niedziela, 31 października 2021

Od Jamesa, CD. Serafina

― Hemil… Ach, tak. Czterdzieści osiem godzin i to niebywale ryzykowne. ― Wzruszył ramionami, obserwując spokojnie księcia. Miał posturę osoby obytej w sztuce perswazji, co było widać wyraźnie w każdym fragmencie jego jestestwa. Nosił się z pewną dozą nonszalancji, typową wyłącznie osobom wyższego stanu, a przy tym w ruchach mężczyzny dało się dostrzec pewne delikatnie, jednakże wyuczone za młodu manieryzmy. W przeciwieństwie do starannie przygotowanych spektakli ruchów, gestów i mimiki Apolonii, tutaj wypadały one naturalnie. Przyjemnie do zawieszenia oka, toteż wzrok Hopecrafta cierpliwie podążał za ruchem ust rozmówcy.
― Dekompozycja metodą Radana zawiodła? No, chyba, że pozbywa się pan resztek po próbach z Hemilem, to wtedy faktycznie sprawa byłaby o wiele bardziej skomplikowana…
Uśmiechnął się tylko w odpowiedzi smętnie, bo jakby miał wszystko tłumaczyć po kolei, wypadałoby przedstawić całościową dokumentację zbiorczą jego przypadku, przypadku Oblivian, a, na nieszczęście, ostatnimi czasy również przypadku Omena. Mógł się bawić w mniejsze czy większe kłamstwa mające dyktować tempem rozmowy, ale doskonale wiedział, że żadna półprawda jego problemów nie rozwiąże. Zbyt dużo zmiennych, zbyt dużo trudnych do powtórzenia czynników, przez co nawet jego eksperymenty na gryzoniach uprawiane za młodu zawodziły zanim przeszły nawet do drugiej fazy testów.
Krążyli dalej wokół wszystkich kolejnych tematów, jakie do tej pory padły w rozmowie. Z jednej strony artefakty, tak bardzo wyjątkowe i piękne w swojej sztuce, szczególnie te, które swoim działaniem wiązały się z ukochaną przez Jamesa magią kombinowaną. Tam przeskoczona w bok cząstka, tu przeoczony znak w równaniu, a człowiek nawet się nie orientował, jak wiele możliwości można było wyciągnąć ze starych, utartych relikwii rodzinnych, które rzekomo wyłącznie leczyły pomniejsze rany.
― Nie mogę się nie zgodzić, że ciekawość odgrywa znaczną rolę. Mimo wszystko żałuję, że jest tak trudno określić krzywe kalibracyjne dla artefaktów nawet po rozłożeniu na zmienne typowe. Magowi się wydaje, że pracuje z dobrej faktury statuetką z Wysp Fliss, a tu duszek wgranego konika polnego jedynie na pocieszenie ― wspomniał naprędce sytuację może nie z własnego doświadczenia, ale historię, która krążyła po DUMie jako swoiste podsumowanie trudów społeczności akademickiej. Niby wielkie odkrycia, a pod spodem śmierdzący, problematyczny żart dawnych kultur, z którym obecnym, cywilizowanym ludziom przyszło się użerać.
― Herbata, choć wpływa pozytywnie na nastrój pijącego, nie niesie za sobą mocy, dlatego też moje zainteresowanie nią jest nieco mniejsze. ― Pochylił się znacznie do przodu, bo tutaj pojawiło się bardzo ciekawe założenie, jakby rzucona na przekór wszystkiemu rękawica. Podjął ją z prawdziwą przyjemnością, bo sam dawno nie miał możliwości zażyć tak absorbującej pogawędki w środku dnia. Nie zawarł w Gildii zbyt wielu znajomości, tym bardziej bliższych, raczej skupiając się na dystansie od potencjalnych rozpraszaczy jego pośledniejszej misji, ale jednak tego kontaktu mu brakowało. Z kimś na wyższym poziomie, o godnej pozazdroszczenia wiedzy, no światłości w kwestiach magii.
― Sekhet ma cudowny zapach i niestety dla mnie zbyt ostry smak. Można delektować się wszystkim, cokolwiek ktokolwiek zechce, ale zwykle z wypalaniem gardła gorzkim posmakiem utożsamiam cięższe trunki niż jedynie herbata. Muszę przyznać, że jestem okropnym herbaciarzem, bo wszystkie mocniejsze smaki dobijam łyżeczką miodu albo wyciśniętą cytryną, zawsze mam wrażenie, że po niej wszystko wydaje się przyjemniejsze ― wyjaśnił swoje stanowisko, zaraz jednak przechodząc do palącej go kwestii.
― W sprawie mocy herbaty miałem ostatnio przyjemność otrzymać mieszek ziół od nowej członkini gildii. Przywiozła ze swoich rodzinnych stron, a jest przecie z Rosevii, gdzie co prawda naszych herbacianych tradycji nie hołdują, tak przedstawiła mi ichni sposób na zadziwiającą mieszankę. Na bazie swoich barbarzyńskich zwyczajów doprawiają ją w sposoby niby szamańskie, ale, jak ona to potocznie ujęła, “nic większego kopa w życiu nie daje”. Myślałem, że to wszystko zasługa nutki alkoholu, ale po spróbowaniu dostrzegłem nitkę oktaryny, jakby ktoś sączył stokrotki naprzemiennie z rubinowym roztworem od magicznej esencji. Doprawdy, zadziwiające połączenie. Może miałby książę ochotę spróbować? ― spytał z szerokim uśmiechem, który w oczach nie przyzwyczajonego do jego widoku odbiorcy, mógł wydać się nawet lekko prowokacyjny. Doskonale wiedział, że wśród fanów herbat to, co wyprawiano w Rosevii uważano za sztukę niegodną nawet wspomnienia, ale, jak to mówią, warto próbować wodzić na pokuszenie. A nuż się uda.
― Oczywiście, chyba że szanowny pan woli bardziej wysublimowane smaki. Zawsze występuje ten strach przed pierwszym razem, więc w ramach zachęty mogę zapewnić, że nie poczuję się urażony ewentualną odmową ― oświadczył pewnie siebie i, gdyby był mniej biegły w sztukach kurtuazji, może mógłby nawet mrugnąć. Kusiło go.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz