sobota, 20 listopada 2021

Od Antaresa cd. Williama

Antares starał się przygotować tak szybko, jak tylko mógł - nie chciał, by Will musiał czekać dłużej, niż to konieczne. I chociaż starał się podczas ślubu i wesela być jak najlepiej przygotowany do ewentualnej potyczki czy czegokolwiek, co mogłoby się wydarzyć, to i tak przed wyruszeniem na ratunek Willowi musiał się przygotować. Wrócił szybko do swego pokoju, nieco zbyt niecierpliwym gestem odprawił służącą, która chciała pomóc mu się przebrać. Nie potrzebował pomocy, szczególnie że pomocy tej nie udzielałby mu jego giermek (którego Antares wciąż się jeszcze nie dorobił), tylko służąca która może mogła wiele wiedzieć o tym, jak danej osobie pomóc założyć gorset albo onuce, ale zapewne nie była zbyt biegła w tym, by pomóc przywdziać zbroję.
Mężczyzna zrzucił z siebie ozdobny wams, ściągnął też i haftowane z boku spodnie. Zamiast nich przywdział szybko swój zwyczajowy strój, osłonił wierną kolczugę swoją niebieską kurtą z haftowanym gryfem, a następnie przypasał też i miecz. Jeszcze płaszcz, jeszcze ciężkie rękawice, hełm pod pachę i był gotowy.
Poprosił jednego ze służących, by ktoś w stajni zaczął siodłać mu już Favellusa, toteż gdy rycerz zszedł z piętra, jego rumak czekał już cały gotowy do drogi. Antares skinął młodemu chłopakowi trzymającemu wodze rumaka bojowego, wskoczył jednym ruchem na siodło, a następnie skierował się galopem w stronę gościńca.
„Wspominałeś, że będziesz w stanie znaleźć Willa" zagadnął Antares, nieco zaniepokojony w duchu tym, że ten drugi znów tyle czasu milczał.
Zazwyczaj Antares był wdzięczny za to, że mag postanowił ten jeden raz się nie odzywać. Jego komentarze były grubiańskie, niestosowne, irytowały rycerza, wybijały go z rytmu i nie dawały mu się skupić. Najczęściej ten drugi nie przepuścił okazji, by w przykry sposób skomentować zachowanie bądź wygląd drugiej osoby, nie potrafił milczeć też i zawsze wtrącił swoje trzy grosze, kiedy można było ponaigrywać się z rycerza. Jednak od czasu do czasu mag miał te krótkie przebłyski, kiedy był pomocny i faktycznie robił coś pożytecznego, nie zaś tylko bezsensownie sypał niepotrzebnymi słowami jak z rękawa. Momenty te były dla rycerza wciąż nowością, nie potrafił przyzwyczaić się, że jego druga osobowość jest do czegokolwiek przydatna i robi coś innego, poza przeszkadzaniem. Może też i dlatego tak bardzo doceniał te nieliczne momenty, uczył się też, że jeśli mag coś obiecywał, można było polegać na jego słowie. Niezwykła obserwacja, Antares sam był zaskoczony, że ktoś tak naturalnie wredny i irytujący może podchodzić do dawania własnego słowa o wiele poważniej, niż niejedne z rycerzy.
„A pewnie - za kogo ty mnie w ogóle masz?" prychnął ten drugi, odpowiadając niemal od razu. „ Wiesz, kiedy ty byłeś zajęty rozmyślaniem o tym, jak bardzo jesteś w dupie w momencie wymiany zakładników i jak bardzo nic nie możesz zrobić z tym swoim marnym mieczykiem, ja działałem. I to skutecznie. Założyłem Willowi małe, sprytne zaklęcie namierzające. Swoją magię rozpoznam z każdej odległości, także dokądkolwiek ta para kretynów go zabiera, wyśledzimy ich bez pudła."
Antaresa na moment zatkało, przez pewien czas jechał w kompletnej ciszy próbując przetrawić informacje.
„ Nie miałem pojęcia, że potrafisz zrobić coś takiego."
„Powiedzmy sobie jasno - wielu rzeczy o mnie nie wiesz, dobra? Przywyknij."
„Nie wiedziałem też, że potrafisz rzucić zaklęcie bez mojej wiedzy."
„Czy ja się muszę powtarzać? Przyspiesz trochę - Will nie ma całego dnia, a i Favellus jest dziś w formie. Dopadniemy ich, a wtedy zrobisz to, co wychodzi ci najlepiej - spuścisz złodupcom legendarny i prawilny wpierdol."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz