sobota, 8 stycznia 2022

Od Mattii cd. Michelle

Mattia wciąż miał wszystkie palce, a karmienie Atrii szło mu coraz sprawniej. Starał się tak jak zawsze - porcjować kawałki, by gryfica nie pożarła zbyt szybko zawartości torby, jednak nie był pewien, czy było to takie konieczne. Michelle miała rację, istota była bardzo inteligentna i wiedziała już, że obecność człowieka nie jest zagrożeniem. A przynajmniej - obecność Mattii i Michelle.
Mężczyzna wrócił myślami do zwierzaków, które miał w domu. Gdy był dzieckiem, jego tata trzymał sowę śnieżną, która choć nie była w żaden sposób tresowana ani uczona, to jednak spędzała czas w zamku, siadała na ramieniu, jeśli okryte było rękawicą, dawała się głaskać i czekała cierpliwie na każdą porcję smakołyków.
Astrolog po raz kolejny zaczął obracać w myślach pomysły, które miał na dalsze etapy ich wspólnej misji, gdy stało się coś, czego nie przewidział ani on, ani Michelle.
Lukáš zniknął. Tak po prostu - w jednej chwili był, badał portal, kręcił się po jaskini, coś do siebie mówił i szurał butami. A potem go nie było, wniosek nasuwał się sam.
— Na bogów, przeszedł przez ten portal — wypalił, wpatrując się we wciąż błyszczący magią dysk.
— Czy on oszalał? — spytała Michelle, wstając od Atrii.
Przez moment panowała cisza, dwójka gildyjczyków patrzyła po sobie, próbując przeprocesować absurd sytuacji i kompletny brak logicznego myślenia ze strony Lukáša.
— Czy on się choć przez chwilę zastanowił nad tym, co robi?
Michelle zrobiła krok w stronę portalu, pokręciła głową.
— Nawet nie wiemy, co tam dokładnie jest. Oprócz tego, że koszmarnie zimno…
Mattia zacisnął usta, starając się wymyślić jakieś rozwiązanie. Wychował się w górach, gdzie pogoda potrafiła zmienić się okamgnieniu, a panujące zimno błyskawicznie pożerało całe ciepło z ciała. Nie trzeba było wiele, by odmarzły dłonie i twarz, by człowiek przestał czuć własne stopy. Zimno było zdradliwe, szybko osłabiało, zmuszając ciało do drżenia, jednak najgorzej było, gdy nie miało się już siły nawet na to.
— Co Lukáš miał na sobie? — spytała Michelle, a potem złowiła wzrokiem płaszcz, który mężczyzna niefrasobliwie rzucił między skały, by nie przeszkadzał mu przy oględzinach portalu. — Czyli jest jeszcze gorzej, niż myślałam.
— Trzeba będzie za nim pójść.
Zdanie zawisło w powietrzu. Bo łatwiej było to powiedzieć, nieco trudniej zrobić. No dobrze - przejście przez portal to może i był tylko jeden krok. Ale trudno było tego dokonać pewnie, bezpiecznie i sensownie.
— Tylko, że jeśli pójdziemy oboje i oboje utkniemy, albo komuś coś się stanie, to…
— Jeśli pójdzie tylko jedno, to wyjdzie na to samo.
Michelle zacisnęła usta, spojrzała na portal z taką mocą, że Mattia zaczął się zastanawiać, czy pod tym spojrzeniem portal zaraz sam nie wypluje posłusznie Lukáša. Niestety jednak nic takiego się nie stało, świetlisty dysk wyglądał tak samo, jak jeszcze chwilę temu, a niedoszłego maga nigdzie nie było widać.
— Jak dawno poszedł? — spytała Michelle. — Jak sądzisz?
— Ledwie parę minut temu — oszacował pobieżnie Mattia. — Po prostu w pewnym momencie przestał się odzywać nawet szuranie jego butów ucichło. Myślałem, że musiał coś znaleźć, ale nie odwróciłem wzroku, karmiłem Atrię — przyznał. — Gdybym chociaż zerknął przez ramię, mógłbym go jakoś powstrzymać, coś do niego powiedzieć…
Michelle potrząsnęła głową.
— Nie ma co się tym zadręczać. Lukáš przecież ma swój rozum — westchnęła. — Chyba.
Mattia zmarszczył brwi we frustracji. Własny rozum Lukáša widać nie przewidział, że dobrze byłoby powiadomić o swych zamiarach dwójkę gildyjczyków, przedyskutować cały plan i ustalić, jak dalej działać.
— Dajmy mu chwilę — powiedział astrolog, marszcząc brwi we frustracji. — Ale jeśli zaraz nie wróci, trzeba będzie po niego iść.
— Co za… — Michelle nie dokończyła. — Następnym razem nie spuścimy go z oka!
Gdzieś z tyłu umysłu astrologa odezwał się przykry głosik mówiący „O ile będzie w ogóle następny raz", jednak Mattia nie dał po sobie poznać, że tak mroczne myśli w ogóle powstały w jego umyśle.
Chwila minęła. Najpierw jedna, potem kolejna. Atria wydała z siebie jakiś dziwny dźwięk, zarzuciła łbem w kierunku portalu. Michelle popatrzyła na gryficę, zajrzała w te wielkie, złociste ślepia. Rany istoty były już opatrzone, brzuch chyba pełen (choć Mattia miał wrażenie, że Atria należy do tych stworzeń, które zawsze jeszcze coś by przekąsiły), astrolog miał wrażenie, że chyba nie pogniewałaby się, gdyby się ją na trochę zostawiło.
— Za długo go nie ma — mruknął mężczyzna czując, jak niepokój narasta w jego sercu.
— Też tak myślę — Michelle podeszła, pozbierała płaszcz Lukáša.
— Trzeba po niego iść.
— Nie ma rady — weterynarz znów westchnęła. — Natrę mu uszu, kiedy go znajdziemy.
Przez pewien czas stali w milczeniu przed dyskiem światła. Mattia naciągnął mocniej rękawiczki na dłonie, zasznurował pod szyją płaszcz, założył kaptur. Michelle zerknęła jeszcze raz na Atrię.
— Wrócimy do ciebie — obiecała i popatrzyła na Mattię. — Wrócimy we trójkę.
— Wrócimy we trójkę — potwierdził astrolog.
I razem wkroczyli w portal.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz