czwartek, 18 listopada 2021

Od Javiery cd. Antaresa

    Sama nie wiedziała, ile czasu była nieprzytomna. Może to były minuty, godziny albo dni. Jednak nie zmieniało to faktu, że czuła się niezwykle wykończona. Do tego od razu po odzyskaniu przytomności zaczął doskwierać jej ból w klatce piersiowej. Nie do końca kontaktując, nie kojarzyła jeszcze, co dokładnie się wydarzyło. Jedyne co wiedziała to to, że leżała w jakimś łóżku. Otworzyła oczy, ale momentalnie je zamknęła. Za drugim razem światło już tak jej nie raziło. Czując, jak ktoś trzyma ją za rękę, spojrzała w tamtą stronę. Jej wzrok wędrował coraz wyżej, aż napotkała na twarz swojego brata bliźniaka. Co było akurat niezwykłym szokiem. Można powiedzieć, że spodziewała się wszystkiego, ale nie tego, że nagle on się pojawi.
— Arnar? Co… Co ty tu robisz? — mówiła dość powoli, nadal mocno osłabiona.
— Od jakiegoś czasu zacząłem mieć złe przeczucie. Czułem, że coś złego może ci się stać. Nie mogłem tego tak zostawić. Szczególnie że jak wiesz nasze przeczucia dotyczące siebie nawzajem, praktycznie nigdy się nie mylą. Dlatego przyjechałem. I oczywiście jak widać, miałem rację — westchnął, ściskając mocniej dłoń siostry, podczas gdy kciukiem głaskał jej wierzch.
— Jak ty… Skąd… Jak się tu znalazłeś?... W sensie… Nie jesteśmy teraz w gildii… A tylko jej adres ci podawałam… Zostaliśmy wysłani na misję — jak jeszcze jego obecność na terenach samej gildii nie byłaby aż tak dziwna dla Javiery, to fakt, że znalazł się w gospodarstwie Marwina owszem. W końcu chyba nikt nie rozpowiada na prawo i lewo o wszystkich zadaniach, jakie wykonują. Szczególnie że jakby wszyscy wokół wiedzieli o wszystkim, to bardzo szybko informacje dotarłyby do na przykład owej grupy osób, które ukradły konie, a ich zadanie stałoby się o wiele cięższe.
— Serio myślisz, że to takie trudne odkryć gdzie jesteś? Że ja bym cię nie znalazł? Wystarczyło dogadać się z Cervanem. On mi przekazał, gdzie aktualnie powinniście się znajdować.
— I mistrz… On tak po prostu ci wszystko wyśpiewał… i pozwolił przyjechać tutaj?... W ogóle nie myśląc o tym… o tym, że mógłbyś być kimś innym… niż za kogo się podajesz… oraz że mógł… mógłbyś współpracować… z tamtymi ludźmi — coś za pięknie brzmiały dla pani weterynarz słowa jej brata.
— No dobra. Masz rację. Aż tak prosto nie było. Musiałem udowodnić mu, że faktycznie jesteśmy rodzeństwem. No… Ale i tak nie puścił mnie samego. Wysłał ze mną tego tutaj, aby jak coś to mógł on mnie „powstrzymać” — zrobił cudzysłów w powietrzu i zaraz wskazał na Aarona stojącego w drzwiach pomieszczenia. Dziewczyna skinęła mu głową na powitanie.
— Konie! — nagle przypomniała jej się, że przecież podczas odnalezienia koni jeden z nich był ranny, a ona opatrzyła go tylko prowizorycznie. Na tyle, jak bardzo pozwalała sytuacja. Gwałtownie podniosła się, co spowodowało, że poczuła ból w klatce piersiowej i zaczęła kaszleć.
— Javiera! Co ty robisz?! — Arnar momentalnie oburzył się na nieodpowiedzialne zachowanie swej bliźniaczki i siłą położył ją z powrotem.
Javiera zdesperowana i zestresowana myślą, że z klaczą może być tylko gorzej, rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu ostatniej deski ratunku. Antaresa. Po chwili jej wzrok zatrzymał się na jego postaci. Był tutaj. Czyli może nie wszystko było stracone. Może uda jej się pójść i zająć zwierzęciem.
— Antares? Ty wiesz, że jeden z koni był zraniony. Wiesz, że nie mogłam w pełni nim się zająć. Muszę zapewnić tej klaczy profesjonalną opiekę. Nie mogę wylegiwać się w łóżku. Pomożesz mi prawda? Zabierzesz mojego brata, abym mogła pójść do niej? — chyba w każdy w pomieszczeniu mógł wyczuć desperację w głowie pani weterynarz. Aktualnie nie przejmowała się, tym co inni o niej pomyślą. W jej głowie było tylko zranione zwierzę. Tylko to się teraz liczyło.
— Ani mi się waż robić to, o co ona prosi! — momentalnie rozniósł się krzyk brata bliźniaka kobiety. Po chwili ten jednak przypomniał sobie o jednej rzeczy. Puścił dłoń siostry i podszedł bliżej rycerza. — My to jeszcze musimy sobie porozmawiać. Z tego, co zrozumiałem, miałeś chronić moją siostrę. Szczególnie że została wysłana w roli weterynarza, więc nie miała ze sobą broni. Mogę wiedzieć więc dlaczego aktualnie jest w takim stanie?

Antares?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz