wtorek, 30 listopada 2021

Od Michelle cd. Javiery

Ledwo zdążyła zawiązać znajomość i poznać imię koleżanki po fachu, ta już wyznaczyła jej zadanie, pozostawiając właśnie rozgadującej się Michelle kilka nie do końca sprecyzowanych wskazówek - czyli takich, które lubiła najbardziej, z werwą zabrała się zatem do pracy.
— Duże zwierzęta, dużo problemów — nawet nie zorientowała się, kiedy powtórzyła formułkę Josha. Dalej nie do końca mogła się przyzwyczaić do tego, że nie słyszy już przy uchu ględzenia tego starego marudy, i ze zdziwieniem uświadomiła sobie, że czasem jej tego nawet brakuje. Z końmi pracowała często, w jej wsi niemal każdy trzymał w swojej stajni przynajmniej jedną szkapę, a już na pewno każdy miał z rzeczonym gatunkiem jakiś problem. Złe podkucie było jednym z punktów tej długiej listy, figurował na niej jednak dość wysoko. I wystarczyło tylko spojrzeć na Javierę, by zrozumieć, jak ważnym dla niej było, by się tego kłopotu pozbyć, a Michelle zamierzała jej w tym pomóc.
Określiła siebie mianem "stara weterynarz" - na wskroś ironicznym, biorąc pod uwagę jej stosunkowo młode rysy twarzy i gładkie lico, nawet jeśli tyczyć się to mogło zwyczajnie jej doświadczenia i stażu w gildii. Tak wyrażał się Josh, kiedy znowu strzyknęło mu coś w kościach i narzekał pod nosem, że reumatyzm, artretyzm i co tylko mu akurat ślina na język przyniosła, bo chorób znał przecież dość sporo, więc i mógł sobie poużywać. A Michelle wątpiła, by miała właśnie do czynienia z długowieczną istotą magiczną - bo przecież kto, mając dostęp do tak wielkiej potęgi, decyduje się na zawód polegający na papraniu się na przemian we krwi i w urynie?
— Ktoś oprócz Eilis się tym zajmuje? — Michelle zmarszczyła brwi, kucnęła przy gniadoszu. 
Zdążyła poznać już niektórych członków, szczególną uwagę poświęciła, rzecz jasna, osobom na stanowiskach powiązanych w jakiś sposób z jej fachem, a kowal z weterynarzem współpracowali bardzo dużo. I o ile zdążyła się zorientować, Eilis miała ogromną wiedzę w swojej dziedzinie, kobiecie trudno było zarzucić, by mogła zrobić coś nie tak z podkuciem. Michelle prędzej by uwierzyła, że któremuś właścicielowi nie chciało przejść się do kuźni i postanowił wykorzystać wiedzę zgromadzoną na zasadzie "a bo kiedyś widziałem", a skutki tego prezentowały się tuż przed jej oczami. A może szkolił się tu jakiś młodociany kowal, który nie odróżniał jeszcze imadła od szczypiec.
Bo i u gniadosza dało się od razu zauważyć podkucie wołające o pomstę do nieba, mogła to stwierdzić nawet bez patrzenia, jak koń chodzi. Podkowy nie leżały w jednej linii z kopytem, jeśli jakaś oś istniała, to zdecydowanie nie była wyśrodkowana. Z drugiej strony, Javiera zadziałała szybko i zarządziła oględziny, nim istniało zagrożenie poważnego uszkodzenia stawu.
— I pójdę z tobą, jasne — ścisnęła jeden z mięśni, sprawdzając reakcję konia. Była prawidłowa, chwilę jeszcze pokręciła się przy zwierzęciu, nim przeszła do następnego. — Trzeba wyjaśnić sprawę jak najszybciej.
Do kolejnego podkucia nie mogła mieć już zastrzeżeń - w dodatku również wykonane zostało niedawno. Pozwoliła sobie chwilę podziwiać wprawną rękę kowala, który bez dwóch zdań wykonał pierwszorzędną robotę. Koń również wydawał się być zadowolony, bez protestów pozwalał weterynarz się dotykać, gdy upewniała się, że jego stan zdrowia nie budzi żadnych obaw.
— Ty to chyba Helios jesteś, co? — poklepała muskularną szyję, w odpowiedzi usłyszała rżenie, które uznała za odpowiedź twierdzącą. Lea zdążyła jej już odpowiedzieć o gildyjnym wałachu, którego najczęściej pożyczała na czas misji. — Grzeczny chłopiec.
Zerknęła ponownie w stronę Javiery. Pracowała w skupieniu, nie omijała ani jednego szczegółu, powoli jednak zdawało się, że kończy i swoje oględziny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz