poniedziałek, 15 listopada 2021

Od Tezeusza CD. Apolonii

— Tezeuszu, w mych wspomnieniach malowałam ciebie wyższym.
Wicehrabia uśmiechnął się krzywo, wbitą mu precyzyjnie szpilą niewzruszony – a całkiem przeciwnie nawet, szczerze rozbawiony. Uniósł podbródek, nachylił się w kierunku aktorki, nie pozwalając się jej jeszcze oddalić. Zamyślił się na kilka krótkich sekund, zdecydowanie trwając w narzuconej przez siebie samego pozycji.
— Zadziwiające, jak łatwo przychodzi nam pozwalać wspomnieniom oszukiwać własne umysły, kiedy tak wiernie i ślepo oddajemy się obrazom zapisanym w pamięci. Bo widzisz, droga Jezebel… — wyciągnął szyję, zbliżył się jeszcze odrobinę, w momencie wypowiadania dawno już zapomnianego przez świat imienia, ściszył głos do poziomu słyszanego Apolonii tylko i wyłącznie. — Ty z kolei w moich wspomnieniach zapisałaś jako zdrajczyni narodu, nie jego duma.
Wyprostował się, odstąpił na pół kroku. Kamienna szarość agatu przenikliwie objęła rumianą twarzyczkę, badając wszelkie reakcje i odczucia; ta jednak wydawała się być wciąż tak samo stonowana, neutralna. Ale sędzia De Sauvignon wcale nie poczuł się zawiedziony czy, co gorsza, zniechęcony. Jezebel Le Fay Była aktorką, cholernie zresztą dobrą – dokładnie tego się po niej spodziewał.
— Ach, romantyczność. Waluta w dzisiejszych czasach wielce niepraktyczna… — wywrócił oczami, głosem nieoczekiwanie zawładnęło znudzenie. Szara tęczówka wyrazem sędziowskiego zażenowania – zniesmaczenia wręcz tą całą romantycznością, przemierzyła od niechcenia niewielkie pomieszczenie; kiedy pod koniec swojej wędrówki dostrzegła stolik, na którym spoczywała otoczona kilkoma kieliszkami buteleczka likieru, kusząc swoją fantazyjnością, Tezeusz nawet nie spytał o pozwolenie. Odstąpił od Jezebel, podszedł do rzeczonego stolika. Sięgnął po rzeczoną buteleczkę i przyjrzał się jej uważnie, z wolna przejechał kciukiem po wypukłym ozdobieniu. — Pożądana niczym najcenniejszy skarb, posiadająca w sobie moc usprawiedliwienia sobą wszelkiego cierpienia w imię byle kruchej, nietrwałej miłostki… — wypełnił trunkiem dwa kieliszki. Odłożył butelkę, pierwszy z nich ujął w dłoń, drugi – od razu pozbawił zawartości i również odłożył. — Cóż w tym takiego atrakcyjnego? — zapytał z czającą się w głosie nutką niezrozumienia, wykrzywił twarz w delikatnym grymasie; ten wiernie oddal zarówno stosunek sędziego do omawianego tematu, jak i właśnie wypitego trunku. Niespecjalnie przepadał za likierem; nie tyle przez wysoko-procentowość alkoholu, co zabójczo słodki smak sam w sobie.
— Pomożesz mi?
Prześledził spojrzeniem lustrzane odbicie topazu, następnie odsłoniętą szyję i smukłe, kobiece ramiona, w końcu zatrzymując się niezobowiązująco na kolii. Płynnym krokiem, niby sunąc podeszwą buta po podłodze – ten jednak wciąż nie zahaczył się o drewnianą panel i nic nie zapowiadało się na to, żeby miał jeszcze zahaczyć w ogóle – zbliżył się do Jezebel, podając kieliszek przez ramię.
Smukłe, chłodne paluszki powoli sięgnęły zapięcia kolii, kontrastując z ciepłem skóry Apolonii. Tezeusz raz jeszcze pochylił się do przodu, oddech gładko musnął kobiece ucho. Uśmiechnął się, bardzo nieprzyjemnie.
— Możesz usłyszeć jego treść tu i teraz, albo oszczędzić sobie kilku krótkich tygodni i poznać dopiero na sali sądowej. — wyszeptał. Wyprostował się, ponownie wyłowił topaz w lustrzanym odbiciu, iskierka w szarym oku zabłysnęła śmiertelnie sędziowską powagą. — Wybierz mądrze, Jezebel. Tertium non datur. — i w tym momencie przerwał, nie udzieliwszy żadnej cenniejszej co do wyboru (a przecież obydwoje wiedzieli, że każdy miał nieść za sobą stosowne konsekwencje) wskazówki. Ostrożnie rozpiął zapięcie kolii, nieprzerwanym uchwytem uchronił cenną biżuterię od upadku na podłogę i możliwej katastrofy za tym idącej.
Rozchodziło się, rzecz jasna, o wyrok przez tyle lat niby widmem nad sylwetką Jezebel Le Fay ciążący.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz