czwartek, 25 listopada 2021

Od Isidoro cd. Serafiny

To był pierwszy raz, gdy Isidoro podróżował przez portal - do tej pory nie miał okazji doświadczyć niczego podobnego, nawet studiując na Defrosjańskim Uniwersytecie Magicznym, gdzie przecież byli ludzie zajmujący się dokładnie tą dziedziną. Astrolog miał wrażenie, że każdy kolejny rok spędzony w Gildii - ba, w sumie to każdy miesiąc! - obfitują w coraz to nowe, jeszcze bardziej niezwykłe wydarzenia i doświadczenia, czyniąc ze z natury cichego i wycofanego Isidoro niemalże poszukiwacza przygód. Jeden wieczór i już podróżował przez portal, już poznał osobiście maharani z odległego kraju, który często nie mieścił się na iferyjskich mapach.
Czy Isidoro to przeszkadzało?
Dawniej pewnie nie byłby szczęśliwy - uważałby, że to za dużo na jego chude barki, że o wiele lepiej odnajduje się w ciasnych i bezpiecznych ramach codziennej rutyny, że wszelkie udziwnienia nie są mu potrzebne. Ale to było kiedyś, kiedy na dobrą sprawę był niemalże innym człowiekiem. Astrolog już dawno zauważył, że przeznaczenie stawiało na jego drodze przeróżne przeszkody, przygotowywało niezwykłe przygody, jednak zawsze skrojone były one na jego miarę. Jak stopnie, które choć coraz wyższe i bardziej strome, nadal były jednak na tyle niskie, by mógł zrobić krok i je pokonać.
Może też dlatego Isidoro na przestrzeni swojego życia tak bardzo nauczył się ufać przeznaczeniu. Z początku był jak dziecko, które opierało się namowom matki, starającej się sprawić, by jej pociecha spróbowała nowych rzeczy i stawiała sobie jakieś wymagania. Potem jednak, gdy zauważył już, że pokonywanie coraz to nowych przeszkód może czasem boli, ale czyni go też silniejszym, mądrzejszym, odważniejszym i bardziej otwartym dla innych ludzi, jego opór malał, by na obecnym etapie przekształcić się w całkowite zaufanie.
Na słowa maharani przymknął na moment oczy, wracając myślami do swej wróżby i zastanawiając się, czy czasem nie brała pod uwagę właśnie Niranjana jako tego, kto potencjalnie może zagrozić całemu przedsięwzięciu. Gdy Isidoro stawiał tarota, wyraźnie wyczuł obecność zdrajcy w szeregach sług maharani, karty jednak postanowiły nie dzielić się z nim wyraźnymi wskazówkami co do tego, kim miała być dokładnie ta osoba. Isidoro zaś, zamiast denerwować się na przeznaczenie, że postanowiło zataić przed nim część wiedzy, przyjął to z pokorą wierząc, że w miarę jak będzie stawiał kolejne pewne kroki na ścieżce swego przeznaczenia, prawda zostanie mu ukazana - czy to w wyniku zrządzenia losu, czy też jego aktywnych działań.
Astrolog spojrzał na stojącego nieco w cieniu maga, ich spojrzenia się skrzyżowały.
— To bardzo dobry pomysł — odpowiedział w końcu, zwracając się znów do Jayadevy.
Maharani obdarzyła go łagodnym uśmiechem, na którego dnie Isidoro dostrzegł błysk ulgi. Również i Serafina się uśmiechnęła, jej ramiona nieznacznie rozluźniły. Zaś mag skinął głową, z jego oszczędnego gestu nie dało się wyczytać niczego, jednak po słowach Isidoro usiadł wraz z nim i Serafiną naprzeciwko maharani.
— Pisząc do waszego Mistrza, Cervana, pozwoliłam sobie być dość oszczędną w słowach — podjęła maharani, przechodząc od razu do właściwej części ich narady. — Papier to piękne medium, jednak nie jest optymalne do tego, by spisywać na nim rzeczy sekretne, ulotne. Mi zaś zależy na tym, by jak najmniej osób dowiedziało się o moich planach, stąd też i zmiany w ostatniej chwili. Jednak z tego, co słyszałam - a były to same dobre opinie - członkowie Gildii znani są z umiejętności radzenia sobie w zmieniającej się sytuacji.
Serafina uśmiechnęła się, pełnym gracji skinieniem głowy podziękowała za komplement. Isidoro błądził wzrokiem od jednej do drugiej kobiety i doszedł do wniosku, że mimo tak różnego stroju, w każdej z nich było coś takiego, że mogłyby niemalże uchodzić za siostry. Nie szata czyniła księżniczkę i astrolog miał wrażenie, że Jayadeva w pewien sposób wyczuwała błękitną krew Serafiny, choć nie dała tego po sobie poznać, odnosząc się do kobiety stosownie do tego, jak jej się przedstawiła.
— W kwestii zaś naszyjnika… To bardzo charakterystyczny element, nie do pomylenia z żadnym innym i nie do podrobienia. Nazywa się Gwiazda Południa, był w mej rodzinie od niepamiętnych czasów i stanowi symbol mojej władzy nad krainą — powiedziała, złożywszy dłonie, zaś w jej głos wkradł się pewien rodzaj smutku. — Rzadko się zdarza, by kobieta obejmowała stery władzy — powiedziała w końcu, zawiesiła głos. — To spotyka się z pewnymi… protestami.
Isidoro zerknął kątem oka na Serafinę, z twarzy księżniczki ciężko było cokolwiek wyczytać. Taktownie milczała, również złożywszy dłonie, lekkie napięcie ramion zdradzało skupienie na słowach drugiej kobiety.
— Jest spora grupa osób, której nie w smak moje panowanie, zaś gdybym straciła rodowe dziedzictwo, szczególnie w tak głośny i publiczny sposób, byłby to dla nich doskonały argument, by odsunąć mnie od władzy — przyznała z bólem. — Bez brudzenia sobie rąk czyjąkolwiek krwią, bez dodatkowych machinacji, mieliby solidne podstawy aby twierdzić, że oto bogowie odwrócili się od mej ojczyzny, bo ten jeden raz krajem włada kobieta, nie zaś mężczyzna. Na dodatek, gdyby stało się to na obcej ziemi, odwróciliby od siebie wszelkie podejrzenia i łatwo zrzucili winę na markizę Lavinię Chadbourne, która będzie gościć mnie na balu. I oto - powstałby jeszcze jeden argument, że kobieta jest niekompetentna.
— Nie dopuścimy do tego — Serafina zmarszczyła nieco brwi. — Skoro wspominasz o tym, że są w Aishwaryi stronnictwa, które nie sprzyjają twojej władzy, na pewno są konkretne podejrzenia, kto dokładnie może stać za próbą kradzieży…
— Tak, to prawda. Niranjanowi udało się przechwycić pewną korespondencję. — Maharani urwała, wskazała dłonią maga. Ten odezwał się, Isidoro pierwszy raz miał okazję usłyszeć jego głos wyraźnie.
— Jeden z mankari z południowego regionu Aishwaryi, Chakarvarti, poczynił pewne inwestycje w regionie w okolicach posiadłości markizy Chadbourne. Było to na długo przed tym, nim wizyta maharani u markizy została podana do wiadomości jej doradców, nie mówiąc już o wiadomości publicznej, jednak wkrótce po tym, jak markiza zaprosiła maharani do siebie w prywatnym liście.
— Tak, to było bardzo niepokojące — westchnęła Jayadeva, zaciskając nieco usta. — Chakarvarti otwarcie mi się sprzeciwia, a nie ma żadnego powodu, by otwierać jakiekolwiek szlaki handlowe z miejscem tak odległym, jak włości Lavinii. To wojownik, on nie zrobiłby czegoś takiego.
— Założone przez niego spółki to w dużej mierze jedynie fasady — dodał Niranjan. — Co oznacza, że ma tu swoich ludzi, ale nie są oni niczym związani.
— A skąd wiadomo, że postanowi ukraść właśnie naszyjnik, a nie zrobić coś innego? — spytała Serafina.
— Groził mi tym wiele razy, nawet publicznie. Nie wprost, ale mówił, że jeżeli dalej tak pójdzie, bogowie odbiorą naszyjnik i cały kraj pogrąży się w chaosie.
Ból ponownie odbił się na twarzy maharani, zaś myśli Isidoro pobiegły w stronę rozważań, jak ciężkie musi być brzemię jej władzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz