poniedziałek, 10 stycznia 2022

Od Mattii cd. Salomei

Gdyby nie naturalnie dobre i łagodne serce, Mattia byłby niebezpieczny. Ze swą zdolnością do odczytywania z niewypowiedzianego wszystkiego tego, co rozmówca mu przekazywał - czy tego chciał, czy nie - aż nazbyt często domyślał się wielu rzeczy, nierzadko dotykających prywatnych, osobistych spraw. Astrolog miał w sobie wystarczająco dużo taktu, by wszelkie przemyślenia zachowywać dla siebie, toteż przymknął jedynie oczy, myśląc o tym, że naprawdę nie mógł się doczekać poznania owego Akshana. Człowiek, którego miano wywołało poruszenie na kamiennej, obojętnej twarzy księcia, teraz zaś okazywało się, że darzył wzajemną przyjaźnią również i księżniczkę. Gdy Mattia dodał do siebie wszystkie zmienne, rozważył wzajemne relacje, jego barki rozluźniły się nieco, na twarz wypłynął zamyślony uśmiech. Faktycznie, nie miał się tu czego obawiać, a z samym Akshanem na pewno znajdzie wspólny język.
Salomea nie wyglądała mu na osobę skłonną do długich, złożonych wypowiedzi, toteż Mattia postanowił odciążyć ją nieco w tej materii.
— Jak mam być szczery… Z twojej wypowiedzi Akshan przypomina mi nieco mego młodszego brata, zaś Serafin - starszego.
Astrolożka ożywiła się nieco, purpurowe brwi nieznacznie się uniosły.
— Masz dwóch braci?
— I jeszcze młodszą siostrę — dodał Mattia, z lekkim uśmiechem. — To przez nią noszę kolczyki.
— To nie jest normalne w twoich stronach? By nosić kolczyki?
— Nie wśród mężczyzn - taka biżuteria to w głównej mierze domena kobiet, jednak Elena ma swoje sposoby, by przekonać innych do swych racji.
Historię z kolczykami Mattia opowiadał już wiele razy, za każdym z nich okazywała się strzałem w dziesiątkę jeśli chodzi o rozluźnienie atmosfery. Czy chodziło o przyjacielską pogawędkę, czy bardziej formalne spotkanie na salonach - krótka opowiastka była na tyle urocza, że większość osób chociaż się uśmiechała.
— Aż się zastanawiam, jakich argumentów użyła, by cię do tego przekonać…
— Cóż, założyliśmy się i - przegrałem — Mattia roześmiał się, jakby zupełnie niewzruszony swą porażką.
— Ty, astrolog, przegrałeś zakład? Twoja siostra też jest astrolożką, prawda?
— Tak, oczywiście. Na dodatek bardzo zdolną, zaś nasz zakład dotyczył co prawda astrologii, ale nie w taki sposób, jak ci się wydaje.
Lekka pauza, Mattia, wsparł łokieć na kolanie, podbródek na dłoni, zwrócił się w stronę Salomei. Z pewną dozą satysfakcji obserwował iskierki zaciekawienia tańczące na dnie rubinowych oczu.
— Jak już wspominałem, tradycją mej rodziny jest astrologia. I choć każde z mego rodzeństwa, tak jak ja, pobierało nauki w domu, to jednak rodzice zawsze naciskali, byśmy zdobyli również oficjalne wykształcenie na jednym z uniwersytetów. Najsławniejszym i najstarszym jest bodaj Defrosiański Uniwersytet Magiczny, i tam też rodzice posłali mego najstarszego brata, Luciano, a następnie mnie i Isidoro. Elena jednak zapierała się rękami i nogami mówiąc, że nigdzie nie pojedzie, że jej to niepotrzebne, że to strata czasu — wyliczał Mattia, gestykulując luźno. — Moja droga siostra, pełna cnót niewieścich w rodzaju oślego uporu i małpiej przekorności, oczywiście zacięła się kompletnie i nie dało się jej w żaden sposób sprowadzić na właściwą drogę. Prośby i groźby nie działały, toteż musiałem wziąć sprawy w swoje ręce.
Mattia zrobił efektowną pauzę, Salomea poprawiła się nieco na rozgrzanym piaskowcu.
— Wyśmiałem Elenę, że po prostu boi się wychylić spod matczynych skrzydeł, że przeraża ją wizja bycia ocenianą przez kogoś spoza rodziny, że jest niepewna swych umiejętności i generalnie - że sobie nie poradzi. Założyłem się z nią, że nie ukończy nawet swoich studiów, zaś moja wiecznie przekorna siostra poszła i, rzecz jasna, ukończyła studia z wyróżnieniem — zakończył rozkładając ręce. — Ja zaś, jako ten przegrany, jestem zmuszony nosić kolczyki od niej. Dobrze przynajmniej, że nie wybrała czegoś bardziej ekstrawaganckiego.
Salomea parsknęła szczerym śmiechem, złote bransolety zadźwięczały, gdy kobieta instynktownie uniosła dłoń do ust. Mattia jej zawtórował, przez moment ogród wybrzmiał pogodnym śmiechem. Zaś gdy ten ucichł, Salomea się odezwała:
— Jesteś blisko ze swym rodzeństwem.
— Tak, to prawda. Na pewno najbliżej jestem z Isidoro i na pewno relacja z każdym z mojego rodzeństwa jest inna, ale wiem, że każdą z nich mogę określić jako bliską — odpowiedział szczerze.
— Czy… często się widujecie?
Mattia spuścił na moment wzrok, westchnął, a gdy się odezwał, jego głos miał barwę melancholii.
— Niestety niezbyt. Pisujemy jedynie listy. Luciano założył własną rodzinę, prowadzi swoją firmę, nie bardzo może gdziekolwiek jeździć, zaś ja i Isidoro jesteśmy związani z Gildią - również nie możemy pozwolić sobie na takie niefrasobliwe odwiedziny. Zaś Elena pozostała w domu. Jest przyszłą głową rodu, musi nauczyć się, jak w przyszłości sprostać wszystkim związanym z tym obowiązkom.
Astrolog przez moment zastanawiał się, czy nie odwrócić pytania, czy nie zapytać Salomei o to, jak wygląda jej sytuacja rodzinna i czy znajduje czas pomiędzy licznymi obowiązkami raasahira, by chociaż odwiedzić swój dom rodzinny. Jednak gdy wpatrzył się głębiej w te rubinowe oczy, a przez woalkę i lejący się materiał szaty niewiele więcej pozostało mu do obserwacji, dostrzegł w ich głębi jakiś rodzaj smutku - postanowił więc nie drążyć tematu. Może i było to niezbyt stosowne, cały czas mówić o sobie, jednak jeśli rozmówca chętnie taką rozmowę kontynuował, Mattia szybko udzielił sobie z tego tytułu rozgrzeszenia.
— Pierwszy raz słyszę, by najmłodsze z rodzeństwa miało potem zostać głową rodu — powiedziała Salomea w zamyśleniu.
— Ach, prawda, w Iferii to też nie jest częsta sprawa. Wszystko przez to, że pochodzę z rodu matriarchalnego - tylko kobiety sprawują w nim władzę, a że Elena jest jedyną córką, to do niej będzie w przyszłości należeć Castello Stellato — wyjaśnił, wywołując w oczach Salomei kolejne zdumienie.
— Tradycje twojego kraju nie przestają mnie zaskakiwać — mruknęła, kręcąc głową.
— Jak i twojego - mnie — przyznał Mattia, przywołując na twarz kolejny z szerokiego wachlarza swych uśmiechów.
Wrócił wzrokiem do wciąż stojącej między nimi figurki słonia, przesunął opuszkami po gładkim grzbiecie. Wciąż chłodne krople wody z fontanny prześlizgnęły się po lapisie.
— Nigdy wcześniej nie widziałem słonia. Nie na żywo - zawsze tylko na obrazkach, w formie figur — rzucił nieco bez związku. Isidoro kiedyś mu wspominał, że w swym życiu będzie dane mu zobaczyć wiele niezwykłych istot, jednak owo kiedyś było jeszcze w czasach, gdy oboje byli ledwie dziećmi. Mattia szczerze wątpił, by tego typu wróżby miały się w ogóle sprawdzić.
Astrolog niezobowiązująco zerknął w górę, słońce wspinało się powoli po błękicie nieba.
— Zastanawiam się, czy nie zagadaliśmy się zanadto. Co prawda mieliśmy zabić nieco czasu w ogrodzie, jednak obawiam się, że nasza rozmowa płynie aż zbyt wartko…
Salomea podążyła za jego wzrokiem, westchnęła.
— Tak, czas najwyższy, byśmy udali się w końcu do Akshana — odparła, wstała, a astrolog - razem z nią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz