środa, 20 października 2021

Od Jamesa, CD Apolonii

— Wybaczam, wszystko wybaczam. — Uśmiechnął się w odpowiedzi, zerkając na kobietę, wciąż utrzymującą ładną, elegancką postawę. Tam ręka, tam noga, wystawione w idealnym momencie, asynchronicznie, żeby ktoś nie nabrał byle podejrzeń, że to tylko wyćwiczona sztuka.  — Kto nie był młody i chutliwy, niech pierwszy rzuci kamieniem.  Kto nadal nie jest chutliwym, niech pierwszy rzuci kamieniem. — Musiał w tym przyznać jej racje, gdy wzrok uciekał mu między tańczącym powolnym rytmem walca pary. Zwalał to na roznegliżowane ciała, odkryte ramiona i dziwną nową modę, w której noszono kamizelki zamiast normalnych, porządnych marynarek czy fraków, od której miał ochotę się czerwienić.
— Bawię się nie najgorzej, a emocjonujące rozrywki prawdopodobnie jeszcze się pojawią. Kwestia czasu, aż zmuszą nas do tańców. Lub, na miłości wszystkich muz, do śpiewu i popisów.
— Cóż, jest pani mimo wszystko wielką personą, nie dziwota, że goście, a może i sami gospodarze, mogliby wiązać z tym pewne nadzieje — wtrącił się cicho, zerkając na przechodzące rzesze kelnerów, którzy nagle wyłonili się zza kolumny.
— Wina jeszcze nie próbowałam, będąc szczerą.
— O lepszą sugestię prosić nie można — odmruknął z ukontentowaniem, chwytając szklankę wina z pierwszej tacy, która nasunęła się po drodze, zanim wsunął kielich w dłoń kobiety. Delikatnie, ale mimo wszystko z dystansem, pilnując, żeby nawet opuszki palców odziane w rękawiczkę przypadkiem nie zetknęły się z ciepłotą żywej, rumianej skóry. Co prawda o samej Apolonii nasłyszał się plotek niemało, jakże by inaczej, z byciem sześciokrotną wdową na czele i nawet pojawił się podrostek ochoczo pewnego razu twierdzący, że przynajmniej troje z nich aktorka otruła. Mimo tego miejscowa arystokracja przede wszystkim lubiła dużo gadać i jeszcze więcej mieszać w faktach, a przecie każdą damę należało traktować z szacunkiem. Zrozumieniem. I odpowiednim, zachowawczym manieryzmem skontrowanym z odległością, jakby podchodził do panny na wydaniu. Może w głowie wciąż siedziały mu utarte schematy, stare i niemodne tradycje, które tak pasjonowały demagitów, choć reszta świata dawno zdołała o nich zapomnieć, ale niektóre skazy trudno z siebie wyplenić.
— Czymże się pan zajmował przed gildią? — spytała, jakby od niechcenia, ale nawet w tak dystyngowanym tonie głosu, dopracowanym ruchu warg i uśmiechu, od którego mało nie padł na zawał przechodni jegomość, mężczyzna w starszym wieku, James dostrzegł pułapkę. Liv zawsze w ten sam sposób wmanewrowywała go w jakieś sprzeczki, to z jednej, to z drugiej strony barykady, gdy nie wiedział nawet, w jaki sposób schodzono na ich główny temat.
— Ach, byłem wykładowcą. Na DUMie, specjalizowałem się w magii kombinowanej, ale prędzej czy później trzeba przerzucić się na zasłużoną emeryturę, nie sądzi pani? — spytał łagodnie, bez przekąsu, ale obserwował bacznie reakcję kobiety.
— Pragnę jednocześnie przeprosić za tak późne oddanie woalki w trakcie Parady Bogów… Nie chciałem pani przeszkadzać w trakcie rozmowy z panem Asparsą. — Poszerzył uśmiech, który jednocześnie stał się odrobinę, odrobinę cieplejszy na wspomnienie jego pierwszej nocy w gildii, ale zaraz dostrzegł malutkie skrzywienie w oczach Apolonii. Delikatny błysk, który gdzieś się tam musiał zagubić. Roześmiał się wobec tego głośno, gardłowo, przykuwając uwagę pobliskiego tłumu, zanim upił kolejne łyki drogiego napoju.
— Rozumiem, że nie jest pani zbytnio przychylna czarodziejom? — Pomachał rozpoznanym kolejnym wychowankom, których twarze gdzieś mu tak mignęły, zanim pochylił się w stronę kobiety. Nie na tyle, żeby było to zbereźne czy niestosowne, ale na granicy resztki przestrzeni osobistej, jaką posiadali uczestnicy zabawy. — Proszę się nie obawiać, ja i moja magia ostatnimi czasy nie jesteśmy w najlepszych stosunkach. Stado kociąt ma jej niestety więcej ode mnie. — Tu pomachał wolną dłonią, obserwując, jak skóra migocze w świetle rzucanym przez złocone kandelabry. Teatralnie, ale też bez wytłumaczenia. Kto wie, może kobieta tak znana jak Apolonia ma wystarczające znajomości, żeby i James mógł z nich skorzystać w trakcie swoich poszukiwań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz