wtorek, 30 listopada 2021

Od Hotaru cd. Lei

I tak obie kobiety wzięły się za ozdabianie swych latawców. Hotaru przez pewien czas mierzyła wzrokiem płótno, potem zaś wybrała najjaśniejszy, niebieskawy kolor z tych, które udało im się wspólnie przygotować, i zaczęła pewnymi pociągnięciami pędzla pokrywać cały latawiec jednolitą barwą. Chciała, by zakrył on niezbyt ładny kolor materiału, a także jakieś stare, niedoprane plamy, którymi był usiany. Co prawda już na etapie zszywania materiału Hotaru starała się sprawić, by jak najmniej ich było widać, ale na niektóre rzeczy po prostu nie dało się nic poradzić i z lewej strony nadal widać było jakąś brzydką, ciemną plamę.
Farba, chociaż jasna, szybko wsiąkała w materiał i zmieniała ten nieokreślony kolor tkaniny w przyjemny dla oka, miękki błękit. Wczesnojesienny wiatr wiał łagodnie, słońce wciąż wyglądało zza chmur, farba schła na cienkim płótnie w okamgnieniu. Hotaru cieszyła się z tego - co prawda w Yamato jej pani próbowała nauczyć ją malować, również i na jedwabiu. Akihime miała widać nadzieję, że jeśli Hotaru ten rodzaj sztuki się spodoba, będzie mogła w przyszłości liczyć na malowane kimona, których ceny, jeśli wyszły spod ręki prawdziwego artysty, potrafiły osiągać niebotyczne kwoty i przy tym być prawdziwymi dziełami sztuki. Niestety, pędzel nie był dla Hotaru ulubionym medium i kobieta nie wyszła zbyt daleko poza przeciętność, zaś szybko schnący materiał sprawiał, że farba chociaż się nie rozpływała. Tak, istniały techniki, które z owej rozpływającej się farby potrafiły zrobić niesamowicie efektowny użytek, jednak tancerka nigdy ich nie opanowała.
Kobieta zerknęła obok, jak radzi sobie ze swoim dziełem Lea. Dziewczyna przesuwała pędzlem po materiale, zostawiając tam trudne do interpretacji kształty, jednak tancerka była przekonana, że cokolwiek Lea sobie zamierzyła, na pewno uda jej się to osiągnąć. A nawet, jeśli nie, to chociaż będzie w końcu zadowolona z rezultatu.
Hotaru przesunęła opuszkiem po materiale latawca, starając się wyobrazić sobie skomplikowane zwoje olbrzymiego cielska smoka. Przypominała sobie wszystkie obrazy i zwoje, na których przedstawiano smoki. Były to olbrzymie, niebiańskie istoty, które zstępowały z wysokości przestworzy w towarzystwie ognia i błyskawic, wiatru który wydzierał drzewa z korzeniami i trzęsienia ziemi. Hotaru wiedziała, że jej umiejętności nie są wystarczające, by przedstawić istotę aż tak groźną, więc skupiła się na opowieści, która wpadła jej do głowy. O rybie, która zmieniła się w smoka, by chronić swoich pobratymców.
Jej palec zakreślił oszczędny, spokojny kształt na płachcie, Hotaru stwierdziła, że z czymś takim powinna sobie poradzić. Wyciągnęła kawałek węgielka, którym wcześniej zaznaczała z Leą, gdzie przyciąć wszystkie drewienka, z których budowały latawce, i zaczęła krótkimi, delikatnymi pociągnięciami szkicować zarys wygiętego grzbietu. Kolejne kreski stanowiły krótkie łapy, a na końcu Hotaru ostrożnie zaznaczyła obrys smoczej głowy. Gdy szkic już był gotowy, kobieta wzięła pędzel, zamoczyła go w czerwonej farbie i zaczęła starannie nanosić ją na płótno.
Farba wybarwiła najpierw niebieski latawiec na fioletowo, zaś Hotaru, nieco zaskoczona, cofnęła pędzel, zacisnęła usta.
— Coś nie tak? — spytała Lea, poznając po jej minie, że chyba plany na smoka były inne.
— Chciałam, żeby był czerwony — wyjaśniła tancerka.
— Fioletowy też będzie ładny. A jeśli nie będzie ci się podobał, może jak pomalujesz drugi raz to czerwony będzie wyraźniejszy?
— Możliwe. Dobry pomysł, spróbuję to jakoś uratować…
— Nie mów, że „uratować" - przecież jest ładnie. Naprawdę. — Lea posłała jej uśmiech.
Hotaru zaś wróciła do swego malowania. Smok, częściowo czerwony, częściowo fioletowy, prężył grzbiet i łuski na tle błękitu, cienkie wąsy rozwiewał mu wiatr. Hotaru próbowała dodać mu złocistą grzywę, jednak żółty w połączeniu z niebieskim dał coś bliższego zieleni. Mityczna istota przypominała bardziej żywą tęczę, niż cokolwiek innego, ale po bliższym przyjrzeniu się Hotaru doszła do wniosku, że właściwie to wcale nie jest źle.
— Jak ci idzie — spytała, pochylając się z powrotem do Lei i spoglądając na jej dzieło. Wyglądało na to, że chyba niedługo ich latawce będą gotowe, by wznieść się w powietrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz