niedziela, 9 stycznia 2022

Od Salomei cd. Mattii

― To złożone pytanie ― odpowiedziała po krótkiej chwili. Przesunęła się nieznacznie, podwinęła rękaw i również zanurzyła dłoń w chłodnej wodzie. Złote pierścionki błysnęły jasno, załamały światło. Salomea sięgnęła dnia fontanny, pochyliła się jeszcze mocniej i z trudem dosięgnęła niewielkiej figurki słonia leżącej na dnie. Choć scena wyglądała na taką, która swoje zakończenie znajdzie w konieczności zmiany odzienia, to faktycznie nic takiego nie było wymagane. Astrolożka wróciła do poprzedniej pozycji, zwiewny rękaw szaty zwilgotniał, przykleił się do mokrej ręki. Słoń z uniesioną trąbą spojrzał na nią wyzywająco. ― Skoro Serafin zabrał cię tutaj ze sobą, to znaczy, że już co nieco o nim wiesz ― zagadnęła, pozornie odbijając od tematu.
― Co nieco ― potaknął Mattia, zawieszając krótko spojrzenie na figurce słonia. ― Choć moją wiedzę na temat Serafina określiłbym jako raczej skromną.
― Mimo to, na pewno potrafiłbyś wskazać parę charakterystycznych dla niego cech. Mógłbyś?
Astrolog milczał przez moment, dobierając odpowiednio krótkie słowa, układając je w równie krótkie zdania.
― Powiedziałbym, że pierwsze wrażenie robi dość przytłaczające, zarówno przez wzgląd na swój ponadprzeciętny wzrost, jak i z samej prezencji. Nie pozostawia nawet ułamka wątpliwości co do swojego książęcego pochodzenia, ponadto sprawia wrażenie człowieka, który absolutnie nie patyczkuje się z nikim i z niczym, a przez życie idzie jak lawina.
Salomea skinęła powoli głową, ale nie odezwała się, czując, że to jeszcze nie koniec krótkiego wywodu Mattii.
― Właściwie to Serafin najpierw złapał kontakt z moim bratem, co było dla mnie dość… zaskakujące. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, jakie opowieści krążyły o nim po gildii w tamtym czasie. Przedstawiano go wtedy jako człowieka gwałtownego i gniewnego, parającego się czarną magią i nie znającego umiaru w sile jaką dysponuje. Być może nazwano go nawet okrutnym ― kontynuował hrabia, skupiając na sobie rubinowe spojrzenie towarzyszki. Cóż, w odczuciu Salomei owi gildyjczycy niewiele się pomylili w tej powierzchownej ocenie arcymaga. Liczyła jednak na to, że to nie wszystko co ma do zaoferowania krótka wypowiedź astrologa. Nie myliła się. Mattia po chwili przerwy znów podjął wątek.
― Według Isidoro, przy bliższym poznaniu okazuje się, że Serafin jest po prostu brutalnie szczery i nie zawaha się przed rozwiązaniem problemu od razu, w sposób ostateczny. Nie zawaha się przy tym użyć magii, czy raniącego słowa, ale na co warto zwrócić uwagę – nie zrobi tego bez powodu. Wystarczy go więc nie drażnić, ani nie próbować niczego na siłę udowadniać, a okazuje się, że mag o bardzo złej początkowej renomie, ma też i drugą stronę. Choć moja relacja z Serafinem jest dość powierzchowna, to ufam w całości temu, co mówi o nim mój brat.
Astrolożka znów przemilczała chwilę, ale lekko przymrużone oczy i czające się w nich rozbawienie zdradzały kryjący się pod woalką uśmiech. Obróciła figurkę słonia w palcach, złoto ponownie błysnęło promieniem słońca.
― Bardzo ładne i bardzo okrągłe zdania, panie hrabio ― pochwaliła uprzejmie, skinęła mu lekko głową w geście uznania za ta krótką wypowiedź. Mattia zaśmiał się krótko, acz wedle zdania samej Salomei, całkiem uroczo.
― Teraz będę miał wyrzuty sumienia, że tak beztrosko zagarnąłem dla siebie całą konwersację ― hrabia założył nogę na nogę, poprawił od niechcenia fałdę szaty. ― Ale już ustępuję pola i czekam na pani ruch. I proszę nie krępować się objętością wypowiedzi ― szafirowe spojrzenie astrologa skrzyżowało się z tym rubinowym, powietrze przecięła nikła iskra rzuconej między słowami zachęty do podjęcia wyzwania. Salomea przymrużyła nieznacznie oczy, po raz kolejny mając trudności z ukryciem uśmiechu.
― O krótkie wskazanie paru charakterystycznych cech poprosiłam cię nieprzypadkowo, bo wiedząc jaki jest Serafin, można prosto opisać Akshana. Wystarczy wyobrazić sobie kogoś, kto w znacznej większości księcia nie przypomina. ― Figurka spoczęła na bloku piaskowca, pomiędzy nią, a nim. Słoń wykonany z lapisu lazuli błyszczał tajemniczo w cieniu rzucanym przez palmy i rozłożyste liście pomniejszych drzewek. ― Drugi raasahir jest człowiekiem o łagodnym usposobieniu. Nie szuka konfliktu, a jeśli już się w nim znajdzie, będzie starał się rozwiązać go polubownie. Stroni od ostrych słów, cieszy go spokój i tworzenie iluzji, bowiem to jego główna domena. Pomocny, przywiązany do pełnionej przez siebie roli. Co warte wspomnienia, obdarzony rzadkim darem detekcji ― urwała na moment, nienawykła do tak długich rozmów. Co gorsza, miała absurdalne wrażenie, że od tylu wypowiedzianych słów coś drapie ją w gardle.
― Akshan wyczuwa magów w pobliżu i ich aury ― wyjaśniła w końcu ― nie istnieje, lub nie jest nam znany sposób w którym można byłoby zmylić jego dar, dlatego w dawnych czasach służył także jako strażnik w pałacu. Czasami, kiedy aura maga jest wyjątkowo mocna, cierpi na… efekty uboczne ― kolejna pauza, Salomea zaczęła skubać rękaw szaty. ― Wszystko co widzisz w tym ogrodzie, to rośliny, których używamy do wytwarzania eliksirów, są więc tu nie tylko po to by cieszyć oko ― ponownie urwane zdanie, Salomea dotarła do ślepego zaułka, do miejsca, o którym nie chciała opowiedzieć Matii nic więcej. Zacisnęła usta w wąską kreskę.
― Był przyjacielem Serafiny i Serafina. Jest moim przyjacielem. Nie będzie próbował ci uchybić, nie zlekceważy, możesz mówić w jego obecności otwarcie.
Znów milczenie przerywane jedynie pluskiem wody w fontannie i nienachalnym szelestem roślinności. Pojawił się wreszcie, wyczekiwany przez obie strony, lekki powiew wiatru. Przyniósł nieznaczną ulgę, zakołysał rzędem egzotycznych ziół, przepchnął błękitną figurkę słonia z powrotem do fontanny, a ta z cichym pluskiem wylądowała z powrotem na dnie. Salomea odwróciła się, by znów sięgnąć po błyskotkę, ale ubiegł ją Mattia. Bez wahania zanurzył rękę po łokieć, wydobył słonia i ustawił go znów między nimi.
― Dziękuję ― astrolog wyczuł w powietrzu lekką zmianę, wyczytał ją z zachowania Salomei i nie zamierzał naciskać na temat maga, choć intuicja mówiła mu, że to nie wszystko w jego temacie. Uśmiechnął się, czując na sobie rubinowe spojrzenie.
― Obowiązki polegają na tym, by wykonywać polecenia alsaahira ― wyjaśniła po krótkiej pauzie, starając się odnaleźć tamtą lekkość w mówieniu sprzed chwili, nim nadeszło niespodziewane ścięcie. ― Każdy arcymag ma swoich strażników. Jeśli poprzedni pan wieży zostanie pokonany – odchodzą. Każdy z arcymagów ma inne potrzeby. Poprzedni miał sześciu strażników, tak dla przykładu. Po jednym trzymał w najważniejszych miastach – stolicy magów i w stolicy niemagów. Pozostałych czterech siedziało tutaj, dbając o jego dobrostan. Ja i Akshan pilnujemy głównie porządku odkąd… ― znów to samo, Salomea się zacięła, głos załamał niebezpiecznie. Wróciło skubanie rękawa. ― Odkąd…
― Tyle wystarczy ― Mattia interweniował. ― Dziękuję, że tyle mi opowiedziałaś. To wiele ułatwia, a im lepiej rozeznam się w sytuacji, tym prościej będzie później ― uśmiechnął się łagodnie, przechylił nieznacznie głowę, nie dając jej podstaw do tego, by sądzić, że swoim zacinaniem się go uraziła. Astrolożka podniosła spojrzenie, zostawiła w końcu rękaw. Z karmazynu zniknęła wcześniejsza iskierka rozbawienia, spojrzenie wydawało się nieobecne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz