czwartek, 18 listopada 2021

Od Williama cd. Sophie

    Początkowo stał w miejscu, do którego został przeniesiony. Wolał nie ruszać się zbytnio, aby jeszcze bardziej się nie zgubić. Fakt, że udało mu się usłyszeć strzępki głosu Sophie, podnosił go na duchu. Może uda im się w miarę szybko odnaleźć siebie nawzajem i jakoś razem przejdą przez tę dziwną bibliotekę. Problem pojawił się jednak w momencie, gdy głos kobiety nagle zacząć dochodzić z różnych kierunków. Raz dobiegał gdzieś z prawej strony, zaraz jednak kolejne krzyki słyszał zza siebie. Coś było stanowczo nie tak. W tym właśnie momencie zaczął kwestionować to, czy decyzja o pozostaniu w miejscu była taka dobra. Bał się, że stały za tym jakieś bardziej skomplikowane zaklęcia… że była to na przykład kwestia książki. Że każda przenosiła w inne miejsce i aby się odnaleźć, muszą przewędrować przez jeszcze wiele takich „teleportów”, aż znajdą dwa takie same. Nie. Nie mógł pozwolić sobie na zatracenie się w złych myślach. Póki co odrzucił te podejrzenia. Wolał nawet nie wyobrażać sobie, jak bardzo mogliby zbłądzić, jakby zaczęli losowo przenosić się po całym pomieszczeniu. Dlatego też postanowił, że to najwyższy czas na zmianę taktyki. Ruszyć się z miejsca i samemu spróbować odnaleźć alchemiczkę. Powoli spróbował kierować się w stronę, z której w danym momencie słyszał Sophie. Szybko przekonał się, jak bardzo bezcelowe były jego działania. Co chwilę wchodził w jakieś ślepe alejki, a głos zmieniał swoje położenie. Przystanął i spróbował sobie przypomnieć czy kiedyś czytał o magii w takich miejscach. W szczególności o czymś związanym z tym dziwnym zjawiskiem słyszenia głosów ze wszystkich stron. Nie było to trudne zadanie. Mimo że sam nie posiadał mocy i z tego, co mu wiadomo nikt z jego rodziny także nie, to mocno interesował się tym. Zawsze po cichu marzył o, chociaż odrobinę magii. Jakby to było mieć ją w sobie. Dlatego też zgłębiał wiedzę z książek. Co prawda nie sprawi to, że nagle otrzyma nadprzyrodzone moce, ale przynajmniej może o nich śnić. Po chwili udało mu się skojarzyć pewien szczegół. Pamiętał tekst, który informował o zaklęciach mylących zmysły. Bywało tak, że wzrok i słuch nie zgrywały się w zaczarowanych miejscach. Były to specjalne czary, które za zadanie miały to, aby jeden zmysł mylił drugi. Mogło się to wydawać trochę dziwne, ale postanowił spróbować „usunąć” jeden z nich. Zamknął oczy. Wystawił ręce lekko przed siebie, aby na nic nie wpadać, i zaczął iść w kierunku, z którego słyszał Sophie. Można powiedzieć, że był to strzał w dziesiątkę. Tym razem słuch przestał płatać mu figle. Kierunki nie zmieniały się nagle. Co prawda kilka razy prawie przewrócił się przez to, że potknął się o coś na ziemi, ale nie chcąc tracić swej możliwie jedynej szansy na odnalezienie towarzyszki, wolał nie ryzykować i nawet nie próbować otwierać oczu. Zrobił to dopiero w momencie, gdy wpadł na czyjąś sylwetkę.
— Boże… Jak dobrze, że to ty. Już się zaczynałem bać, że się nie odnajdziemy nawzajem — odetchnął z ulgą, uśmiechając się na widok alchemiczki. Chociaż wiedział, że owa „ulga” nie potrwa długo. Samo odnalezienie siebie nawzajem było tylko początkiem ich drogi przez to przedziwne miejsce.

Sophie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz