środa, 17 listopada 2021

Od Małgorzaty cd. Tezeusza

Papier zaszeleścił miękko, spakowane w grube pliki dokumenty zsunęły się nieznacznie z ułożonej równo kupki. Gruba teczka akt sprawy zjechała zdecydowanie zbyt daleko po gładkim blacie, stuknęła cicho o stojący na krawędzi kubek. Ten zakołysał się lekko, zagroził kawową plamą na dywanie i ogólnie pojętą katastrofą, ale ostatecznie nie odważył się przechylić tak mocno, by faktycznie skończyć na podłodze w kawałkach. Być może był to zwykły przypadek, dar losu, działanie praw fizyki. A być może zadziałało spojrzenie zielonych oczu, które kształt kubka objęło w sposób leniwy i niezobowiązujący, ale na tyle sugestywny, by kubek jeszcze przez chwilę trwał w przyjemnym stanie zawieszenia.
Dłoń zamarła w bezruchu, złoty lok owinął się sprężyście wokół palca. Kubek poddany presji jadeitowego spojrzenia przestał się kołysać. Małgorzata wróciła do wertowania kanciastego pisma urzędnika i jego niezwykle nudnej notatki. Odchyliła się w fotelu, bordowy materiał narzutki zsunął się po ramieniu, odsłaniając muśniętą słońcem skórę. Nim skupiła się ponownie na tekście, kliknął mechanizm przejścia, wpuszczając do gabinetu wicehrabiego. Małgorzata podniosła wzrok, przepłynęła nim po męskiej sylwetce, uśmiechnęła się nieznacznie pod nosem zadowolona z widoku. Odruchowo wyprostowała plecy, chcąc prezentować się w nieswoim szlafroku równie interesująco.
― Ładny szlafrok, pani magister.
― Ładne podpisy, panie sędzio ― odparowała miękko, z sympatią. ― Może zechce pan rzucić okiem na wykonaną pracę?
Tezeusz zechciał. Niezobowiązująco przyjrzał się najpierw jej, wywołując na twarzy Małgorzaty bardzo ładny, acz sugestywny uśmiech. Dopiero potem zainteresował się porozkładanymi papierami. Wybrał i przysunął sobie trzy dokumenty.
― Ten, ten i… ten. Są idealne. Reszta może być.
Małgorzata sięgnęła po pióro, podsunęła sobie wyrok w sprawie niejakiego Maksymiliana Kurtza, powszechnie znanego złodzieja, i płynnym - nieco zamaszystym - ruchem złożyła podpis. Zręcznie odwróciła papier, przesunęła go po blacie, prosto w towarzystwo trzech ideałów.
― I ten ― uzupełniła, uśmiechając się bandycko, dobrze zdając sobie sprawę z idealnie wykonanej podróbki. Nie zaczekała na kolejną pochwałę, nie zaczekała nawet na oficjalne potwierdzenie, zbyt pewna swego. Podniosła się, poprawiła materiał okrycia, zasłoniła nagie ramię, choć przecież oboje wiedzieli, że równie pewnie czułaby się i bez tego okrycia. Bez zbędnych przerywników sięgnęła po wcześniej naszykowany grzebień i atłasową wstążkę, zbliżyła się – jak na skrytobójcę przystało - bezszelestnie.
― Zanim zaczniesz mnie strofować ― mruknęła, zabierając się za czesanie długich włosów sędziego. Ciemne pasma przemknęły jej między palcami. ― Za brak pobudki o właściwej porze, powiedz chociaż, czy się wyspałeś.
Jadowniczka poprowadziła grzebień po paśmie w sposób delikatny i ostrożny. Kiedy napotkała drobny kołtun, poświęciła odpowiednio długą chwilę by uporać się z nim bezboleśnie i bez uszczerbku we włosach. Co jakiś czas rzucała także spojrzeniem na przeglądane przez Tezeusza dokumenty z którymi zapoznała się w jego imieniu. Nie skomentowała, ani nie dodała nic na temat pracy, pozostawiając sędziego w jego własnym świecie myśli i paragrafów. Palce z wprawą splotły ciemne pasma w warkocz; ciemnoczerwona, atłasowa wstążka ozdobiła jego koniec.
― Kiedy ostatni raz wyszedłeś na porządny spacer, Tezeuszu? ― spytała miękko, obejmując go w pasie. Musiała stanąć na palcach, by dosięgnąć podbródkiem ramienia wicehrabiego, ale nie uważała tego za przeszkodę. Znów spojrzała na dokumenty i swoje cztery, idealnie podrobione podpisy. Przymrużyła nieznacznie oczy, pomna jego słów sprzed chwili, poczuła się w obowiązku wykorzystać je w nieco inny sposób:
― Mam nadzieję, że noc miałeś równie idealną, co te cztery podpisy ― szepnęła, ustami musnęła sędziowski kark w czułym geście. ― Może w przerwie od pracy pofatygujesz się ze mną i pchełkami gdzieś dalej niż twój własny ogród? ― zmieniła temat, skupiając się na innej myśli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz