niedziela, 2 stycznia 2022

Od Hotaru do Michelle

Hotaru patrzyła na Serafina, w ciemnych oczach tancerki nie pierwszy raz błyszczało przerażenie. Pierwszy raz jednak owo przerażenie wywołane było nie przez nieprzewidywalne, nadto agresywne, czasem nawet wybuchowe zachowanie czarnoksiężnika, ale przez sprawę - zadanie - które jej wyznaczył.
Czarnoksiężnik zawiązał z nią pakt. On miał przywrócić jej magiczny wachlarz, Hikaru, do pełni sił, ona zaś miała spłacić ten dług serią przysług, jakie dałaby radę mu wyświadczyć, a które sumarycznie równoważyłyby wagę przysługi księcia. Tancerka doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że czeka ją niebywale długi czas wieczornego parzenia herbaty dla księcia, pieczenia mu ciastek, sprzątania pokoju, pewnie i cerowania ubrań, czy innych drobiazgów, które nie wykraczały poza jej możliwości. Cieszyła się z tego - że Serafin nie żąda od niej czegoś ponad jej siły, ani czegoś, co uderzyłoby w jej honor, zadowalając się po prostu bardzo licznymi, drobnymi ratami, w jakich dług miał zostać spłacony.
Teraz jednak książę chyba zmienił podejście. Zażyczył sobie naprawdę olbrzymiej, jednorazowej raty.
— Panie, nie jestem pewna, czy podołam — wydusiła tancerka, z niepokojem błądząc wzrokiem po podłodze.
Czarnoksiężnik siedział rozparty w fotelu, niczym władca demonów, niczym daiyoukai, pod którego stopami leżał kolejny demoniczny stwór - o ciele pokrytym pancernymi łuskami, o paszczy najeżonej ostrymi zębami. Wodny potwór zasyczał, Hotaru cofnęła się pół kroku.
— Magister nie rusz ― mruknął Serafin. I Magister nie ruszył.
Książę podniósł wzrok na Hotaru.
— Ostatnio jest nawet grzeczny. Złagodniał. — Krótka pauza, tancerka zastanawiała się, czy zmiana charakteru monstrum to była kwestia swetra i Isidoro. — Poza tym, widać po nim, że źle się czuje. Osłabł, nie ma siły zachowywać się tak, jak zwykle. Nie poluje sam, wszystko trzeba mu pod nos podstawiać — Serafin skrzywił się. — To problematyczne.
— Nie jestem weterynarzem — zauważyła ostrożnie Hotaru.
— Nie, nie jesteś. Ale będziesz w stanie przypilnować kogoś, kto zajmie się Magistrem, poszukać w miarę kompetentnych bęcwałów… — Czarnoksiężnik machnął ręką w lekceważeniu. — Prędzej czy później pewnie samo mu przejdzie, ale to już za długo trwa. Powinnaś to docenić - masz szansę szybciej spłacić swój dług.
Brew uniosła się w oczekiwaniu.
— Tak, dziękuję, panie.


Hotaru wiedziała, że nie ma co szukać Michelle w jej pokoju, ani nawet w samej siedzibie Gildii. Od razu skierowała swoje kroki ku stajni, gdzie kobieta pilnie uczyła się pod okiem Javiery i starannie doglądała licznych gildyjnych wierzchowców.
Tym razem jednak Michelle nie była w samej stajni - stała wraz z Ayrenn te kilka kroków przed budynkiem, zaś elfka głaskała szyję swego jelonka. Przyszła gwiazda iferyjskiej weterynarii uważnym spojrzeniem badała ucho zwierzęcia, które stało teraz spokojnie, pozwalało się głaskać i pomiędlić trochę puchate ucho.
Hotaru nie chciała przerywać lekcji, jednak czujny Bambi w okamgnieniu zauważył zbliżającą się osobę, zadrobił racicami, strzepnął krótkim ogonkiem. Ayrenn odwróciła się, Michelle podążyła zaraz za jej wzrokiem, na twarzach obu kobiet pojawiły się uśmiechy. Hotaru dołączyła do grupy głaszczącej jelonka, z wnętrza stajni dobiegło niebywale gniewne parsknięcie, jednak tancerka nie zwróciła na nie uwagi.
Hotaru nie była pewna, jak zacząć rozmowę, jak poprosić Michelle o pomoc z krokodylem. Niepewność musiała zbyt wyraźnie malować się na jej twarzy, bo Ayrenn popatrzyła na nią z troską.
— Hotaru, coś się stało?
— Chodzi o Serafina — zaczęła tancerka, a brwi elfki ściągnęły się gniewnie.
— Co ten bezużyteczny karaluch znowu zrobił? Powiedział ci coś przykrego?
— Nie, nie o to chodzi — Hotaru pokręciła głową, głaszcząc miękką sierść jelonka.
A potem zwróciła się do Michelle, zaczęła tłumaczyć swoją sprawę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz