecność drugiej osoby zawsze dodawała mi otuchy, zawsze sobie radziliśmy. Przecież tym razem nie mogło być inaczej.
 
Skuliłam się w sobie na dźwięk słów mężczyzny - w pierwszym odruchu zaczęłam zastanawiać się, czy kiedyś aby nie zrobiłam mu krzywdy. Może potrąciłam łokciem, kiedy niósł talerz z zupą? Nie dosłyszałam i zignorowałam, kiedy coś do mnie mówił? Krzywo spojrzałam? Za to domniemane przewinienie miałam przez moment ochotę go przeprosić, uznając, że inaczej zacząłby z pewnością rozmowę w innym tonie.
Zaraz jednak zmarszczyłam brwi. Kojarzyłam go z gildii, wszak wyróżniał się niebagatelnym wzrostem i oryginalną urodą, miał w sobie pewien magnetyzm, charakterystyczną aurę, która sprawiała, że nie dało się obok niego przejść obojętnie. Jego obecność dosłownie przygniatała. Gdybym weszła z nim w jakąkolwiek interakcję, choćby nieświadomie, moje ciało z pewnością by zareagowało, pozostałby jakiś ślad. A nie czułam zupełnie nic. Tym bardziej zatem nie wiedziałam, jak mam zareagować. Potraktować to jako żart i odpowiedzieć w podobnym tonie? Odpowiedzieć szczerze? Fuknąć i odmaszerować? Szlochać w głos? Wezwać na pomoc Miśkę? Odruchowo rozejrzałam się po placu, ale nigdzie nie było siostry - bo nawet jeśli, z pewnością już dawno temu bym ją usłyszała. Ona potrafiła reagować, na palcach jednej ręki mogłam policzyć sytuacje, kiedy zaniemówiła, z kolei mnie przydarzało się to regularnie. Wybrałam zatem inną opcję, skrojoną na moje możliwości.
Wzięłam głęboki wdech, potem wydech, całość powtórzyłam trzykrotnie. Nie miałam pojęcia, czego on ode mnie może chcieć, ale wiedziałam, że na żądanej liście tych umiejętności nawet w snach nie mogę poszczycić się takim wysławianiem jak choćby Sophie, ten mężczyzna albo Michelle. Powoli jednak, patrząc na niego, mogłam się domyślić, czego to jemu może brakować. Nie usłyszałam jego kroków od razu, niemniej trudno było zignorować jego obecność nawet mimo skupienia na celowaniu, mimo odgłosu strzał wbijających się w tarczę. Dlatego teraz zwolniłam cięciwę i uniosłam głowę, modląc się, by mój głos nie drżał zanadto:
― Umiem się skradać.
Zacisnęłam wargi i spojrzałam w oczy mężczyzny, choć musiałam przy tym zadzierać głowę. Czarne jak węgiel, przez kilka pierwszych sekund ich kolor mnie zaciekawił i przyciągnął, zaraz jednak speszyłam się, wbiłam wzrok w czubki butów, zakurzonych po długim treningu. Spędziłam całe lata na szkoleniu swojego oka i celności, wypuściłam setki - albo raczej tysiące - strzał, i poczułam się nieco dotknięta jego stwierdzeniem. Ale resztki śmiałości, które w sobie zebrałam, uleciały wraz z dopiero co wypowiedzianymi słowami. Dalej nie miałam pojęcia, czego może ode mnie chcieć i mimo że zdawałam sobie doskonale sprawę, że nawet jeśli odpowiem mu szczerze na pytanie, odpowiedź go nie usatysfakcjonuje, w końcu wymamrotałam:
― Zioła. Polowanie ― przegryzłam wargę, nagle czując, że to było niewystarczające. Ale nagle żadne konkrety nie przychodziły mi do głowy, żadne praktyczne umiejętności. Tyle dobrze, że nie powiedziałam o jakichś głupotach. Zawsze mogłabym opowiedzieć o robieniu pasztetu.
― No i zaceruję koszulę.
I masz babo placek.

;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz