piątek, 21 stycznia 2022

Od Salomei cd. Mattii

Zbliżyli się do posiadłości, dziwnie pustej i wręcz nienaturalnie cichej jeśli wziąć pod uwagę teoretycznie odbywający się w niej bankiet. Tuż przy wysokich, dwuskrzydłowych drzwiach powitali ich strażnicy odziani w lekkie szaty. Nie dzierżyli żadnej broni, a przynajmniej nie taką, którą dałoby się uchwycić gołym okiem. Widok dwóch raashirów nie zrobił na nich zbytniego wrażenia, ich obecność była pożądana i od dawna zapowiedziana. Ich zainteresowanie wzbudził natomiast Mattia, odstający urodą i kolorem skóry, ewidentnie nietutejszy.
― To gość alsaahira ― wyjaśnił krótko Akshan, uśmiechnął się całkiem uprzejmie. Wymówienie słowa arcymag w obecności większości magów zazwyczaj załatwiało sprawę i otwierało wszystkie drzwi. Ta sytuacja nie odstawała wcale od innych, strażnicy szybko się zreflektowali, przepuścili ich w drzwiach.
Otoczyły ich chłodne mury rezydencji rodowej, znaleźli się w głównym korytarzu. Budynek jak dotąd nie zdradzał po sobie ani grama magii, fioletowe oczy Strażnika pozostawały wciąż tak samo naturalne jak zawsze, nie jarzyły się w półmroku, a sam mag nie narzekał na ból głowy. Korytarz ciągnął się przez dłuższą chwilę, w końcu doprowadził ich do przestronnej sali w której nie było dosłownie niczego. Ani mebli, ani kwiatów, ani dekoracji. Pusta przestrzeń z kwadratową dziurą w podłodze.
― Oho ― mruknął Akshan, przystanął przy dziurze. Była ładnie wykończona ceramiką, krawędzie zdobiły malowidła przedstawiające kraby, krewetki i kolorowe rybki z lokalnych raf koralowych. W środku dziury – woda. Przeźroczysta, miękka toń kryjąca w sobie sekret umykający oczom.
― Nie widać dna ― zauważyła Salomea, pochylając się nieznacznie.
Promienie słońca wpadły przez niewielkie okienko, załamały się w tafli wody, prześlizgnęły jasną smugą po twarzy astrolożki. Zmrużyła nieznacznie oczy, wyprostowała plecy umykając z powrotem w półcień.
― Czy to może być jakieś… przejście? ― spytał Mattia spoglądając w wodę z lekkim powątpieniem, które szybko opanował.
― Na to wygląda. ― Akshan uśmiechnął się pod nosem, w fioletowych oczach maga przemknął jakiś łobuzerski ognik. ― Ta sala wygląda zazwyczaj inaczej. Skoro pozbyli się z niej absolutnie wszystkiego, co można było, a w dodatku wykuli dziurę w podłodze, to musi to być pewna forma… zaproszenia.
― Czyli… ― Salomea na moment zawiesiła głos, uniosła brwi. ― Musimy tam wskoczyć?
Akshan nie odpowiedział. Uniósł dłonie, zapraszając swoich towarzyszy do tego, by podali mu ręce. Astrolożka spełniła jego milczącą prośbę po chwili wahania, Mattia nie miał takich oporów.
― Na trzy ― poinformował Strażnik, mocniej ścisnął ich dłonie. ― Raz…
― Dwa… ― dodała Salomea, czując, jak początkowy stres i zagubienie przekształcają się w przyjemną ekscytację.
― Trzy! ― włączył się Mattia.
Skoczyli. Woda była ciepła, całkiem przyjemna, choć niepokoił fakt, że zostali odcięci od dopływu powietrza. Nastąpiła bardzo krótka chwila konsternacji, Salomea z Akshanem wymienili spojrzenia, ale nim cokolwiek złego zdążyło się stać, jakaś dziwna siła pociągnęła ich w dół, w ławice kolorowych rybek, między wysokie słupy koralowców. Salomea wychwyciła kątem oka potężną rybę z jednym ząbkiem poza paszczą, ale nim przyjrzała się jej uważniej, prąd wody zabrał zwierzę dalej. Perłowe szaty poddały się ruchom wody, zafalowały wdzięcznie, szczelnie przylgnęły do sylwetki.
Nim zdążyli się zorientować, opadli na samo dno. Przybycie gości zmąciło spokój pewnego kraba w skorupce, który na ich widok uciekł gdzieś w bok, zniknął w rafie. Akshan na próbę dmuchnął, z jego ust wydobyło się normalne powietrze, niezamknięte w bąbelkach. Puścił dłonie dwójki astrologów, dotknął materiału własnej szaty.
― Sucha ― stwierdził z parsknięciem. ― Ale zachowuje się tak, jakby jednak nie była wcale sucha ― dodał po chwili, obserwując jak materiał faluje nieznacznie, jakby faktycznie przebywał pod wodą. ― W porządku? ― zwrócił się w końcu do Mattii, wiedząc, że ten z iluzjami nie miał zbyt dużo do czynienia.
Jeśli cokolwiek trapiło w tym momencie hrabię, udało mu się to zamaskować, nie dał nic po sobie poznać. Uśmiechnął się, przymrużył delikatnie oczy.
― Wszystko w porządku ― potwierdził. ― To było… niecodzienne wejście. To naprawdę wszystko iluzja?
― Naprawdę ― Akshan skinął głową ― zastanawiam się co prawda jak rozegrali wielopoziomowość, bo wygląda to na jakieś płytsze partie oceanu, ale…
― A ja myślałam, że nie pobiją tego zeszłorocznego sztormu ― wtrąciła Salomea, rozglądając się na boki. Pod jej ręką przemknęło stado drobnych, kolorowych rybek.
― A to dopiero początek. Zobacz tam. ― Strażnik wskazał jej kierunek niedbałym machnięciem dłoni.
― A niech mnie.
― Robi wrażenie ― dodał Mattia, również spoglądając we wskazanym kierunku.
Całkiem niedaleko, wśród raf koralowych, skał i ryb, znajdowało się całe podwodne miasto. Fantazyjnie powykręcane budowle w przyjemnych barwach zdobiły muszle, ukwiały i skamieniałe kolonie gąbek, okazjonalnie dało się dostrzec także pojedyncze wstęgi wodorostów. Miasto dzieliło się na dwa poziomy, budowle górnej części skrzyły się w złamanych promieniach słońca, wabiły spojrzenia kunsztem wykonania i dbałością o szczegóły. Dolną część pochłaniał lekki półmrok rozjaśniony lewitującymi lampkami. Trudno było dostrzec co kryło się w cieniach, ale jeszcze trudniej było oprzeć się chęci sprawdzenia na własną rękę.
― To spory nakład magii ― oceniła po dłuższej chwili Salomea. Spojrzała na Akshana z troską, dotknęła ramienia. ― Na pewno wszystko w porządku?
― Na pewno. ― Skinął głową, uśmiechnął się łagodnie. ― Wziąłem eliksiry. Poza tym mam o wiele lepszą tolerancję. Ale jak się pogorszy, dam ci znać.
― No dobrze. ― Cofnęła dłoń, przez chwilę stałą w miejscu, jakby zagubiona. Spoglądała na bajeczne budowle w milczeniu, prąd wody znów wprawił szaty w ruch. Między perłowym materiałem chust mignął purpurowy kosmyk. ― No dobrze ― powtórzyła, jakby sama do siebie. Spojrzała na Mattię, w oczach pojawił się jakiś upór, zdecydowanie. ― Myślę, że najlepiej będzie to rozegrać na spokojnie. Nie mam zielonego pojęcia, gdzie kryją się nasi gospodarze, ale coś mi mówi, że mogli się podzielić. Jeden na poziom. To by było nawet w ich stylu.
― Wtedy prościej byłoby z nimi rozmawiać ― zauważył Mattia, także spoglądając na budowle. ― W końcu jeden z braci doceniał bardziej ekscytację samymi iluzjami, drugi na odwrót. Gdyby byli razem, próba wkupienia się w łaski ich obu byłaby ciężka. Nie niemożliwa, ale ciężka.
― Słusznie. Chodźmy więc, nie ma co się marnować poza głównym przyjęciem. No i zaraz przekonamy się na ile udało mi się z ciebie zrobić prawdziwego paszę.
― Postaram się nie zawieść oczekiwań swojej nauczycielki. ― Mattia uśmiechnął się łobuzersko, skłonił głowę.
Całą trójką zagłębili się w pierwszy poziom iluzorycznego, podwodnego miasta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz