czwartek, 6 stycznia 2022

Od Serafina cd. Hotaru

Serafin ignorował wiele rzeczy i wiele ludzi, a lekceważył jeszcze więcej. Czasem wychodził na gbura, czasem na osobę kompletnie nieprzewidywalną, czasem na sadystę, czasem na kapryśnego księcia. Ciężko było przewidzieć w jakim obecnie jest nastroju i czy czasem ów nastrój nie ulegnie zmianie w przeciągu najbliższych dwudziestu sekund. Bardzo rzadko, niemalże z łaską, postanawiał dopasować się do sytuacji, którą narzuca mu otoczenie.
Rozmowa z Tsuru była gdzieś na pograniczu tej ignorancji i płynnego przejścia od lekceważącego nauczyciela do czarującego księcia. Serafin najpierw musiał spełnić swoje zachcianki, zbadać okrągłość rzucanych mu zdań, by następnie stwierdzić, że tutejszy możny absolutnie niczym nie różni się od tych sallandirskich. I choć nie znał szczegółów lokalnej etykiety, ani zasad, to jednak podstawiony przez dziwkę Fortunę „przeciwnik” nie był taki straszny i taki obcy, jak mogłoby się osobom niewtajemniczonym wydawać.
― Łaskawa Fortuna podobna jest w swych kaprysach do natchnienia, do weny, która to spływa na nas w nader nieoczekiwanych momentach, otulając umysł przyjemną mgiełką oświecenia. ― Tsuru uśmiechnął się oszczędnie, choć miło, nadal nie wychodząc ze swej roli. ― Wygląda jednak na to, że los uśmiechnął się dziś nie tylko do mnie, ale i do moich gości.
Serafin powstrzymał się od leniwego zakołysania czarką, utrzymał nadgarstek w sztywnym geście. Z tego co zdążył zauważyć, wszystko w tym kraju było sztywne, bądź z kijem w dupie. By nie wypaść z roli, musiał się więc dostosować, choć mocno kłóciło się to z jego standardowym sposobem bycia.
― Będę zobowiązany za uchylenie mi rąbka tajemnicy. Zbyt długo już kartki mego notatnika pozostają puste, nienaznaczone nawet kroplą tuszu ― odpowiedział uprzejmie, uśmiechnął się po dworsku. Znaczy, fałszywie.
― Radziłbym, byś swoje kroki skierował w stronę siedziby rodu Kame, strażników wszelkiej wiedzy. Jeśli mowa o miejscu niezwykłym, unikatowym, niosącym w sobie odmienność zdolną pobudzić zmysł artysty, to właśnie u nich wypada szukać odpowiedzi. Gdyby chodziło o magię, o samą moc, wtedy być może rozwiązaniem byliby Ootori ― wyjaśnił spokojnie pan Tsuru, uśmiechnął się w sposób podobny Serafinowi. ― Siedziba rodu znajduje się jednak bardzo daleko, zanim wyruszycie, proponuję byście skorzystali z oferowanej gościny, przygotowali się na dni, które spędzicie w drodze.
― Chętnie spędzimy tu jeszcze parę dni ― zgodził się łaskawie Serafin, wciąż z tym samym, miękkim, dworskim uśmiechem błąkającym się na wargach. ― Dziękujemy za tak ciepłe podjęcie.


Zgodnie z tym, co padło w kamiennym ogrodzie, Serafin i Hotaru spędzili jeszcze parę dni w siedzibie rodu Tsuru. Rzeczywistość maga – do tej pory wypełnioną głównie obijaniem się w kwaterze w Tirie, bądź podróżami – wypełnił nowy rodzaj obijania się, zdecydowanie kreatywniejszy, bo spędzony głównie na pochłanianiu przez czarnoksiężnika nowych pozycji z zasobów biblioteki. Okazywało się bowiem, że pałac jest bardzo dobrze zaopatrzony w dzieła nie tylko dotyczące literatury pięknej, czy sztuki, ale również magii. I to ta ostatnia najbardziej Serafina ciekawiła, jak można było się tego zresztą domyślić.
― Panie? ― znajomy głos wybił go z czytanego właśnie fragmentu tekstu.
Serafin uniósł nieznacznie spojrzenie, ale nie oderwał się na długo od lektury. Wskazał Hotaru miejsce obok siebie, tuż obok stosika niewielkich książek.
― Czego chcesz? ― mruknął.
― Spędziliśmy tu już trzy dni. Jaki jest twój plan na kolejne?
― To już trzy? ― zdziwił się uprzejmie, podkręcił w zamyśleniu wąsa. ― Nie zauważyłem nawet, kiedy to zleciało. Cóż, obijać się dłużej nie możemy, choć i szybka rezygnacja z gościny tego całego Tsuru może rzucić na nas cień podejrzenia. Powiedzmy, że jeszcze dzień, góra dwa i się stąd zwiniemy. Faktycznie tak daleko jest do tego następnego rodu?
Hotaru skinęła głową, rozejrzała się po półkach eleganckich, choć prostych mebli. Żadnej mapy w zasięgu wzroku jednak nie znalazła.
― Tak, dość daleko. Po drodze możemy napotkać więcej takich stworzeń jak oni.
― Czegokolwiek byśmy nie spotkali, wątpię, by stanowiło dla mnie wyzwanie ― mruknął Serafin, przerzucił kolejną stronę książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz