środa, 12 stycznia 2022

Od Mattii cd. Salomei

— Interesujące — odpowiedział jej Mattia, zerkając na kobietę spomiędzy poduszek. — Zaskoczyło mnie, że to właśnie krótkie sekwencje są łatwiejsze do przejrzenia, niż te długie. Myślałem, że będzie dokładnie na odwrót.
Akshan ponownie rozsiadł się wśród poduszek.
— Dlaczego?
Mattia podniósł się do siadu, poprawił tak, by siąść przodem i do Salomei.
— Myślałem, że skoro sekwencja jest krótka, można zwyczajnie przeoczyć jakieś błędy, szczegół może umknąć uwadze. Zaś jeśli ma się więcej czasu, łatwiej byłoby dostrzec niespójności. Mogłyby narastać w miarę upływu czasu — Mattia urwał, przez moment szukał odpowiedniego przykładu. — Ktoś mógłby dostrzec, że dym z fajki rozwiewa się w kłęby o tym samym kształcie, że ptaki w ogrodzie śpiewają wciąż tak samo.
— To miałoby dużo sensu, gdyby iluzja była tylko zbiorem dźwięków, wrażeń i obrazów, które mag po prostu prezentuje drugiej stronie. Tak jednak nie jest - ta magia dotyka umysłu, a wprawny czarodziej jest w stanie zrobić to na tyle sugestywnie i nienachalnie, że po pewnym czasie człowiek zdolny jest uwierzyć we wszystko, nie czując nawet, które z myśli pochodzą od niego, a które od zaklęcia.
Mattia zasępił się nieco, potarł w zamyśleniu podbródek.
— To dość… niebezpieczna magia.
— Każda magia potrafi być niebezpieczna — wtrąciła Salomea, przeniosła wzrok na Akshana. — Może jakieś ćwiczenia?
— Dobry pomysł. — Mężczyzna znów zwrócił się do astrologa. — Skoro wspominałeś, że twoje doświadczenie z iluzjami nie jest wielkie, trzeba będzie to naprawić. Zacznijmy od czegoś prostego.
Akshan zerknął na stolik, skinął dłonią w jego stronę. Stolik okrył się subtelną, fioletową mgłą, coś zaszurało, a gdy mgła opadła, na blacie stały dwie patery z przekąskami.
— Która jest prawdziwa? A która to iluzja? — spytał mag, uśmiech błąkał się w kąciku ust.
— Ta z lewej jest prawdziwa.
Akshan uniósł brew, zerknął porozumiewawczo na Salomeę.
— Dobrze. Szybko ci poszło. Jak poznałeś?
— Wcześniej zwróciłem uwagę na to, co było na tej prawdziwej — wyłgał się Mattia, nie mając serca powiedzieć na głos, że to inny szczegół go naprowadził. Gdyby prawdziwa patera zawierała kandyzowane pomarańcze - tak jak ta iluzoryczna - Salomea na pewno nie usiadłaby aż tak daleko.
— Tak, dobrze jest zwracać uwagę na otoczenie, zanim wypełni je magia — mruknął Akshan, wstając i podchodząc do stolika. Druga patera rozwiała się w kłąb mgły, mag zgarnął z tej pierwszej zupełnie prawdziwą figę. — Z tego, co przewiduję, na urodzinach Pankracego zostaniemy przeniesieni do zupełnie innego świata, zaś wiedza o tym, gdzie bezkres iluzorycznego oceanu kończy się zwyczajną ścianą na pewno ci pomoże.
Salomea pozornie wróciła do swej książki, od czasu do czasu zerkając tylko w kierunku podrzucającego figę Akshana.
— Hm, skoro tak szybko idzie ci poznanie, co jest prawdą, a co nie, poddajmy twoją szybkość próbie.
Akshan złapał figę, obrócił w palcach. A potem cisnął nią w stronę astrologa.
Mattia nie zareagował, nie poruszył się, nie zdążył nawet zdziwić. Owoc przeniknął nieszkodliwie przez jego czoło, rozwiał się w kłąb mieniącego się dymu. Akshan wsparł dłoń na biodrze.
— Pankracy będzie zawiedziony, jak tak zrobisz — mruknął, unosząc brew.
— Widziałem, jak chowasz tą prawdziwą do kieszeni — odparł Mattia, zauważył to jednak dopiero po fakcie - figa stanowiła niewielkie wybrzuszenie z boku spodni Akshana, zaś materiał opiął się nieco mocniej, gdy mężczyzna oparł dłoń na biodrze. Trudno było astrologowi przyznać, że poza parkietem jego refleks i zręczność po prostu nie istniały, i że gdyby figa była prawdziwa, dostałby nią prosto w głowę. Zaś Salomea - musiałaby go pewnie zaraz cucić.
— Spróbujmy w takim razie czegoś innego — Akshan rozejrzał się po pomieszczeniu, jego wzrok padł na Salomeę.
Mgła znów się pojawiła, otoczyła kobietę, a gdy magiczny opar opadł, wśród poduszek siedziały dwie Salomee, obie z książką w ręku. Mag zerknął wyczekująco na Mattię.
Astrolog zaś przenosił wzrok od jednej Salomei do drugiej. Obie wpatrywały się w niego swymi rubinowymi oczami, na dnie których tańczyły te charakterystyczne iskierki rozbawienia. Obie siedziały otulone swymi delikatnymi, lejącymi szatami, identyczne woalki zakrywały subtelne uśmiechy. Błądzące po okładce książek dłonie błyskały oszczędnie pierścieniami. Identyczne, równie żywe i prawdziwe, Salomee oczekiwały odpowiedzi.
Mattia spojrzał na tą z prawej strony.
— Ty jesteś prawdziwa.
Akshan prychnął z rozbawieniem, siedząca z lewej Salomea rozpłynęła się w kłąb mgły.
— Po czym poznałeś? — spytał mag.
— Nie wiem.
Tymczasem Salomea wyciągnęła dwa brakujące pierścienie, z powrotem wsunęła je na swoje dłonie.
— Myślałam, że uda nam się ciebie zmylić. Że jak zdejmę pierścionki stwierdzisz, że Akshan się pomylił i to ja jestem iluzją.
Mattia posłał jej nieco łobuzerski uśmiech.
— To by było zbyt proste. Poza tym - mam nadzieję, że nie rozczarowałem aż tak bardzo.
Akshan machnął dłonią, na powrót wylądował wśród poduszek.
— Właściwie - co jest najtrudniejsze w tkaniu iluzji? — spytał Mattia.
Mag zasępił się, wyciągnął mocniej na poduszkach.
— Powiedziałbym, że zespolenie wszystkiego tak, by było realne. To trudno opisać słowami — Akshan przez pewien czas milczał, bębniąc palcem po miękkim materiale. — To nie jest tak, że iluzja, by była realna, musi tylko „ oddziaływać na wszystkie zmysły", składać się z obrazu, dźwięku, zapachu i reszty. Wszystko to musi ze sobą współgrać, a do tego potrzeba doświadczenia i intuicji. Takiego specyficznego wyczucia…
— Czyli trudno jest o iluzję czegoś, czego się nigdy nie widziało?
— To zdecydowanie. Mógłbym spróbować przywołać obraz czegoś, co widziałem tylko w książce albo o czym opowieści słyszałem, ale na pewno byłoby to trudne. Próbowałbym… użyć tego, co już znam i tym próbować jakoś oddać wszystkie wrażenia. Zasugerować mocnej, że to, co niesie magia, jest samą prawdą.
Mattia westchnął, Salomea zupełnie odłożyła książkę.
— Przyszedł mi do głowy pewien pomysł — powiedziała, splatając dłonie. — Spodziewamy się, że tematem przewodnim bankietu urodzinowego Pankracego będzie wszystko to, co żyje w wodzie. I najpewniej będą to raczej stworzenia żyjące w naszych, ciepłych wodach. Zaś Mattia — przeniosła wzrok na astrologa — ma zapewne doświadczenie jedynie z tym, co żyje w jakichś… arktycznych wodach.
Mattia zamaskował uśmiechem fakt, że z fauny arktycznych wód widział tylko pingwiny, zaś arktyczne wody miał okazję obserwować na ilustracjach w książkach. Do wody było mu daleko, statki oglądał cumujące w porcie i nawet pływać nie potrafił.
— Powiedziałbym, że to bardzo dobry pomysł. Prócz tego, że nie widziałem nigdy na żywo niczego, co żyje w waszych południowych wodach… — Mattia zamyślił się, zawiesił na moment głos. — Może prócz Magistra. — Astrolog zaraz kontynuował. — Nie widziałem Sallandiry. Mój jedyny spędzony tutaj czas to ten, kiedy przebywałem w Wieży.
— Nie widział wielbłąda na żywo — Salomea dodała, patrząc na Akshana. Mag uniósł brwi.
— To faktycznie problematyczne. Chyba dobrym pomysłem byłoby pokazać ci nieco okolicę poza Wieżą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz