środa, 24 listopada 2021

Od Serafina cd. Serafiny

— Tak bardzo mi głupio, Serafinie... chciałam tylko dobra dla nas obojga.
― Teraz to już bez znaczenia ― mruknął zagadkowym tonem, nie będąc przy tym do końca pewnym, czy faktycznie zdarzenia przeszłe zamierza zostawić w przeszłości i się nimi nie przejmować. Różnie to z nim przecież bywało. Czasem zapominał. Czasem, a może zdecydowanie częściej niż czasem, jednak nie zapominał.
— Jesteś tego pewien?
Serafin już nabierał tchu, by odpowiedzieć czymś niekoniecznie miłym, ale nie zdołał.
— Nie! Nie odpowiadaj, bo jeszcze mi się tutaj rozmyślisz, a ja bym tego nie przeżyła. Skoro już tutaj jesteś, to musisz przynajmniej zobaczyć.
Zgodnie z jej własnym życzeniem, nie odpowiedział. Uśmiechnął się za to, dość paskudnie zresztą, ale życzenie uszanował. Dał się pociągnąć tych parę kroków do przodu, przyglądając się siostrze w sposób mocno sceptyczny. Nie był fanem dotykania, raczej wolał bezpośredniego kontaktu unikać, w przeciwieństwie do Serafiny rzecz jasna, ona mogłaby wyściskać każdego napotkanego przechodnia i nadal czuć się z tym absolutnie najlepiej.
— Spałeś coś w ogóle, braciszku?
― Przecież wiesz, że nie ― mruknął w odpowiedzi. Wykonał łagodny ruch dłonią, przywiązane do słupka wodze rozplątały się same i przepłynęły w powietrzu do jego dłoni. Falafel posłusznie podążył, tam, gdzie ciągnęła go magia, nie zaprotestował, ani nie tupnął ostrzegawczo. Nazbyt przywykł już do wszelkich magicznych ekscesów w jego obecności i niewiele było w stanie go ruszyć.
— A jadłeś? A podróż, jak minęła właściwie? Nie było problemów po drodze? Mnie raz się zdarzyło natknąć na grupę złodziejaszków, ale bez obaw, skończyli wszyscy z połamanymi tyłkami. Ale ty nie miałeś problemów, prawda?
Mimo tego, że spędził bez siostry – w przybliżeniu – jakieś dwadzieścia cztery godziny, to już zdążył się odzwyczaić od tego wiecznego gadulstwa i niezamykającej się buzi. Z jednej strony przyznać musiał sam przed sobą, że w pewnym sensie trochę mu tego brakowało. Z drugiej zaś, ledwie zaczęła zasypywać go gradem pytań, a on już miał serdecznie dosyć. Westchnął tylko, pomyślał chwilę na które pytanie mógłby odpowiedzieć, a które po prostu zignorować, jak to już miał w zwyczaju.
― Nie, nikt mi się nie naprzykrzał. Zdziwiłbym się, gdyby ktokolwiek się odważył, krokodyl był w pobliżu. ― Serafin rozejrzał się, przypominając sobie o pupilu. Wielkiego, podłużnego kształtu nigdzie jednak nie dostrzegł, ale zamiast się zmartwić i pomyśleć, gdzie gada wywiało, wzruszył tylko ramionami. Sam się znajdzie przecież.
— A więc... tęskniłeś się za mną, no nie?
Serafin posłał siostrze długie, bardzo sugestywne spojrzenie.
— Chociaż odrobinkę. Taką tyci-troszunię?
Spojrzenie jednak, jak widać, nie zadziałało.
― Bo ja to bardzo, a z początku to myślałam nawet, że oszaleję tutaj bez ciebie, chociaż bardzo ciepło mnie tutaj wszyscy przyjęli.
― To dobrze ― podsumował krótko, jak zwykle niezbyt wylewny. Darował sobie na szczęście czarnowidztwo i złorzeczenie, darował sobie gderanie o tym, że wygląda na to, że mógł sobie cała tę szopkę darować i po prostu poczekać chwilę dłużej, aż sama do niego wróci. Darował sobie to wszystko, zachował się prawie jak nie on, ponownie dziwiąc tym wszystkim najbardziej siebie samego.
Drzewa wokół cicho zaszumiały, korony położyły się nieznacznie pod wpływem mocniejszego podmuchu wiatru. Falafel parsknął przeciągle, a przed nimi, na samym końcu drogi, zamajaczył budynek Gildii. Książę pozwolił sobie unieść sceptycznie brwi.
― Powiedz mi, czego się dowiedziałaś o tej organizacji i jej członkach. Pewnie dużo tego nie ma, ale jakieś pierwsze wrażenia, poza ciepłym przyjęciem, zapewne masz ― zwrócił się do siostry. W końcu zawsze tak było; on był od magii i marudzenia, Serafina od wbijania noża w plecy i zbierania dla niego informacji. I mimo tego, że sam zamierzał przecież do Gildii dołączyć, to nie mógł ot tak zrezygnować z odpytania Serafiny i pozbawić się potencjalnych informacji, które mogłyby mu pomóc się przystosować. Bo jak wiadomo było – w Sallandirze dość powszechnie, w Iferii zdecydowanie mniej – Serafin miewał niebywałe problemy z owym przystosowaniem się. Do czegokolwiek. Lub kogokolwiek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz