piątek, 29 października 2021

Od Serafina cd. Hotaru

Płacz i pocieszanie zdecydowanie nie były czymś, co interesowało maga. Hotaru milczała, milczał więc i on, nieszczególnie zwracając uwagę na to, co tancerka robi, czy czego nie robi. Wywiązał się ze swojej części umowy, zrobił co mógł by wrócić wachlarzowi właściwą mu równowagę. Nie udało się. Cóż, tak bywa, nawet w magicznym świecie.
Z kolei obco brzmiący język i nietypowy ubiór były rzeczami, które zdecydowanie go interesowały. Pierwsze słowa utonęły w niezrozumieniu, magia kolczyka zadziałała z delikatnym opóźnieniem, ale raczej nic ciekawego go nie ominęło. A raczej – na pewno nic ciekawego go nie ominęło, bo wszystko co ciekawe, znajdowało się w lesie z którego wypadł człowiek w dziwnym ubraniu z wizerunkiem ryby. Czarnoksiężnik skierował konia w tamtym kierunku, pogonił go nawet lekko, zostawił za sobą tancerkę i nieznajomego.
Między drzewami czuł to jeszcze wyraźniej. Aura mocno oddziaływała z otoczeniem, wskazując na wysoki poziom mocy teleportu. W pierwszej chwili sprawiał wrażenie całkiem stabilnego, choć z lekko nadszarpniętym potencjałem teleportacyjnym. W sumie, skoro przepuścił tu tamtego człowieka, to nic dziwnego. Serafin zmarszczył brwi, kiedy jego oczom ukazała się klasyczna brama, stanowiąca portal pomiędzy odległymi miejscami. Powietrze w bramie połyskiwało miękko, perłowo, zachęcało do tego, by podejść. Mag obejrzał dokładnie otoczenie, przyjrzał się runom i składni zaklęcia na bramie. Bez zarzutu.
― Zobaczmy… ― mruknął sam do siebie, kiedy Falafel okrążył portal po raz pierwszy. Czarnoksiężnik sięgnął do sakwy przytroczonej do siodła, pogmerał w niej chwilę i wydobył stamtąd notatki, które popełnił w obecności Isidoro. Cenne wskazówki dotyczące tego co robić, a czego nie robić, by cała ta zabawna eskapada zakończyła się pomyślnie. Szpony zabębniły o udo, spojrzenie przelotnie przebiegło po literach.
W czasie, kiedy Falafel zatoczył drugie kółko wokół portalu, na skraju linii drzew pojawił się także obcy mężczyzna i Hotaru.
O, to tu się obudziłem ― wskazał wesoło teleport, ale kiedy jego spojrzenie przypadkowo padło na bębniące o udo złote szpony, mina znów mu zrzedła.
Co miałeś przy sobie, zanim zasnąłeś? Coś, co było wartościowe najprawdopodobniej ― odezwał się Serafin, płynnie i z właściwym akcentem przemawiając w języku z którego korzystała tancerka i …Sakana. Inaczej nazwać go nie mógł, nie, kiedy wyszyta na ubraniu ryba wciąż tańczyła w jego wyobraźni.
Hotaru zdębiała, zdębiał i Sakana. Oboje wpatrywali się w niego z szokiem wymalowanym w oczach, Sakana nawet miał nieco rozwarte usta. Pierwszy raz widział, obcokrajowca, który tak dobrze mówiłby w rodzinnym języku. Falafel objechał teleport po raz trzeci, Serafin podjął decyzję. Notatki znów zwinął w rulon, umieścił w sakwie. Z tego co przewidział Isidoro, podążali wciąż tą najlepszą możliwą ścieżką i nic nie miało prawa tego zmienić. Gdyby Hotaru i Sakana nie przyszli tutaj, do niego, za parę minut zostaliby napadnięci przez paru oprychów jadących ich śladem od paru godzin. Gdyby nie przybyli i zacząłby dłubać w teleporcie, ten uległby aberracji i wciągnął go w niemiłą podróż w nieznane. Mimo wróżby i mimo tego, że ufał astrologowi, wciąż nie był absolutnie pewien tego, czy powinien majstrować przy przejściu tej klasy.
― Kurwa, Asparsa, akurat jakbyś się przydał, to cię nie ma ― podsumował burkliwie, sam do siebie. Wybijany rytm ustał, czarnoksiężnik podjął w końcu decyzję. Ściągnął wodze, Falafel zatrzymał się dwa metry przed Hotaru i Panem Rybą.
Ja, ja… miałem, znalazłem znaczy się, niewielką grudkę srebra ― wyjaśnił potulnie Ryba. Serafin skinął głową, przyjmując do wiadomości ten informacyjny ochłap.
Zabierz go na grzbiet, tak będzie prościej ― polecił i ani przez chwilę nie wątpił w to, że jego polecenie zostanie wykonane. Złote szpony zgrzytnęły o siebie, magia przepłynęła w powietrzu. Pozostałość po energii węzła, a także moc zawarta w schowanych na dnie juków kamieniach, do tego spora porcja jego własnej magii. Powinno wystarczyć. Powinno nie wykrzywić teleportu.
Książę spojrzał w niebo, na strzępek chmury. Myślami odpłynął gdzieś daleko, do dobrze znanego obserwatorium. Do płaszcza w gwiazdki i księżyce.
Wypowiedział zaklęcie, uwolnił pokłady magii. Portal zamigotał złotem. A potem całą trójką wkroczyli w magiczne przejście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz