poniedziałek, 10 stycznia 2022

Od Nicolasa - Event [2.2]

Woda?
Nicolas ostrożnie ominął rozlaną na schodach prowadzących do lecznicy kałużę nie odrywając od niej badawczego spojrzenia i przystanął na chwilę. Odkąd połowa gildyjczyków wyruszyła do Obarii w budynku było znacznie ciszej i spokojniej, ale także rzadziej dochodziło do jakichkolwiek incydentów wymagających sprzątania. Dlaczego więc schody były zalane? Do lecznicy mało kto teraz zaglądał, o zamkniętych gabinetach dowództwa nie wspominając. Zajęć też nie było wiele, więc ktokolwiek nabroił, mógł to raczej sprzątnąć od razu.
- Marta będzie zachwycona - stwierdziła krótko stojąca niżej Nikole i cmoknęła. - Ja bym wróciła do pokoju albo pracowni. Co by nie było na nas. Dziewczyna potrafi być równie straszna, co Irina.
- Zapominasz, że z nas wszystkich Iriny boisz się tylko ty. - Louis wzruszył ramionami i nachylił się nad rozlanym płynem. - Wygląda mi to na jakiś olej.
- Wy też się baliście! Tylko was dopadła dobrym obiadem. Ja tanio skóry nie sprzedam i tak nawet nie mogę tego spróbować. - Oburzone i dumne prychnięcie wyrwało się z kobiecego gardła. - Chodźmy stąd, naprawimy te drzwi kiedy indziej.
- Może dostarczali jakieś zioła, trochę się rozlało i nikt nie miał czasu sprzątnąć? - Nicolas zignorował jej słowa i zerknął na Louisa.
- Albo siedzi zatrzaśnięty za drzwiami! - Schowany w kieszeni kamizelki Idien zaćwierkał głośno. - Tymi, o których Ravi mówił.
- Możliwe... - Nicolas pokiwał głową i nie tracąc czasu ruszył na piętro, w myślach zaznaczając sobie, że zanim weźmie się za naprawę zatrzaskujących się drzwi do gabinetu, zetrze tę nieszczęsną plamę na schodach. W końcu to nie mogło zająć wiele czasu.
Jego plan zmienił się od razu jak dotarł na piętro.
- Marta? - Mężczyzna upuścił trzymane w dłoniach narzędzia i podbiegł do leżącej na podłodze rudowłosej. Koło jej dłoni leżał słoik, teraz już całkiem pusty, otoczony mniejszą kałuża oleju, który zapewne był wcześniej jego zawartością, a w wejściu do lecznicy, na sznurku, huśtał się nieduży kawałek drewna. Po Ravim nie było śladu.
- Medykom tak bardzo się nudzi, że sami chcieli sobie skombinować pacjentów? - Nikole zajrzała do lecznicy rozglądając się za kimkolwiek.
Nikt jej nie odpowiedział, uwagę Nicolasa całkowicie pochłonęła Marta, którą po nieudanej próbie ocucenia ostrożnie podniósł i przeniósł na jedno z wolnych łóżek. Dopiero tam delikatnie sprawdził, czy zielarka na wskutek uderzenia nie doznała większych obrażeń, a po krótkiej egzaminacji z ulgą stwierdził, że kończyło się na siniakach. Chociaż potrafił opatrywać mniejsze rany, nie był pewien, czy potrafiłby opatrzeć kogoś innego. Miał wrażenie, że za bardzo trzęsłyby mu się dłonie.
- Sprawdzę, czy w gabinetach nie ma czegoś, czym moglibyśmy zrobić okład - wymamrotał szybko do swoich towarzyszy. - Poczekajcie tutaj.
Szybkim krokiem wszedł do pierwszego lepszego gabinetu, nawet nie zerknął, do kogo należał i rozejrzał się po półkach. Jego wzrok natychmiast padł na leżący na półce szeroki bandaż i stojącą obok miskę. Mógłby nabrać śniegu i zmieniać okład, dopóki Marta by się nie obudziła albo Ravi nie wróciłby do lecznicy. Pokiwał głową akceptując swój pomysł i wziął do rąk upatrzone przedmioty. Mógł wracać do lecznicy i z małą satysfakcją, że tak szybko opanował sytuację skierował się do wyjścia, nacisnął klamkę.
Drzwi nawet nie drgnęły.
Szarpanie nic nie dało. Zatrzasnęły się?
No tak, przecież to właśnie je miał naprawić.
Uh.
Nicolas rozejrzał się po gabinecie, a jego wzrok zatrzymał się na oknie.
Musiał wyjść inną drogą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz