sobota, 30 października 2021

Od Apolonii cd. Sophie


Kluczyk w otworze przeskoczył z charakterystycznym kliknięciem, drzwi ustąpiły za to z przerażającym, godnym horroru skrzypnięciem. Czółko aktorki zmarszczyło się, wiedząc, że nienaoliwione drzwi do podobno zadbanego apartamentu wróżyły jedynie tragedię – Sodomę i Gomorę pod postacią całkowitego zaniedbania oraz zapuszczenia, skrywających się pod pajęczynami wyłapującymi z prawdopodobnie dusznego pomieszczenia wszystkie muchy i inne stworzenia latające. Już się naburmuszyła, już palec zaczął niespokojnie stukać o przedramię znajdujące się tuż pod piersią, pokazując kobiecą irytację.
I choć mogła się domyślać, że Sophie jako studentka nauk przyrodniczych mogła być przyzwyczajona do sadzy na suficie, tak ona tolerować tego nie zamierzała – nie po obietnicach złożonych jej przez pana Kawkę, który jeszcze kilka godzin temu zarzekał się, że wszystko jest jak najbardziej w gotowości na przyjęcie pięknych dam.
— Będą panie zadowolone — mruknął, naciskając na klamkę.
— Mamy taką nadzieję — odpowiedziała za nie obie, doskonale wiedząc, że akurat w tej towarzyskiej sytuacji to ona grała pierwsze skrzypce.
Zerknęła przez swoje ramię na czającą się za nią Sophie, tylko jedną iskrą w oku, w geście tylko dla kobiet zrozumiałym, zasugerowała przygotuj się na najgorsze, słońce.
Wrota się rozchyliły, zza progu było widać skromnie urządzony, aczkolwiek, o dziwo, posprzątany apartament. Oczywiście, na ścianach nie wisiały żadne arcydzieła, prędzej kiczowate sielanki godne oka nędznego fabrykanta, który z rodziną przyjechał na wakacje zwiedzać stolicę, ale Apolonia stwierdziła, że o takie szczegóły czepiać się nie należało. Najwyżej je zdejmą, porzucą w jakimś kącie i zapomną o nich na te kilka zbliżających się tygodni. Wyjątkowo prosty problem do rozwiązania, jak na te mające za chwilę wyłonić się zza horyzontu.
Aktoreczka wyciągnęła dłoń w kierunku Kawki, palce poruszyły się z odpowiednią sugestią. Mężczyzna zarumienił się niezwykle, speszony spojrzał prosto na swoje buty, uciekając od chłodnych, lekko znudzonych już całą tą szopką topazów.
— Pani Apolonio, ja, ja… — zająknął się, starając schować się w swoich wątłych ramionach. Gęsty wąs na jego twarzy poruszył się niespokojnie. — Pan mi teraz przekaże klucze — westchnęła ciężko, nie do końca wiedząc, co mężczyzna w ogóle mógł mieć na myśli; prawdopodobnie wolała pozostawić to słodkiej tajemnicy.
— Ach, tak, klucze! — krzyknął nagle, trzeźwiejąc.
Wyciągnął z dziurki srebrny pąk, ten zabrzęczał dźwięcznie i chwilę później trafił w apoloniowe dłonie.
— Dziękuję. — Uśmiechnęła się słodko, skinęła mu głową już na pożegnanie, nie chcąc cennego czasu marnować na jakiekolwiek opóźnienia, herbatki, ciasteczka i miłe słówka. — Rozliczę się za pomocą czeku, najdalej do końca tego tygodnia.
— Tak, tak, zrozumiałe i pięknie dziękuję. Cena standardowa, zniżka dwadzieścia procent.
Kobieta zasępiła się, brwi zjechały we wspólnym akcie do centrum twarzy, spotkały się tuż nad lekko orlim nosem.
— Poprzednio było trzydzieści, panie Kawka.
— Pani Apoloniu, cudowna, ale inflacja… — Przewróciła oczami, wiedząc, że sytuację tę można by było rozegrać na dwa sposoby; granie głupiej jednak wcale by im nie pomogło, wręcz przeciwnie, prawdopodobnie narażając na infantylne tłumaczenie podstaw ekonomii przez właściciela apartamentu.
— Dwadzieścia pięć procent zniżki. — Bursztyn błysnął niebezpiecznie. — Albo wyślę skargę, panie Kawka, niech pan o incydencie ze szczurem nie zapomina, bo ja pamiętam doskonale.
Mężczyzna pobladł, zadrżał.
— Niech będzie dwadzieścia pięć! — jęknął, zgiął się w końcu w pasie w dosyć nieporadnym ukłonie. — Dziękuję pięknym paniom, całuję rączki i proszę korzystać — tu zerknął na młodą, blondwłosą alchemiczkę — z uroków stolicy, pani Apolonia na pewno pokaże panience najpiękniejsze, najromantyczniejsze miejsca ze wszystkich. Do widzenia! — Chwilę później zniknął na klatce schodowej, a Apolonia odetchnęła z ulgą. — Przepraszam za niego — zwróciła się ku Sophie, stając troszkę z boku i przepuszczając swoją towarzyszkę przodem. — Jeżeli będzie ci tu czegoś brakować, mów mi od razu, zareaguję, ewentualnie przyniosę coś ze swojego mieszkania.
Zakluczono drzwi; w końcu nikt nie powinien im przeszkadzać, nie daj bogowie jeszcze jakiś natrętny podglądacz z ulicy podążyłby tu za nimi. Kobiety rozejrzały się po, o dziwo, niezakurzonym apartamencie, wzrok Apolonii od razu zaczął poszukiwać kuchennej wyspy oraz szafek.
— A teraz — aktorka klasnęła w dłonie — ja zrobię nam herbatę, a ty możesz przedstawić mi swoje pierwsze typy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz