piątek, 28 stycznia 2022

Od Asy cd. Marty

Rządza mordu wzrastała w Asie coraz bardziej z każdym kolejnym słowem Marty, które słyszał przez wyjątkowo nieszczelne drzwi. A może to jej głos był tak donośny? Chłopak zerwał się na nogi i owinąwszy się szczelnie kołdrą, wychylił się z pokoju. Zauważyła go. Nie było już odwrotu. Wpierw dostał nakaz wyprawy po kartofle, później ruda zmora ochrzaniła go za spanie do dziesiątej. Czarnowłosy przewrócił oczami i wydukał jedynie:
- Uważaj... Gdzieś tu się kręci jakaś głośna wiedźma... - niestety zrozumiał, że popełnił błąd dopiero po wypowiedzeniu tych słów.
Szybki strzał w łepetynę popędził go do działania, a on wystrzelił jak z procy, by się jakkolwiek ubrać. Chwilę później byli już w drodze. Pogoda była wietrzna i szara, zupełnie jak humor Asy, który nie był zbyt rozmowny tego dnia. Na każde pytanie Rudowłosej odpowiadał jedynie zbywającymi, jak najkrótszymi zdaniami, albo odmrukiwał w taki sposób, żeby kobieta nie mogła go zrozumieć. Przez większą część podróży zastanawiał się, dlaczego w ogóle wychylił nos zza swojej sypialnianej futryny. Może wtedy, dalej mógłby gnić pod pościelą i w ogóle nie myśleć na temat tej całej "afery" z kartoflami, bo o to się w tym wszystkim rozchodziło. Czy Gildia nie mogłaby zasadzić ziemniaków w ogródku? Wtedy Asa nie musiałby iść taki kawał, by później nabawić się bólu pleców, niosąc wór. Doszli do Tirie bez większych problemów, oprócz tego, że do kozaków chłopaka parę razy nasypał się śnieg, a ten wówczas syczał, jak żmija lub zaskroniec. Można by powiedzieć, że nic już nie zmieni jego dnia na lepsze, prawda? Otóż nie. Przechadzając się wśród różnych stoisk z najróżniejszymi produktami, szukając tego, na którym ziemniaki będą największe i najpiękniej się prezentujące, bystry wzrok ciemnowłosego Asy wyłapał coś, co jego wewnętrzne dziecko uznało za majstersztyk wszechobecnego piekarnictwa. Potężny, błyszczący pod miodową glazurą precel, obsypany sezamem precel, aż błagał o zakup, a później skonsumowanie go. Musiał go mieć.
- Kupisz mi to? - zagaił do Marty, wskazując palcem na precla. - No wiesz... Nie dałaś mi nawet zjeść rano śniadania.
- Hmmm... Myślę, że nie starczy nam pieniędzy, jak wrócimy zjesz coś w stołówce - odparła, zaskoczona nagłą chęcią do rozmowy.
- Ale jak wrócimy to już chyba umrę z głodu! Pamiętam, jak ostatnio mówiłaś, że za mało jem! - chłopak nie dawał za wygraną.
Przekomarzali się krótką chwilę, gdy Asa wpadł na pewien pomysł. Jeszcze, gdy młodzieniec zamieszkiwał skomplikowane uliczki Overnore, stosował pewną skuteczną metodę jeśli ktokolwiek mu odmówił - kradzież. Był mały, zwinny, a jego szybkie palce skutecznie zdobywały to co chciał. Podjął decyzję - sam wykombinuje sobie precla. Niezauważalnie i cicho oddalił się od Marty, która i tak zajęta była doglądaniem ziemniaków od różnych sprzedawców. Przybliżył się do tragarza sprzedającego wytwory piekarnictwa i cukiernictwa, a następnie wyciągnął rękę po swój cel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz