czwartek, 11 listopada 2021

Od Serafina cd. Echa

Serafin od niechcenia spojrzał na szpony. Promień zatańczył na powierzchni metalu, łagodnie przemknął po kolejnych elementach. Nie nawykł do opowiadania o artefakcie, w zasadzie był nawet zaskoczony pytaniem. Wiele osób brało to po prostu za ekstrawagancką ozdobę, nic poza tym. Magowie nie pytali, bo ich to nie obchodziło. Łowcy artefaktów natomiast… cóż, z żadnym chyba nie rozmawiał na tyle długo, by ten wykazał zainteresowanie tym, co nosi na ręce. Taarhuna był więc wyjątkiem z bystrym okiem i przyzwoitymi pokładami śmiałości.
W normalnych warunkach zapewne wynagrodziłby to prawdą, ale tym razem miał związane ręce.
― Magazynują moc ― zełgał częściowo, bez mrugnięcia okiem, bez zawahania. ― W kryzysowej chwili można skorzystać i uniknąć brzydkiego wpierdolu. Można też wydać się potężniejszym, niż jest się w zasadzie ― wzruszył lekko ramionami, odwrócił dłoń wierzchem do dołu. Dłoń niepokryta złotem była zdecydowanie bledsza, jej wnętrze przecinało parę paskudnych blizn.
― Artefakt co prawda nie jest na tyle łaskaw, by tylko magazynować, niewielką część pobiera dla siebie. Ponadto, degeneruje tkanki na które bezpośrednio oddziałuje, szczególnie te kostne. Paskudna sprawa, nadgarstek przez to drętwieje, generalnie nie polecam ― dłonie zniknęły z pola widzenia, wsunięte w rękawy szaty. Złoty haft zdobiący czerń zamigotał w słońcu, podobnie zresztą jak kołyszący się w uchu kolczyk. Serafin odwrócił głowę, zainteresowany nadchodzącą osobą. Po chwili zmarszczył brwi, kiedy zielona plama nabrała kształtu i okazała się tak nielubianą przez niego elfką, specjalizującą się w ochronie gołębi.
Ayrenn przystanęła przy nich, podparła się pod boki. Łypnęła na jednego i na drugiego, a fakt, że ten niższy przerastał ją o ponad głowę wcale w niczym nie pomagał.
― Czego chcesz? ― spytał Serafin, nie bawiąc się w żadne zbędne powitania, grzeczności i inne bzdety, które praktykowali porządni ludzie.
― Od ciebie? Niczego. Nie personalnie w każdym razie ― widmowe ramię zafalowało lekko, rozmyło się pod wpływem podmuchu wiatru. ― Cervan ma do was interes. Podobno chodzi o jakiś, uwaga, nie wierzysz, artefakt.
Serafin zmarszczył brwi, wysunął dłoń z rękawa, podkręcił wąsa. Wystarczyło użyć właściwego słowa i czarnoksiężnik zdawał się być kompletnie innym człowiekiem. W onyksie mignęło zainteresowanie, myśli pognały hen daleko, analizując możliwe warianty tego, co może ich spotkać.
― Trzeba było tak od razu ― mag uśmiechnął się przebiegle, spojrzał na swojego nowego towarzysza. Skoro chcieli posłać jego i łowcę artefaktów, to musiał to być jakiś grubszy kaliber, albo chociażby skomplikowana sprawa. Książę poczuł się zainteresowany w sposób poważny, gdzieś w głębi ducha przemknęła cichcem ekscytacja, której nie dał się wydostać na światło dzienne. Spojrzał w stronę strzelca.
― No proszę. Ledwo się zapoznaliśmy, a już czeka nas wspólne zadanie. Powiedziałbym, że dziwka fortuna maczała w tym palce, ale w tej chwili uważam to za wyjątkowo korzystny zbieg okoliczności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz