niedziela, 21 listopada 2021

Od Serafina cd. Sophie

Książę przez dłuższą chwilę obserwował z dozą sceptycyzmu podstawioną pod ekspres zlewkę. Spodziewał się co najmniej porcelanowej filiżanki, albo chociaż – w gorszym przypadku – glinianego kubka. Zlewka była… udziwnieniem o poranku. Nie pierwszym, jak się po chwili okazało, a Serafin pozwolił sobie także założyć, że nie ostatnim. Oparł się ramieniem o ścianę, przyjrzał raz jeszcze tej przedziwnej machinie, która do swojego działania nie potrzebowała ani odrobiny magii.
W międzyczasie, butelka z syropem po prostu wyfrunęła z dłoni alchemiczki, leniwie przepłynęła w powietrzu i wylądowała w złotych szponach. Serafin spojrzał na szkło pod światło, jeszcze raz zbliżył naczynie do nosa. Cynamonowy aromat mocno go intrygował, generował pytania.
― To niecodzienne, mieć w swojej szafce aromatyzowane syropy, kiedy na dole czasem bywają problemy ze zwykłym cukrem ― stwierdził oględnie, zakołysał buteleczką od niechcenia. Po chwili zwrócił przedmiot alchemiczce.
― Równie niecodzienna jest wizyta księcia w laboratorium ― stwierdziła Sophie równie niezobowiązująco, skinęła głową w stronę napełnionej kawą zlewki. ― To jak będzie?
― Skoro kawę parzysz w niecodzienny sposób, to niech i uczynienie jej zdatną do picia odbędzie się sposobem niecodziennym.
Alchemiczka dolała syropu do kawy i wymieszała. Ilość dolanej do kawy słodyczy Serafin ocenił jako niewystarczającą, ale wyjątkowo nie skomentował, chcąc się najpierw przekonać o faktycznej sile rzeczonego udziwnienia. Przyjął zlewkę, jeszcze raz obdarzył ją zagadkowym spojrzeniem i upił łyk. Ostrożny, niewielki, jakby się bał, że niemagiczne ustrojstwo parzy kawę paskudną.
Alchemiczka uniosła nieznacznie brwi w oczekiwaniu, podeszła do zlewu by opłukać zlewkę.
― Dobra ― ocenił w końcu Serafin, cmokając z zadowoleniem. Napar pachniał przyjemnie, równie przyjemny był w odbiorze. ― Na pewno lepsza niż parzona zwykłym sposobem.
― Widzisz, jednak my, niemagowie, bywamy przydatni częściej niż tylko czasem.
Serafin zignorował uwagę, zakołysał zlewką. Rozejrzał się po laboratorium, chwilę zawiesił wzrok na szafce z odczynnikami, obadał spojrzeniem stoły i biurko, poukładaną dokumentację.
― Nie sądziłem, że mają na miejscu alchemika ― mruknął w końcu. Kawa zdawała się łagodzić obyczaje. ― Czym konkretnie się zajmujesz?
― Trudno jednoznacznie wskazać tylko jedną czynność. Z alchemią jest nieco jak z magią - dobry mag jest obeznany po trochu w każdej dziedzinie i odnajdzie się w każdej sytuacji. Problem zaczyna się przy specjalizacjach.
― O ile mnie pamięć nie myli, drobne nawiązania do sztuki alchemicznej wykładali na teorii zaklinania. Tak samo wygląda to z drugiej strony?
― Nie nazwałabym teorii odniesienia żywiołów do reakcji czymś drobnym, ale tak, powiedzmy, że spędziłam uroczy rok kując magiczne teorie.
― I jak ci się podobało? ― Serafin zerknął na nią znad swojej zlewki, w ciemnych oczach czaiło się rozbawienie. Sophie zajęła się czyszczeniem swojej cudownej maszyny do tworzenia napoju obłaskawiającego magów z rana.
― Nie nazwałabym tego moim ulubionym przedmiotem, ale przydaje się. A tobie jak się podobały odniesienia do alchemii?
― Średnio. Nie przyniosły spodziewanego efektu przy pracy z artefaktami.
― Może miałeś niezbyt dobrego nauczyciela? ― zasugerowała bez mrugnięcia okiem. Serafin parsknął, maszyna westchnęła wypuszczonym obłoczkiem pary.
― Niezbyt dobrego? ― onyksowe oko błysnęło niebezpiecznie ― Chujowy to najlepsze czym mogę go określić. Cud, że wciąż miał posadę w wieży. ― złote szpony zastukały delikatnie o naczynie, Serafin dopił swoją kawę i z pewnym rozżaleniem odkrył, że to już koniec. ― Ile wiesz o artefaktach?
― Wystarczająco, by każdego pytającego odsyłać do magów. Co sprawia nam potencjalną trudność, bo pytasz mnie, a sam jesteś magiem. Jaki masz problem?
― Twoja bezczelność w pewien sposób mnie zadziwia.
― To nie bezczelność, tylko bezpośredniość. Oba na „b”, z rana mogą się mylić. Jaki masz problem z artefaktem?
― Cóż ― Serafin wypuścił zlewkę, a ta zawisła w powietrzu. Po chwili odpłynęła w kierunku zlewu, by umyć się sama. Książę nie zamierzał zniżać się do tak przyziemnych czynności jak zmywanie po sobie. ― Artefakt działa bez zarzutu. W zasadzie, może nawet zbyt dobrze. A główny problem polega na tym, że zeżarł go sześć lat temu krokodyl i, nie zgadniesz, ale od tamtego czasu jest bliżej nieśmiertelności niż jakikolwiek mag, alchemik, czy inny pajac z dyplomem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz