niedziela, 16 stycznia 2022

Od Salomei cd. Billy'ego

Już od dłuższego czasu wydawało jej się, że przeróżne drobiazgi giną z gabinetu. Może nie w sposób permanentny, ale znikają, by po czasie powrócić na swoje miejsce bez śladów użytkowania. Ciekawił ją ten fenomen i początkowo po prostu założyła, że tak już po prostu tu jest. W końcu Gildia dysponowała paroma osobami, dla których przywołanie do siebie książeczki, czy innego drobiazgu nie byłoby czymś wymagającym. Nie pytała, nie drążyła.
Okazało się jednak, że tajemnica znikających i powracających przedmiotów postanowiła rozwiązać się sama. Czy to z pomocą tak szumnie wzywanej przez Serafina dziwki Fortuny, czy przez czysty przypadek, ponownie, nie zamierzała wnikać, przyjęła sprawy tak, jak się przedstawiały.
― Ach, czyli to twoja sprawka ― zwróciła się do chłopca łagodnie, ciepło. Zawsze miała słabość do dzieci, zawsze kojarzyły jej się z rodzinnym domem, z siostrami i wesołym dzieciństwem. ― Zastanawiał mnie fenomen znikających książek, ale nie podejrzewałam, że to ty się nimi interesujesz.
Chłopiec spuścił głowę, mocniej zacisnął dłonie na tomiku. Salomea nieznacznie uniosła brwi, zdziwiona. Przecież nigdy nie ukarałaby dziecka za ciekawość i chęć poznania nowych rzeczy.
Powoli pokonała dzielącą ich odległość, stanęła przy chłopcu i pochyliła się nieznacznie. Długi, fioletowy warkocz przesunął się po ramieniu, zawisł w powietrzu. Astrolożka uśmiechnęła się, jakby chcąc dodać chłopcu odwagi. Wyciągnęła dłoń, musnęła opuszkami palców jego dłonie.
― Hej, nie bój się. Nic się przecież nie stało, nie gniewam się. Podejrzewam, że James także się nie gniewa. A Tezeusz zapewne nie zauważył, ostatnio i tak rzadko tutaj bywa.
Chłopiec nie palił się do rozmowy, jakby już święcie przekonany o własnej winie, niemalże skazany i osądzony. Wyprostowała plecy, splotła ze sobą dłonie.
― Jeśli chcesz, to pokażę ci takie ładne książki. Pełne obrazków i ciekawych historii. Umiesz czytać? ― zagadnęła pogodnym tonem, stwierdziła także, że nie ma co skupiać się na tym jednym momencie w którym go przyłapała. Wydawało jej się, że najlepiej będzie ponieść tę chwilę dalej, spróbować go zagadać od nieco innej strony. Odeszła kawałek, stanęła przy jednej z szafek. Dosięgnięcie upatrzonej przez nią pozycji wymagało stanięcia na palcach.
― Zobacz, ta ma więcej obrazków. ― Pożądana książka w końcu trafiła w jej ręce. Spora, dość ciężka. Historia założenia miasta Pran, obejmująca nawet czasy legendarne. ― Farba na nich jeszcze nie wyblakła, można podziwiać. Chyba, że wolałbyś coś mniej poważnego? Może… może coś o bitwach?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz