piątek, 19 listopada 2021

Od Serafina − Do tego stulatka, Aherina Asparsy

Zimne, błękitne płomienie strawiły kolejny list, pozostawiły po nim jedynie wspomnienie, które równie szybko poszło w niepamięć, co strawiony ogniem papier. Kolejna niesiona czarem koperta wysunęła się przed szereg. Znudzony głos czarodzieja odczytał dane nadawcy, leniwy gest posłał list tam, gdzie tuzin poprzednich. W niebyt i zapomnienie.
Kolejna przesyłka, kolejny list. Ta, wbrew rutynie, zdradzająca cień wyjątkowości, bo oparła się zaklęciu. Błękitny płomień objął kopertę, ale nie stało się nic poza tym. Przesyłka wciąż wisiała w powietrzu, nie zdradzając nadawcy, za adres mając jedynie „do tego stulatka, Aherina Asparsy”. Przywołana leniwym gestem, podpłynęła bliżej. Na prawym boku opalizowały ledwie widoczne, wypisane karnym rządkiem runy, dzięki którym list przetrwał pierwsze zaklęcie.
Przesyłka nie dała się od tak otworzyć, znów oparła się magii czarodzieja i jakby w akcie buntu, sama zawirowała w powietrzu. Rewers koperty zdobiła czerwona pieczęć o niespotykanym symbolu. Profil pozwijanej kobry szykującej się do ataku zabłyszczał tajemniczo w świetle dnia, ukazując dwa pomniejsze znaki wytłoczone w laku. Pierwszy - sierp księżyca - wisiał tuż nad jej głową, drugi - w postaci gwiazdy - czaił się na dole. Oba w idealnie symetrycznych odstępach od drapieżcy.
Pod wpływem agresywnej aury czarodzieja, adresata przesyłki, zwierzę ożyło. Zasyczało przeciągle ze swojego miejsca w pieczęci, uwolniło się z jej granic. Kobra cieniem przemknęła po kopercie, spadła na biurko. Jej niewyraźny, rozmazany kształt zlewał się z kolorem mebla i tylko czerwone ślepia zdradzały jej obecność.
Podobnie jak list, nie poddała się zaklęciom. Rozwarła paszczę, zaprezentowała jadowe zęby, po czym rozciągnęła się na drewnie i zamarła w bezruchu. Cienisty kształt zamigotał złotem, odezwał się aurą właściciela. Na oczach czarodzieja kobra zmieniła się w owinięty ciężkim altembasem, podłużny przedmiot.
List w końcu wysunął się z koperty w towarzystwie złotej iskry. Papier pokrywało pismo lekko pochyłe i kanciaste, pozbawione fantazyjnych udziwnień.

Aherinie,
na wstępie pragnę zaznaczyć, że rzadko pisuję listy, a jeszcze rzadziej pisuję je własnoręcznie, toteż liczę na to, że jednak nie przyłożyłeś się do prób spopielenia swojej poczty bardziej niż zazwyczaj. Choć nie ukrywam, gdybyś najpierw spalił ten list, a w następnym ruchu i momencie nagłego otrzeźwienia, próbował go złożyć w całość, byłbym niezwykle rozbawiony.
Imaginuj sobie, że nie umknęła mi data Twoich urodzin, zapisałem to sobie na specjalnej kartce i szczęśliwie zapamiętałem, nim kartkę z informacją pożarł mój uroczy pupil. Szczegółów tej arcyzabawnej sytuacji jednak ci oszczędzę, mając na uwadze dobro obu magistrów.
Do rzeczy jednak; jak zdążyłeś już zapewne zauważyć, w pieczęci zaklęty był dodatkowy przedmiot. Rzecz. Prezent, właściwie. Laska, dotychczas skryta pod miękką tajemnicą materiału, została wykonana na zamówienie, a następnie stosownie zaklęta. Nie mógłbym Ci, jako czarodziej poważny i profesjonalny, podarować przedmiotu niemagicznego, traktowałbym to jako uchybienie z mojej strony.
Wracając, nim moje dywagacje zaprowadzą ten list nie tam, gdzie trzeba; laskę wykonano z czarnego hebanu, materiału wytrzymałego, zdolnego wiele przetrzymać, ale i wdzięcznego w odbiorze. Błyskające srebrem runy wyryte w drewnie, utrwalone księżycowym pyłem, stanowią kotwicę dla uwięzionego w nim zaklęcia, którego naturę wyjaśnię nieco później. Choć, być może, sam zdołałeś ją już odgadnąć.
Szczyt laski wieńczy krótka rączka wykonana z kości sallandirskiego serpentyna – potwora wysokiej klasy, spotykanego najczęściej w opuszczonych grobowcach królów i królowych, strzegącego skarbów i tajemnic minionych wieków. Padł z mojej ręki wiele lat temu, zabrana z jego truchła kość jest unikatem i w tej kompozycji stanowi katalizator czaru.
Zaklęcie o którym wcześniej wspominałem wyzwala zmianę kształtu przedmiotu. W tym przypadku, zmienia elegancki dodatek w broń, miecz konkretnie. Jednak by czar działał sprawnie i reagował jedynie na Twoją wolę, a nie przypadkowego cymbała z dyplomem, konieczne jest zespolenie aury z przedmiotem. Ufam, że wykonanie tej – bądź co bądź – dość zaawansowanej czynności nie będzie stanowić dla Ciebie żadnego wyzwania.
Rzadko zaklinam przedmioty, Aherinie, a jeszcze rzadziej zaklinam je po to, by wręczyć komuś w prezencie. Takiego honoru nie uczyniłbym byle komu, a już zwłaszcza pierwszemu-lepszemu magistrowi. Oficjalnie można więc przyznać, że traktuję Cię być może nie jako równego sobie - do tego brakuje ci jeszcze błękitnej krwi - ale jako kogoś, komu warto było poświęcić czas potrzebny na zaklęcie przedmiotu.
Równie niecodziennym jest dla mnie składanie komukolwiek życzeń, otwarcie przyznam się więc, że na nic poza wyświechtanym frazesem: „najlepsze życzenia” ode mnie nie przeczytasz.
Na sam koniec, do rozważenia pozostawiam Ci jeszcze pewną propozycję. Niedawno zaproszono mnie na degustację jabłkowego wina do piwnic niejakiej markizy Bassot (zapewne znane Ci jest jej nazwisko, jest dość znana w regionie) i z miłą chęcią wskazałbym Ciebie jako osobę towarzyszącą mi tej nocy. Spotkanie ma mieć miejsce ostatniego dnia bieżącego miesiąca. Liczę, że nie odmówisz.
Nie pozostawiam adresu, nie ma sensu byś odpowiadał na tę wiadomość.
Do zobaczenia niebawem,
Serah-a-din El-Jafri

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz