poniedziałek, 29 listopada 2021

Od Hotaru cd. Serafina

Kobieta starannie odnotowała w pamięci preferencje księcia, jej uważny wzrok prześlizgnął się po dłoniach tak chętnie ujmujących czarkę z herbatą i po zaciekawionym spojrzeniu, jakimi mag obdarzył słodycze.
Pan Tsuru był dokładnie tym, co Hotaru sobie wyobrażała, gdyby ktoś kazał jej pomyśleć, jak wygląda idealny dworzanin z jej rodzinnych stron. Bogato ubrany, nienagannie uczesany, poruszał się z gracją i dostojeństwem człowieka stworzonego do wskazywania końcem wachlarza tego, czego akurat sobie życzył. Brakło jednak w nim tej przytłaczającej, groźnej aury, którą emanował Serafin. Nie była to jedynie kwestia różnicy wzrostu - pan Tsuru, obdarzony zupełnie zwyczajnym i przeciętnym wzrostem mieszkańca Yamato, Serafinowi sięgał ledwie do ramienia. Nie, mężczyzna miał w sobie pewien specyficzny rodzaj łagodności, ale Hotaru nie dawała się na to nabrać. Zbyt długo miała już do czynienia ze szlachtą i potrafiłą rozpoznać, gdy owa łagodność była jedynie maską, którą dworzanin postanowił zakryć swe oblicze. Nawet, jeśli owa maska niemalże na stałe zespojona była z twarzą.
Cała trójka usiadła, Tadamichi splótł dłonie na podołku.
— Jest mi niezwykle miło móc gościć w moim zamku tak szacowne osoby. Nazywam się Tsuru Tadamichi i jestem głową rodu Tsuru. — Urwał na chwilę, czekał.
Ten moment Serafin wybrał sobie, by pociągnąć łyk herbaty z czarki. Przełknął, odstawił naczynie.
— Serafin.
Tsuru skinął głową, przeniósł wzrok na towarzyszącą czarnoksiężnikowi tancerkę.
— Hotaru.
Mężczyzna przechylił nieco głowę. Był powód, dla którego Hotaru wymyśliła, by Serafin podał się za jej nauczyciela, zaś ona była uczennicą. Duo mistrza i ucznia w pewien sposób stało nieco obok ogólnie przyjętej hierarchii, czego dowodem było przyjęcie nowego miana przez ucznia. Porzucając ród i nazwisko na czas nauki, uczeń udowadniał swoje poświęcenie dla studiów i zgłębianej dyscypliny, co stanowiło idealną przykrywkę dla Hotaru. Unikała wtedy konieczności wymyślania sobie całkiem nowej tożsamości, co dla naturalnie szczerej i wycofanej kobiety mogło szybko skończyć się kompletną katastrofą.
Tsuru zdawał się w okamgnieniu pojąć tę relację, nie wypowiedział słowa, ale jego dalsze zachowanie wskazywało na to, że Serafina traktuje jako mistrza, Hotaru zaś - jego uczennicę.
— Gdy mój wasal, którego życie tak heroicznie udało się ocalić, opowiedział mi historię o tym, jak to z twej ręki, szlachetny Serafinie, padł groźny oni, który terroryzował me ziemie od wielu tygodni, aż trudno było mi uwierzyć, że oto Fortuny postanowiły obdarzyć mnie swym uśmiechem i w twej osobie zesłały wybawienie i ratunek.
Hotaru z niepokojem zerknęła na reakcję Serafina, gdy pan Tsuru poturlał w jego kierunku najkrąglejsze zdanie. Dworzanin kontynuował.
— Oczywiście, tak jak mój wasal pan Uguisu zapewnił, mój zamek stoi przed wami otworem i zapewniam swą gościnę tak długo, jak tylko tego zapragniecie. Mam nadzieję, że ów skromny poczęstunek przypadł wam do gustu.
— To interesujące ciastka. I dobra herbata — pochwalił oszczędnie Serafin.
Błysk w oczach pana Tsuru uświadomił Hotaru, że dowolne słowo wypowiedziane w obecności tego człowieka prędzej czy później obróci się przeciwko nim. Namagashi wymagały czasu i umiejętności, by przygotować je w tak fantazyjny sposób, siłą rzeczy więc pojawiały się jedynie na stołach wyżej urodzonych, którzy mogli sobie pozwolić na służących. Nazywanie namagashi interesującymi ciastkami w pewien sposób było wskazówką, że Serafina nigdy nie goszczono na szlacheckim dworze. Co podkopywało nieco alibi z byciem nauczycielem poezji, bo nią zajmowała się jednak szlachta.
— Moje serce nie posiada się z radości, słysząc te uprzejme słowa — odparł gładko Tsuru. — Muszę przyznać - zastanawia mnie, jaki to powód i fortunne zrządzenie losu sprawiło, że na me ziemie zawitał tak potężny onmyouji oraz jego uczennica.
Serafin siedział przez moment w milczeniu, zaś Hotaru pożałowała, że nie mieli nawet jednej dłuższej chwili na jakąś sensowną naradę - wiele by to dało, gdyby mogła wytłumaczyć Serafinowi nieco więcej z pokomplikowanych niuansów Yamato.
Czarnoksiężnik sięgnął po ciastko w kształcie rozkwitłej, czerwonej piwonii.
— Nie nazwałbym siebie onmyouji — podjął po chwili. — Jestem wędrownym nauczycielem poezji. To moje główne zajęcie.
Brwi pana Tsuru uniosły się lekko, na wiecznie skrytej za uprzejmym uśmiechem twarzy pojawiło się idealnie skrojone miłe zaskoczenie.
— Ludzie sztuki zawsze byli serdecznie witani przez mój ród. Widzę, że los nie przestaje się dziś do mnie uśmiechać, szczególnie, że i sam jako główne swoje powołanie wybrałem służbę pięknu poezji.
Serafin napił się już herbaty i skończył ciastko. Mógł w końcu zainteresować się rozmową.
— W takim razie na pewno nieobce będą ci liczne trudności i zmagania, które na swej drodze napotyka każdy poeta, starając się podążać trudną ścieżką tej szlachetnej sztuki.
Tsuru siedział niewzruszony, wciąż z tym enigmatycznym uśmiechem wyginającym usta.
— Oczywiście, że nieobce jest mi to uczucie, gdy jakoby sama rzeczywistość sprzysięgła się, by nie pozwolić pisać - myśli uciekają, żaden temat nie wydaje się ciekawy, albo wydaje się już wyeksploatowany, trzeba czegoś nowego, tudzież istnieją bardziej prozaiczne przyczyny - gdy dzień obfituje w zbyt wiele zajęć, a pędzel jedynie kurzy się, leżąc na pulpicie.
— Ostatnimi czasy zainteresował mnie temat magii, jednakże - jak to raczyłeś zauważyć - był on już poruszany na tak wiele sposobów przez tak wielu poetów, że zdaje się niczym wyschnięte źródło niezdolne zrodzić niczego nowego. — Serafin wyciągnął dłoń po cudownie napełnioną czarkę z herbatą. — Szukam więc miejsca magii - jednak nie zwykłego. — Urwał efektownie. — Jak na razie zdawałem się na los wierząc, że… łaskawa Fortuna… zaprowadzi me kroki ku odpowiedniemu miejscu, jak na razie jednak czas płynie, zaś mej inspiracji nie widać na horyzoncie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz