poniedziałek, 10 stycznia 2022

Od Salomei cd. Mattii

― Taaj al-Jamil to rodowe imię Pankracego, czy Euclio? ― spytała, wzrok jednak nie skupił się na astrologu, a na leżącym między nimi talerzyku ze słodyczami.
― Pankracego ― odpowiedział po krótkiej chwili Mattia. Salomea skinęła głową i sięgnęła po ciasteczko oblane miodem, a nim ujęła je w dłoń, rozmyśliła się.
― Interesująca się nieśmiertelnością Pontia to według większość typ słuchacza? A może jednak jest kimś, kto przejmuje w towarzystwie dyskusję?
― Typ słuchacza ― gładka, szybka odpowiedź ze strony astrologa, nie tak gładko podjęta decyzja co do słodyczy ze strony Salomei. W końcu jednak wybór padł na kawałek kandyzowanego pomarańcza. ― Ale poza tym, Pontia nie interesuje się nieśmiertelnością, przynajmniej nie z tego co wiem. Jej dziedziną były iluzje.
― Dobrze zapamiętałeś ― pochwaliła go, słodki owoc zniknął pod woalką, spojrzenie wróciło do Matii, zdradzając zadowolenie z dotychczasowej współpracy.
Fajka zabulgotała, kiedy Akshan zaciągnął się dymem, rośliny zaszumiały łagodnie pod wpływem podmuchu wiatru.
― Pankracy i jego zainteresowania ― podjęła ponownie temat, wracając do odpytywania ― biała magia? Iluzje? Artefakty?
― Stworzenia morskie i wszystko co z wodą i podwodnym światem związane.
― Punkt dla ciebie. Euclio – brat, czy brat bliźniak?
― Bliźniak ― odpowiedź była niemalże natychmiastowa.
― No dobrze. Wygląda na to, że zapamiętałeś wszystko bezbłędnie…
― Czy teraz ja mogę mieć pytanie?
― Oczywiście ― Salomea poprawiła się na swojej poduszce, ale spojrzenie zamiast skupić się na Mattii, znów powędrowało do talerzyka ze słodkościami, dowodząc, że ktoś tu ma ewidentną słabość do lokalnych wyrobów. Tym razem wybór padł na ciasteczko z miodem i kawałkami orzechów.
― Kim jest ten Woland, którego imię często pada w rozmowach? To kolejny sayid, prawda?
Astrolożka obróciła ciasteczko w palcach, spojrzenie powędrowało ku jego twarzy. Czujniejsze, uważniejsze, jakby poruszył śliski temat.
― Thaamir el-Ahsan ― odpowiedziała po krótkiej chwili wahania ― to sayid czarnej magii. Jeśli kiedyś zobaczysz wysokiego, szczupłego maga z heterochromią, to bądź pewien, że to właśnie on. Ma bardzo przerośnięte ego i pod wieloma względami jest mocno podobny do Serafina. Co jest ich główną różnicą to fakt, że Woland poświęci wszystko w imię mocy. Serafin z kolei poświęci prawie wszystko.
― Wolandowi wydaje się też, że długa nieobecność alsaahira powinna pozbawiać go urzędu ― dodał Akshan, włączając się do rozmowy.
― I pewnie scedować ten przywilej na niego? ― domyślił się Mattia, dwójka strażników skinęła na potwierdzenie niemalże jednocześnie.
― W rzeczy samej. Ma za sobą parę głosów poparcia, ale jednak znaczna większość magów woli trzymać się tradycji i nie są za bardzo przekonani do tego typu przewrotów ― mag podał mu z powrotem ustnik, także poczęstował się ciasteczkiem. Salomea zrobiła się podejrzanie milcząca.
― Jak właściwie zostaje się arcymagiem?
― Przez oficjalny pojedynek, w zasadzie całą ich serię. Potencjalny kandydat musi wygrać z każdym z obecnych sayidów i dopiero wtedy, kiedy ich pokona, może rzucić wyzwanie obecnemu alsaahirowi. Pojedynki z mistrzami są rozgrywane do granicy życia, nie można zakończyć walki śmiercią. Wyjątek stanowi jedynie to ostatnie, finałowe starcie. Tam wszystko jest dozwolone, a walka kończy się śmiercią jednej, lub drugiej strony.
― Co ciekawe ― wtrąciła w końcu Salomea ― Woland już raz walczył z Serafinem, choć nie w tych oficjalnych pojedynkach o posadę. Zdarzenie miało miejsce wtedy, kiedy książę studiował w wieży czarną magię. Nie pamiętam dokładnie o co wtedy poszło, ale spór był na tyle gorący, że skończyło się nieregulaminowym starciem.
Mattia uniósł nieznacznie brwi, ale nie wyglądał na specjalnie zdziwionego rewelacjami dotyczącymi Serafina i jego przeszłości. Astrolog zaciągnął się dymem, odwrócił twarz, dmuchnął efektownie. Akshan leniwie obserwował rozpływającą się w powietrzu chmurę. Fioletowe oczy zaiskrzyły tajemniczo, barwa tęczówki zyskała mocy, jakby jarząc się jakimś wewnętrznym światłem. Salomea przez dłuższą chwilę wpatrywała się w oczy strażnika, jakby wyczytując z nich niemalże wszystko, co jest jej potrzebne.
― Kogo przywiało? ― spytała lekko zaniepokojona. ― Po twojej reakcji sądzę, że to nie Serafin.
― Nie ― potaknął Akshan ― to pomniejszy mag, pewnie posłaniec. Zobaczę o co chodzi. ― Podniósł się i wraz z nieskonsumowanym do końca ciasteczkiem opuścił ogród. Salomea poprawiła nerwowym ruchem szal okrywający włosy, jakby chciała się lepiej ukryć przed ewentualnym gościem.
― Czy tak właśnie wygląda dar Akshana w praktyce? ― dopytał Mattia po krótkiej chwili ciszy.
― Tak. W przypadku łagodniejszych aur mienią mu się oczy, ale jeśli mag jest potężny, lub jeśli nie ukrywa aury, to niestety pojawiają się te skutki uboczne o których wspominałam ci wcześniej. Czasami się o niego martwię ― astrolożka powiodła spojrzeniem za znikającym za bramą magiem. ― Jednak, póki mamy sposób na złagodzenie, to staram się zbytnio nie roztrząsać sprawy. Długo szukaliśmy roślin, jeszcze dłużej tworzyliśmy recepturę, a jeszcze dłużej zajęło odkrycie tego jak zajmować się niektórymi gatunkami.
Mattia rozejrzał się raz jeszcze po ogrodzie, tym razem zaskoczony ilością roślin, jakich wymagała mikstura.
― Czy macie tutaj jakiegoś ogrodnika, który się nimi zajmuje?
― Nie. ― Przez rubinowe oczy przemknął cień uśmiechu. ― Ja się nimi zajmuję. W zasadzie można powiedzieć, że mieszkam w ogrodzie. Widzisz tamte wysokie krzaki pokryte różowymi kwiatami?
― Widzę.
― Gdybyś czegoś potrzebował, to tam mnie znajdziesz.
Astrolog uśmiechnął się, skinął głową.
― Zapamiętam.
Brama ogrodu uchyliła się ze szczękiem wpuszczając ponownie Akshana. Mag niósł w dłoni rulonik papieru przewiązany błękitną wstążką. Salomea na jego widok uniosła nieznacznie brwi.
― Co ciekawego nam przynosisz? ― zagadnęła miękko, strażnik usadowił się ponownie na poduszkach i podał jej rulonik.
― Zaproszenie, mili państwo. ― Oczy maga błysnęły zawadiacko. Salomea szybko rozwinęła wiadomość i przeleciała ją wzrokiem. Dłoń jakoś odruchowo powędrowała w stronę talerzyka ze słodkościami, ale zbyt skupiona na czytaniu, trafiła w trawę. Raz, potem drugi. Nim musnęła trawę palcami po raz trzeci, Mattia przesunął dyskretnie talerzyk kawałek w jej stronę.
― Ach, Euclio i Pankracy mają urodziny ― zwróciła się w stronę astrologa, wciąż jednak skupiona na wiadomości. Palce natrafiły na obiekt w postaci kandyzowanego pomarańcza, potwierdzając tym samym jego pozycję ulubieńca. ― To bardzo dobrze się składa, będziemy mieli okazję na spotkanie w przyjemnych okolicznościach, nawet mimo tego, że będzie miało oficjalny charakter. Musimy ci tylko znaleźć coś… odpowiedniego do ubioru. Zwykłe szaty nie sprawdzą się tym razem. No i trzeba będzie uważniej przerobić etykietę.
― Jak pewnie się czujesz w iluzjach? ― dołożył pytanie Akshan, ewidentnie mając coś szczególnego na myśli.
― Parę razy w życiu miałem okazję je oglądać, ale coś mi mówi, że tutaj będzie to kompletnie inny poziom. ― Uśmiechnął się tajemniczo Mattia. ― Mam rację?
― Pankracy słynie ze swoich bankietów i spotkań, są bardzo… starannie zaplanowane. Dałbym sobie rękę uciąć, że w dekoracjach będzie uczestniczyć połowa adeptów magii iluzji, o ile nie sama Pontia.
― Rok temu użyli motywu żeglarskiego. ― Spojrzenie Salomei stało się lekko nieobecne, jakby wróciła myślami do tamtego czasu. ― Iluzje były tak perfekcyjnie utkane i splecione z żywiołem wody, że zapierało dech. W kulminacyjnym momencie wszyscy skończyliśmy mokrzy i solidnie wystraszeni przez iluzję sztormu.
― Trzeba cię będzie oswoić z takimi rewelacjami ― Akshan uśmiechnął się jak rasowa szelma. ― Żebyś się nie uchylał przed płynącym na ciebie rekinem.
― A czy nie o to w iluzji chodzi? Żeby zaskoczyć gości? ― Mattia przechylił nieznacznie głowę i również poczęstował się ciastkiem.
― Tak, o to w tym chodzi. Ale ty nie jesteś zwykłym gościem ― wyjaśnił strażnik. ― Pankracego bardzo zadowoliłoby twoje zaskoczenie, ale z kolei Euclio uznałby to za nieobeznanie z tematem. Kiedy oswoisz się mocniej z możliwościami tutejszych magów, prościej będzie ci balansować pomiędzy zadowoleniem jednego, a drugiego brata. W końcu obu ich musimy przekonać do wsparcia naszego przedsięwzięcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz