środa, 17 listopada 2021

Od Serafina cd. Isidoro

― Tak czy inaczej, starszego mamy już po swojej stronie ― kontynuował myśl Serafin ― zastanawia mnie kwestia tutejszej starszyzny. To jaką mają właściwie władzę i na ile mogą mu się sprzeciwić.
― Myślisz, że zakwestionują jego decyzję?
― Biorę to pod uwagę. ― Mag zakołysał leniwie kubkiem. Herbata w tak nieprzyjaznym środowisku szybko stygła, chwilę temu niemalże parzyła palce przez glinę, teraz jedynie łaskotała opuszki palców ciepłem. ― Ci religijni akolici byli tu przed nami. Kto wie kogo udało im się urobić i czy aby nie jakiegoś arcyważnego szamana ― mruknął, w ostatnie dwa słowa wkładając wyjątkowo sporą dozę pogardy, po raz kolejny dając upust temu co sądzi na temat tej grupy i ich prymitywnych amuletów.
Isidoro objął kubek dłońmi. Palenisko trzasnęło niegłośno, ogień pozwalał sobie na coraz więcej, roztaczając wokół siebie przyjemną, ciepłą aurę, która w połączeniu z rozłożonymi na podłodze futrami, czyniła to miejsce choć trochę znośnym.
― Jego też przekonamy ― odezwał się w końcu astrolog. ― Jeśli będzie trzeba.
― Wciąż masz jakieś wróżbiarskie sztuczki w zanadrzu? ― Serafin uniósł nieznacznie brew, przyjrzał się towarzyszowi uważniej.
― Mamy kokosanki ― odpowiedział mu absurdalnie optymistycznym tonem, uśmiechając się przy tym. ― Nawet bez wsparcia magii będę w stanie wyczytać coś z dłoni, a to powinno wystarczyć, by zasiać pierwsze ziarno wątpliwości w słuszność ich postępowania. Jeśli połączymy siły, to nawet najwięksi sceptycy powinni nam uwierzyć.
Serafin milczał. Kołysał niedbale kubkiem, niedopita herbata chlupotała w środku. Nie mógł otwarcie zanegować planu, Isidoro miał rację. Mimo to, wciąż wybitnie nie podobała mu się wizja siebie samego w roli jarmarcznego sztukmistrza i wolałby nie być zmuszonym do dzielenia przez zero w sposób poważny, lub częsty. Już nawet bez używania magii zaczynał odczuwać skutki długotrwałej ekspozycji na silne pole antymagii. Wrócił ból głowy, a co gorsza, do uszu dolatywały nieskładne szepty wypowiadane przez istoty, które bardzo chętnie przejęłyby jego ciało, gdyby tylko miały taką okazję.
Książę przymknął oczy, poświęcił krótką chwilę na analizę problemu. Jeśli załatwią to szybko i sprawnie, nic poważnego nie powinno się stać. Biorąc jednak pod uwagę to, ile rzeczy w jego życiu pierdoliło się po użyciu frazesu „jeśli załatwią to szybko i sprawnie”, to nie było na co liczyć. Dziwna Fortuna zrobi swoje.
― Musimy przyśpieszyć bieg wydarzeń. Jeśli jutro nie będzie decyzji, jeśli jutro nie pokażą nam wejścia do Sanktuarium, trzeba będzie ich przycisnąć.
Isidoro skinął głową i wypowiedział parę słów. Serafin nie zrozumiał ani jednego.
― Kurwa ― prychnął, lekceważąco machając szponami. ― Akurat teraz.
Obudził go brzdęk rondla i skrzypnięcie drzwi. Ociągając się otworzył oczy, spojrzał na Isidoro krzątającego się przy ponownie rozpalonym palenisku. Nie miał ochoty się odzywać, boleśnie rozczarowany stanem swojej wiedzy na temat języka. Okazało się, że przez te wszystkie lata w których polegał na artefakcie, sporo pozapominał. W ramach powitania skinął głową, ograniczając się do niezbędnego minimum. W jasnobłękitnych oczach astrologa dostrzegł coś, co wyglądało mu na przebłysk troski i skrzywił się na samą myśl, że być może faktycznie wzrok go nie myli.
Rondel pełen śniegu trafił nad płomienie, te chciwie objęły jego kształt. Przez dłuższą chwilę w chacie panowała martwa cisza przerywana od czasu do czasu trzaskiem palonych szczap i drobnych gałązek. Serafin wyglądał, jakby zaraz miał się zdenerwować, Isidoro sprawiał wrażenie niepewnego. Bariera językowa niczego nie ułatwiała.
Milczenie przerwało wtargnięcie łowcy.
― W wiosce… ― zaczął, ale jego kolejne słowa były dla Serafina jedynie niezrozumiałym bełkotem. Książę zacisnął usta w wąską kreskę, w ciemnych oczach zatańczyło widmo gniewu. Spojrzał na astrologa, ten odpowiedział coś łowcy i uchwycił jego spojrzenie. Znów zapadło niezręczne milczenie. Serafin zaklął siarczyście po sallandirsku, przesunął dłonią po twarzy.
― Trzeba iść ― odezwał się Isidoro, zakładając rękawiczki.
― Idźmy ― odpowiedział burkliwie Serafin, z przekąsem zauważając, że w końcu coś zrozumiał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz