piątek, 14 stycznia 2022

Od Inanny do Serafiny

Smukła sylweta wyciągnęła się ku górze, oderwała podeszwę grubego buta od ziemi, pozwalając śniegu zaszeleścić pod jej ciężarem, ze zmęczenia i goryczy, kiedy kolejny raz tego dnia, ktoś postanowił podeprzeć na nim ociężałość swego ciała. Cichy chichot wymsknął się spomiędzy czekoladowych, dziewczęcych ustek, prawa dłoń zatańczyła w powietrzu, łapiąc w locie opadające śnieżynki, pląsając w rytm wygrywanej wokół muzyki. Złoto jej oka błysnęło w podekscytowaniu, zatrzymując się na wielobarwnych, porozwieszanych po całym skwerku, lampionach. Festiwal barw w środku kolejnej, dla Inanny w końcu drugiej, srogiej, nalaesiańskiej zimy.
Słuchy o organizowanych w Berneck zabawach, pełnych poezji, muzyki, bardów i minstreli ze wszystkich stron Iferii, nadeszły od Tirie, od plotkujących po całej wsi babinek, bo przejeżdżający przez szlak, ładny pan z miasta, pochwalił się na postoju swym celem podróży. Wieść ta młodą muzykantkę wybudziła z zimowej monotonii od razu, wyzbywając się z dziewczęcego umysłu jakichkolwiek resztek marazmu, zmęczenia, czy ciągłego niewyspania, które tak często towarzyszyły jasnowłosej w zmiennym, iferyjskim klimacie. Złapała więc za lutnię, złapała i za bezcenny swój notes, worek wypchany najgrubszymi ubraniami, które skrywała gdzieś na dnie przestarzałej komody, gotowa w każdej chwili ruszyć do miasta znad zatoki.
I dopiero w ostatnim momencie, w ostatnim przebłysku racjonalnej myśli, zrozumiała, że być może nie powinna samotnie wybierać się w podróż, gdy celu swej podróży nigdy wcześniej jeszcze nie poznała.
Dziewczęce przemyślenia, gdy większość znanych jej gildyjczyków wybyła do Obarii, badając, walcząc, pomagając w swej niezwykle ważnej misji poratowania ethijskich rządów, zajęły kolejnych, kilka dni ponurego pomrukiwania, przemykania przez korytarze niby niewyraźny cień, niepotrzebnego zrzędzenia i przespanych popołudni. Już mając się poddać, już mając z festiwalowych atrakcji na dobre rezygnować, coś zgrzytnęło w niewielkiej główce, charknęło pod falami jasnego włosa, odblokowując wreszcie odpowiednie mechanizmy, które w moment pomogły młodej bardce w, odpowiedniego towarzysza, wyborze.
Przecież z panią księżniczką, na Paradzie Bogów, tak dobrze się rozmawiało.
A przecież pani księżniczka też dobrze mieczem wymachiwała, też trochę siły w swych smukłych rączkach kryła, przez co Inanna, tak jak się jej bowiem zdawało, obawiać się zbirów i drabów dłużej nie musiała. I, dzięki bogom, nawet jeśli bardka rzadko kiedy zwracała się do nich z prośbami, podziękowaniami, od zawsze wierząc, iż siły wyższe nie są jej potrzebne do kształtowania własnego losu, Serafina na propozycję rozpromienionej muzykantki przystała dość szybko, na kolejne dni marudzenia Inannie nie pozwalając.
Tylko Bratek, choć gorejące serduszko jasnowłosej niezwykle pragnęło przy swym pupilu czuwać zawsze, pozostał w ścianach gildyjnej siedziby, większość czasu spędzając przy kuchennym piecu, którego ciepło tak przyjemnie przywodziło na myśl rodzime strony.
Bardka podskoczyła raz jeszcze, śnieg zaszeleścił, grube futerko zatańczyło, musnęło zaczerwienione poliki, by następnie, idealnie się swą choreografią w rytm muzyki wpasowując, obrócić się wokół własnej osi, w ostatniej sekundzie tracąc leciuchno równowagę, kołysząc się na zlodowaciałej kostce. Szybko jednak wyprostowała plecki, dłonie oparła o smukłe biodra, mimo iż sprawnie udało jej się dostrzec wyciąganą przez Serafinę rękę, gotową w każdym momencie ruszyć Inannie na ratunek.
— Niesamowite. Po prostu niesamowite! Nigdy nie sądziłam, że znajdę się w miejscu, gdzie jest tyle muzyki, świateł, kolorów, zabawy. — Dziewuszka zachichotała, szeroki uśmiech znalazł swe miejsce na czekoladowych wargach. — Patrz, Serafino, tylko patrz. Marzenia to się jednak spełniają. Od ulicy, do muzycznych festiwali za morzem. Och, a jak oni wszyscy pięknie śpiewają, jak pięknie grają. Myślisz, że też tak będę kiedyś umieć, co? Może niektórzy byliby skłonni zdradzić mi swoje tajniki tworzenia, jeśli zapytam wystarczająco ładnie, jak myślisz?
Kolorowe lampiony zakołysały się na nagłym porywie wiatru.
— Byleby na samych przechwałkach się nie skończyło, bo wiesz, jak to z niektórymi artystami jest, nie — mruknęła już nieco ciszej, trącając łokciem bok swej towarzyszki. — A jak już wrócimy, to muszę wszystko opowiedzieć Xavierowi! Choć pewnie już nieraz na takim festiwalu był, nieraz na takich grał, wiadomo, dla profesjonalisty nic nowego. Ale i tak mu opowiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz